fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

13.7 C
Warszawa
czwartek, 2 maja, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Czy niekonserwatywne podejście rozwiąże brytyjski kryzys energetyczny?

O poważnych problemach, jakie stoją przed brytyjską gospodarką w związku ze wzrostem cen energii, donosi tygodnik „Spectator”.

Warto przeczytać

Bieżąca zapowiedź wprowadzenia limitu cen to dla gospodarstw domowych wzrost rachunków za energię o około 80 proc. To 3549 funtów rocznie i łącznie, w skali kraju, aż 99 mld funtów. Odpowiada to wzrostowi standardowej stawki podatku dochodowego o dziewięć pensów od funta. A bardzo prawdopodobne, że limit zostanie jeszcze podniesiony do 6 tys. funtów rocznie na początku 2023 r.

Podobna przykra niespodzianka czeka też przedsiębiorstwa, zwłaszcza działające w najbardziej energochłonnych branżach, jak przemysł metalowy czy nawozowy. Jednak dla dziesiątków małych firm zatrudniających miliony osób to również wielki kłopot. Stoją one w obliczu trzy- lub czterokrotnie wyższych rachunków. Bez działań rządu nastąpi lawina zamknięć i bankructw. Proponowane obecnie rozwiązania to co najwyżej półśrodki. Tymczasem obywatelom Wielkiej Brytanii grozi znaczne obniżenie standardu życia, a dużej części gospodarki nieopłacalność.

Nowa premier Liz Truss już na starcie będzie się mierzyć z poważnymi wyzwaniami. Znacznych kosztów nie da się uniknąć, ale istnieje kilka opcji wybrnięcia z tej sytuacji.

Pierwszą możliwością jest obniżenie podatków. Podatki od osób fizycznych pobierane w Wielkiej Brytanii stanowią równowartość około 650 mld funtów rocznie. Zrównoważenie wzrostu rachunków wymagałoby zmniejszenia podatku o 7 proc., co daje w skali kraju 44 mld funtów. Dla zniwelowania wzrostu limitu cenowego o 6 tys. funtów spadek musiałby jednak wynieść aż 17 proc., czyli 112 mld funtów.

Ewentualne rozwiązania to:

­ Obniżenie podatku VAT. Pięcioprocentowa obniżka podatku VAT zapewniłaby przeciętnemu gospodarstwu domowemu dodatkowe 1300 funtów rocznie, kosztując budżet państwa 40 mld funtów. Taki pomysł można szybko wdrożyć, a przy okazji obniżyć inflację zasadniczą.

­ Wakacje od podatku komunalnego, na który przeciętne gospodarstwo domowe wydaje około 1500 funtów rocznie. Zniesienie go na rok kosztowałoby około 41 mld funtów.

­ Obniżenie opłat za prowadzenie działalności gospodarczej. Roczne opłaty podatkowe przedsiębiorstw wynoszą około 24 mld funtów. Zmniejszenie ich o połowę byłoby dużym udogodnieniem, choć lepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie takich ulg dla mniejszych firm.

­ Obniżenie podatku dochodowego o 9 pensów od funta byłoby w przybliżeniu równoważne ostatniej podwyżce rachunków za energię.

­ Obniżenie podatku VAT na paliwo, szczególnie w przypadku rachunków biznesowych, gdzie jest on pobierany w wysokości 20 proc.

Wszystkie te pomysły mają zarówno zalety, jak i wady. Nie wiadomo, jak dobrze ukierunkowane byłyby takie cięcia podatkowe. Choć obniżenie podatków nie spowodowałoby radykalnej poprawy sytuacji po stronie podaży, to pozwoliłoby na powrót pieniędzy do kieszeni obywateli. W ten sposób zrekompensowano by dodatkowe nakłady na energię.

Innym pomysłem jest zniesienie opłat ekologicznych. Jak szacuje IFS, pozwoli to w ciągu roku zaoszczędzić gospodarstwom domowym około 180 funtów na przeciętnym rachunku. To znaczna, choć niewystarczająca ulga.

Rozwiązaniem są też rabaty bezpośrednie na rachunki za energię, jakie rząd mógłby zaoferować gospodarstwom domowym. Wydaje się to jednak jeszcze trudniejsze do realizacji niż w przypadku obniżenia podatków.

Z kolei rozważana nacjonalizacja dostawców energii niewiele zmieni. Ich zyski stanowią bowiem zaledwie małą część całkowitych kosztów energii. Byłoby to również czasochłonne i kosztowne, a centralny problem, jakim jest wysoka cena importowanej energii, pozostałby nierozwiązany.

Czy jednak nie warto wziąć pod uwagę jakiejś formy tymczasowego ograniczenia cen? Choć to niezbyt konserwatywne posunięcie dla nowego, konserwatywnego rządu, jednak może to zapobiec upadkowi lub zamknięciu ogromnej liczby przedsiębiorstw. W przeciwieństwie do powyższych alternatyw.

Należałoby ustalić górną granicę cenową na poziomie sprzed ostatniej podwyżki i z potencjalnym zamrożeniem taryf dla przedsiębiorstw. Różnicę pomiędzy tym poziomem cen a zwiększonymi kosztami zakupu gazu i innych źródeł energii jej dostawcy pokryliby, korzystając z „funduszu deficytowego” stworzonego przez rząd. Koszt takiej operacji wyniósłby około 100 mld funtów w ciągu dwóch lat, ale byłby pokrywany przez kolejne 10-15 lat, a w razie potrzeby nawet dłużej. Służyłyby do tego pożyczki rządowe, przyszłe opłaty za energię lub połączenie obydwu tych rozwiązań.

Takie podejście charakteryzuje się przede wszystkim względną prostotą i bezpośredniością. To rozwiązanie zajmuje się problemem u źródła, bez prób zrównoważenia cen energii zmniejszaniem innych kosztów ponoszonych przez gospodarstwa domowe czy przedsiębiorstwa. Obniżenie cen energii dostarczanej przez dostawców prowadzi do obniżki kosztów ponoszonych przez wszystkich płatników rachunków.

Niezależnie od przyjętej strategii koszty fiskalne będą duże, nawet rzędu 100 mld funtów w ciągu najbliższych dwóch lat. Choć kwota wydaje się porażająca, to w rzeczywistości stanowi zaledwie 4 proc. brytyjskiego PKB, a więcej wydano w trakcie pandemii. Gdyby przez najbliższe 20 lat sfinansować te wydatki poprzez emisję długoterminowych obligacji rządowych, to dodatkowe koszty odsetkowe wyniosłyby około 3 mld funtów rocznie. A to już zaledwie 0,12 proc. PKB przy bieżących stopach procentowych.

Wbrew twierdzeniom takie pożyczki nie będą napędzać inflacji. Tak mogłoby się stać jedynie przy finansowaniu przez luzowanie ilościowe Banku Anglii, a nie kiedy gospodarka znajduje się na skraju recesji. Część pożyczek można by spłacić z wykorzystaniem opłat od przyszłych rachunków za energię. Sensowna opcja to też ograniczenie wydatków rządowych jak np. wyjątkowo drogi i wątpliwy ekonomicznie projekt superszybkich kolei HS2. Jego koszt może przekroczyć 100 mld funtów, a jak do tej pory został zakontraktowany jedynie w niewielkiej części.

Potrzebna będzie radykalna reforma brytyjskiej polityki energetycznej, aby zmniejszyć rachunki dla gospodarstw domowych i firm. Tylko dzięki temu uda się obniżyć koszty w średnim okresie i zminimalizować wrażliwość dostaw energii na wstrząsy zewnętrzne. W takim wypadku należy zwiększyć krajowe dostawy wszelkiego rodzaju energii. Gazu morskiego i lądowego, energii jądrowej oraz źródeł odnawialnych.

Wymagać to będzie również zmiany elementów ekonomicznych rynku energetycznego jak np. ceny krańcowe. Ceny hurtowe są bowiem ustalane na podstawie najwyższych kosztów produkcji. Przed nowym gabinetem trudne zadanie, żeby wyrwać się ze strefy partykularnych interesów i dotychczasowej bierności rządu.

SourceSpectator

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »