fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

10.6 C
Warszawa
wtorek, 14 maja, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Rosyjskie i Chińskie ataki na prawa człowieka

Dziś zarówno prezydent Rosji Władimir Putin, jak i prezydent Chin Xi Jinping, uważani są powszechnie za przykład tego, jak niebezpieczna staje się niekontrolowana władza. Tłumią oni wszelki wewnętrzny sprzeciw i grożą bądź najeżdżają sąsiednie państwa. Ale grożą oni także globalnemu systemowi praw człowieka. Choć nie mówi się o tym tak dużo, jak o innych aspektach sposobu sprawowania przez nich władzy, to konsekwentne osłabianie krytycznych możliwości międzynarodowego systemu stanowi istotny element legitymizacji ich rządów – twierdzi „Foreign Policy”.

Warto przeczytać

Aktualnie zarówno Putin, jak i Xi muszą mierzyć się ze społecznym niezadowoleniem – w przypadku Rosji dotyczy ono wojny na Ukrainie, w przypadku Chin – kolejnych obostrzeń związanych z polityką „zero COVID”. Obaj reagują na nie w ten sam sposób: nasilając represje. Putin wsadził do więzień protestujących przeciwko wojnie i mobilizacji, a Xi konsekwentnie ucisza swoich krytyków, na dokładkę zatrzymując w samym Xinjiangu ponad milion Ujgurów.

Wszystkie te działania ściągnęły na Rosję i Chiny międzynarodowe potępienie. W odpowiedzi Putin i Xi przyjęli nieco inne strategie, ale w obu przypadkach stanowiły one atak na fundamenty globalnego systemu praw człowieka.

Odpowiedź Xi na międzynarodową krytykę przysporzyła więcej problemów, chociaż widać w niej pewne słabe punkty. Koncentruje się on na dwóch aspektach: samej definicji praw człowieka oraz środków wykorzystywanych przy ich egzekwowaniu.

Według Xi rząd powinien ograniczać się do poprawiania standardu życia swoich obywateli, rozwijania gospodarki oraz promowania takich wartości jak szczęście – które oczywiście są nieprecyzyjne, niejasne, a przez to łatwo nimi manipulować. To propozycja radykalna, ponieważ nie ma w nim miejsca na międzynarodowe prawa jednostki. W pewnym sensie przekracza ona trwające na Zachodzie od wieków debaty pomiędzy zwolennikami praw obywatelskich a opowiadającymi się po stronie praw ekonomicznych i kulturalnych.

Xi nie chce podejmować tematu powszechnych praw politycznych czy obywatelskich. Nie chce ani otwartej debaty, ani tym bardziej prawdziwie wolnych wyborów. Obie te rzeczy zagrażają pozycji Komunistycznej Partii Chin. Nie jest też w jego interesie rozmawianie o państwowej inwigilacji, którą uskutecznia w swoim państwie z narastającą intensywnością.

Przeczytaj także:

W obrazie chińskiego społeczeństwa kreślonym przez Xi jego obywatele wybrali stabilność i wzrost gospodarczy kosztem uznania partyjnej dyktatury. Tyle tylko, że w prawdziwym świecie nigdy nie mieli wyboru, taki model został im narzucony. Może tylko z wyjątkiem Hongkongu, gdzie rzeczywiście istniała wolność słowa – i gdzie dyktatura partii spotkała się z masowymi protestami. Problem załatwiono w przewidywalny sposób: wolność odebrano, a protestujących uwięziono.

Chiny nie chcą też wprowadzać międzynarodowych standardów dotyczących praw ekonomicznych oraz społecznych. Co prawda przystąpiły do Międzynarodowego Paktu Praw Gospodarczych, Społecznych i Kulturalnych, który miałby je chronić, ale w praktyce nie spełniają stawianego przez traktat wymagania: przeznaczania dostępnych środków na zaspokojenie podstawowych potrzeb wszystkich grup społecznych. Z pewnością nie zaspokajają potrzeb Ujgurów, Tybetańczyków, Mongołów czy Chińczyków Han z biednych obszarów wiejskich.

W Chinach ludzie mają jedynie prawo do generowania wzrostu gospodarczego. I nie ma znaczenia, czy pozyskane w ten sposób zasoby są dzielone sprawiedliwie ani nawet, czy obywatele wypracowujący ów wzrost mają jakikolwiek wpływ na sposób dzielenia zasobów.

Inny aspekt to egzekwowanie praw człowieka. Nie ma żadnych międzynarodowych środków sądowych, które mogłyby zostać uruchomione w przypadku łamania praw człowieka w Chinach. Jedynym narzędziem pozostaje międzynarodowa presja. Nawet w tym przypadku Pekin bardzo się stara, by tę presję osłabić.

Podczas głosowań Rady Praw Człowieka Organizacji Narodów Zjednoczonych Chiny zawsze opowiadają się przeciwko monitorowaniu albo potępianiu rządowych nadużyć – i w zasadzie nie ma znaczenia, jakiego rządu miałyby dotyczyć. W zasadzie są przeciwne samej koncepcji wywierania nacisku. Według Chin zadaniem Rady powinno być jedynie utrzymywanie dialogu na temat praw człowieka, a każdy należący do Organizacji suwerenny kraj powinien mieć wolność ich samodzielnego interpretowania. Dawałoby to rządom możliwość samodzielnego stanowienia, czym są obowiązujące w ich państwie prawa człowieka, a międzynarodowe organizacje straciłyby możliwość nacisku na ich bardziej rygorystyczne definiowanie czy przestrzeganie.

Chińczykom nie udało się wiele wskórać w kwestii działań Rady ONZ. Nadal zleca ona dochodzenia dotyczące łamania praw człowieka i potępia te państwa, które się go dopuszczają – między innymi Etiopię, Wenezuelę, Myanmar czy Syrię.

Wśród potępionych państw nie znalazły się jednak Chiny. ONZ nie wszczęło nawet przeciwko nim dochodzenia, a to ze względu na siłę ekonomiczną, jaką dysponuje Pekin. Chiński rząd unika jak może dyskusji na temat zbrodni popełnianych na Ujgurach oraz innych turkmeńskich muzułmanach w Xinjiangu. W ostatnim głosowaniu oddalono ten temat większością 19 do 17 głosów, przy czym 11 państw wstrzymało się od głosowania. To jednak niewielka przewaga i Pekin z pewnością jest coraz bardziej niespokojny. Zwłaszcza że po czasie Ukraina wyraziła swoje poparcie dla zbadania tej sprawy, choć w głosowaniu wstrzymała się od głosu. Gdyby ponowiono głosowanie, stosunek głosów mógłby wynieść 19 do 18 i nie wiadomo, kiedy kolejne ze wstrzymujących się państw postanowi poprzeć inicjatywę. Może to być niedługo, ponieważ wśród tych państw znajduje się Malezja – państwo zamieszkane w większości przez muzułmanów. Inne muzułmańskie państwo – Indonezja – głosowało przeciwko podjęciu debaty, ale może z łatwością odmienić swój głos pod naciskiem społeczeństwa. Nikt przecież nie wierzy, że muzułmanie z Xinjiangu otrzymali tylko „szkolenie zawodowe”, jak próbuje usprawiedliwiać się Pekin.

We wspomnianym głosowaniu nie wzięła udziału Michelle Bachelet, Wysoka Komisarz ONZ ds. Praw Człowieka, która właśnie ustępowała ze stanowiska. Bachelet opublikowała raport w sprawie Sinkiang, ale było to jej ostatnie działanie jako komisarz, podjęte dosłownie 13 minut przed zakończeniem strategii. Jej następcą został Volker Türk, jednak objął stanowisko dopiero 17 października, czyli po głosowaniu nad rezolucją w sprawie Chin.

Coraz więcej państw krytykuje zachowanie chińskiego rządu wobec mniejszości w Xinjiangu. W 2019 r. 23 państwa podpisały oświadczenia dotyczące tej kwestii, trzy lata później liczba państw wzrosła do 47. Chiny nie potrafią zatrzymać tej wzrostowej tendencji, a skala niepokojów sprawia, że ekonomiczna presja przestaje działać, ponieważ nawet Chiny nie mogłyby skutecznie walczyć z szerokimi sankcjami.

Przewaga Pekinu w Radzie Praw Człowieka wyraźnie maleje. Kiedy w 2016 r. odbywały się wybory do Rady, Chiny otrzymały najwięcej głosów wśród państw z obszaru Azji i Pacyfiku. W wyborach do kolejnej kadencji w 2020 r. otrzymały najmniejszą liczbę głosów. Nawet popierany przez Pekin kandydat na przewodniczącego rady – Bahrajn – przegrał w tegorocznych wyborach z Fidżi. Bahrajn jest oczywiście nieprzychylnie nastawiony do kwestii praw człowieka, Fidżi zaś – przychylnie.

Chiny próbowały pokazać, że zachodnie państwa także mają wiele na sumieniu i zaproponowały niedawno rezolucję o kolonializmie. Wielka Brytania zaproponowała dwie (przyjęte) poprawki, w których wspomniano o prześladowaniach oraz przymusowej asymilacji, co w oczywisty sposób odnosiło się do chińskich działań wobec Ujgurów. Chiny zdecydowały się także na wycofanie rezolucji dotyczącej „urzeczywistnienia lepszego życia dla wszystkich”, obawiając się, że nie wystarczy im głosów, by podjąć ten krok ku rozmyciu międzynarodowych praw człowieka.

Widać zatem, że choć Chiny konsekwentnie próbują podważać międzynarodowy system praw człowieka, to ich ataki możliwe są do uniknięcia. Ekonomiczna i polityczna siła Chin nie jest wystarczająca, by przeciwstawiać się globalnym naciskom czy sankcjom.

Potępienie przez ONZ czy inne międzynarodowe organy tego typu nie niesie ze sobą praktycznych konsekwencji, ale mimo to nie powinniśmy lekceważyć tych działań. Xi jest przywódcą niewybieralnym, któremu jednocześnie bardzo zależy na rozprzestrzenianiu swojej wizji światowego porządku poza granice Chin. Międzynarodowa akceptacja jest dla niego bardzo ważna. Tym mocniej obawia się międzynarodowego potępienia – i dlatego Chinom tak bardzo zależy, by podważyć pracę Rady Praw Człowieka i nie dopuścić do podjęcia przez nią kwestii Ujgurów.

Xi jest w swej strategii bardziej skuteczny niż Putin, który nie potrafi przedstawić swoich rządów w pozytywnym świetle – ani na łamach ONZ, ani w zasadzie nigdzie indziej poza Rosją. Moskwa deklaruje tradycyjne wartości: wsparcie dla rodziny i religii, stawianie narodowego interesu ponad zachodni kosmopolityzm i tolerancję. Putin wyraża nostalgiczne uwielbienie dla rzekomej dawnej wspaniałości Rosji, z czym trafia do podobnych autokratów w rodzaju byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa albo premiera Węgier Viktora Orbána. Poza podważaniem zachodnich dyskursów Putin nie ma do zaoferowania żadnej pozytywnej alternatywy. Nie potrafi on przekonać do swoich wartości nikogo, kto ceni osobistą wolność. Jego stanowisko nie ma większego znaczenia w międzynarodowej debacie dotyczącej praw człowieka.

Nic więc dziwnego, że Putin skupia się na negatywnym aspekcie swojej strategii – podsycaniu podziałów, akcentowaniu wad zachodnich systemów i kultury. Kreml nie tyle próbuje się wybielać, ile pokazać, że inni też zachowują się źle, tak jakby można postawić znak równości między atakami na ukraińskich cywilów a brutalnością policji w niektórych zachodnich krajach. Dyplomaci z Kremla nieustannie przywołują cudze błędy na forum ONZ, by odwrócić uwagę od działań rosyjskiego rządu.

Innym elementem putinowskiej taktyki jest podważanie albo przekłamywanie faktów. Oczywiście wiele rządów zaprzecza faktom, ale Kreml działa inaczej: masowo szerzy dezinformację poprzez zalewanie mediów fałszywymi twierdzeniami, często zresztą absurdalnymi. Przykładem jest powszechne w rosyjskich mediach twierdzenie, jakoby za zbrodniami w Buczy stały siły ukraińskie, a całe wydarzenie było ustawioną prowokacją mającą oczernić Rosję.

Jeśli łamanie praw człowieka wymaga ustalenia faktów, to Rosja chce nie tyle podważyć sens praw człowieka, ile rozmyć fakty, uniemożliwić ich ustalenie w gąszczu dezinformacji. Kreml uważa, że skoro fakty są tylko opiniami, a nadużycia są powszechne na całym świecie, to nie ma w zasadzie, o czym rozmawiać, podobnie jak nie ma powodów, by koncentrować krytykę na Rosji.

Takie tłumaczenie nie przekona raczej żadnych rozsądnych obserwatorów, daje jednak oparcie prorosyjskim partyzantom. Wiele rządów należących do ONZ zawdzięcza Rosji (wtedy: Związkowi Radzieckiemu) wsparcie w dawnych walkach wyzwoleńczych albo do dziś korzysta z jej wsparcia zbrojeniowego. Są też rządy, które podzielają przekonanie o tym, że prawa człowieka są tylko narzędziem zachodniego imperializmu.

Strategia ta nie zadziałała jednak w przypadku Ukrainy. Międzynarodowa opinia publiczna została wstrząśnięta okrucieństwami rosyjskiej armii. Zgromadzenie Ogólne Organizacji Narodów Zjednoczonych potępiło inwazję przytłaczającą większością głosów, podobnie jak próbę aneksji ukraińskich regionów. Członkostwo Rosji w Radzie Praw Człowieka zostało zawieszone, a sama Rada postanowiła monitorować zarówno zbrodnie wojenne na Ukrainie, jak i represje stosowane wewnątrz Rosji. Śledztwo na Ukrainie wszczął Międzynarodowy Trybunał Karny, po jego zakończeniu może oskarżyć rosyjskich przywódców o kierowanie zbrodniami wojennymi.

Z drugiej strony Putin nie ustaje w swych wysiłkach kwestionowania faktów, szerzenia dezinformacji i podważania międzynarodowych standardów praw człowieka.

Zarówno Chiny, jak i Rosja – choć w nieco inny sposób – są zagrożeniem dla międzynarodowego systemu praw człowieka. Jednak to właśnie dzięki temu systemowi możemy wywierać presję na rządy Xi i Putina. I wszystkie rządy broniące praw człowieka powinny o tym pamiętać.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »