fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

23.1 C
Warszawa
niedziela, 28 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Braterstwo lepsze od państwa federalnego

W tle wojennych zmagań między Rosją a Ukrainą toczą się rozważania o budowie regionalnych sojuszy w Europie Środkowo-Wschodniej, zdolnych do przeciwstawiania się zewnętrznym zagrożeniom, ale również poszerzających wewnętrzne łańcuchy dostaw i ogólnie współpracę gospodarczą.

Warto przeczytać

Jedną z osób, które w tej sprawie chętnie zabierają głos, jest ukraiński polityk Ołeksij Arestowycz, doradca prezydenta Zełenskiego. Odwołuje się on przy tym do dawnej współpracy polsko ukraińskiej w ramach Pierwszej Rzeczypospolitej, wspierając projekt Trójkąta Lubelskiego łączącego Ukrainę, Polskę i Litwę, a w przyszłości również i Białoruś. Arestowycz mówi: „Jesteśmy skazani na ścisły sojusz. Kształt takiej współpracy musi być przedmiotem dyskusji, ale on musi powstać. Mamy historyczną szansę. Porażka będzie oznaczać dwie rzeczy: potomkowie nam tego nie wybaczą, a po drugie Moskwa dostanie szansę, żeby się podnieść i wykorzystać naszą niezgodę. To dziejowa szansa na postawienie tamy zagrożeniu rosyjskiemu od Bałtyku po Morze Czarne, to de facto szansa na ocalenie Europy. Dałoby to nam także sporą przewagę w polityce wewnątrz Europy”.

Również i w Polsce powraca się do idei Międzymorza, głównie z odwołaniami do koncepcji Józefa Piłsudskiego, albo też do nie tak dawno powstałego projektu Trójmorza. Wszystko to zachęca do podjęcia garści rozważań na styku historii i geopolityki, co jest zawarte w kilku artykułach publikowanych na niniejszych łamach.

W polityce nadzwyczaj ważny jest wizerunek. W XVIII wieku ważnym elementem przygotowań do likwidacji niepodległości Rzeczypospolitej było popularyzowanie wizerunku Polski jako kraju zacofanego, przesiąkniętego wadami i problemami społecznymi, sprzeciwiającego się najbardziej skutecznie działającemu modelowi oświeconych monarchii. Władcy Rosji i Prus nie żałowali grosza dla pisarzy zajmujących się „grillowaniem” Polski, takich jak Voltaire. Ten wizerunek towarzyszy Polsce aż do dziś, a z mocą został podjęty przez elity Unii Europejskiej w staraniach o to, by w Warszawie doprowadzić do zmiany rządu, stanowiącego kolejną odsłonę polskiego chronicznego zacofania.

Niezależnie od wolteriańskiego wizerunku Polski jako kraju obskurantyzmu, wzdłuż naszych wschodnich granic od dawna szerzył się inny zły wizerunek Polski, jako kraju agresywnie starającego się zjadać sąsiadujące narody: ukraiński, białoruski i litewski. Popularyzacja tego wizerunku była bardzo na rękę Kremlowi, a w okresie po roku 1991 właśnie ten wizerunek przeszkadzał w zacieśnianiu naszej współpracy z najbliższymi sąsiadami.

Głos Arestowycza oraz osób i środowisk myślących podobnie co on zawiera narzędzia do obalania obydwu wspomnianych złych wizerunków Polski. Warto skorzystać z pojawiającej się tu okazji, a zarazem warto pogłębić narrację na pograniczu historii i geopolityki, na rzecz pogłębienia naszej regionalnej współpracy, a może wręcz braterstwa, do czego wzywa Arestowycz.

Wizerunek musi być prawdziwy. Szkoda czasu zaprzątać sobie głowę promowaniem fałszywych wizerunków, szytych grubymi nićmi hipokryzji, lub też narzucanych z wykorzystaniem manipulacji. Co prawda w dziejach świata takie fałszywe wizerunki jeszcze długo będą promowane, ale nie przydadzą się one na nasz polski użytek, na rzecz trwałej zmiany ku poprawie sytuacji w regionie Europy Środkowo- Wschodniej. Nie mamy czasu,, aby go tracić na zajmowanie się fałszywymi wizerunkami. Ale co zrobić, jeżeli wizerunek jest bardziej wyidealizowany niż rzeczywistość? Warto pomyśleć o wdrożeniu strategii wprowadzania u nas pewnych zmian, przybliżających do tego, by wizerunek dawało się uznać za przynajmniej częściowo zgodny z rzeczywistością.

Istnieje pewien sposób, aby ludzie podejmowali starania, by dopasowywać się do swego dobrego wizerunku. Tak będzie się działo tam, gdzie oni pokochają ten wizerunek. Przykładowo, gdyby zachwycili się pięknem tego, jak Polska jest uznawana za kraj solidarności, wówczas mniej czy bardziej świadomie sami zaczną się coraz częściej zachowywać solidarnie.

Niemcy są bardzo solidarni wewnątrz swego państwa, jednak wobec innych państw, a zwłaszcza tych posługujących się walutą euro, są szalenie drapieżni. Kiedy bowiem po roku 1989 ogłoszono globalne zwycięstwo ideologii neoliberalnej, to wewnątrz Niemiec z powodzeniem funkcjonowała społeczna gospodarka rynkowa, skonstruowana jeszcze za czasów kanclerza Konrada Adenauera i z wykorzystaniem przesłanek branych z katolickiej nauki społecznej. Tak więc od Niemców nadal warto się uczyć, a wręcz rozwijać niemieckie rozwiązania na skalę relacji międzypaństwowych. Już dawno temu tak te relacje zaprojektowali ludzie z kręgu Roberta Schumana i Konrada Adenauera, jednak już od czasu traktatu z Maastricht rządzący Unią Europejską odstawiają projekt Schumana na bok.

Sporo dobrego dzieje się w polityce i przedsiębiorczości polskiej; szczęśliwie na wielu polach triumfuje zdrowy rozsądek. Nadal jednak Polska jest tylko po części krajem solidarności, bo w swej innej części jest polem wojny polsko-polskiej. Wydarzenia roku 2022 otworzyły okienko historii, a przez to poszerzyło nasze możliwości. Jednak nadal nie wiemy, jak te możliwości wykorzystać. Jak porwać ludzi do tego, by z miłości do dobrego wizerunku Polski sami starali się stawać coraz to lepszymi Polakami? Jak zaprojektować gospodarkę tak, by z czystym sumieniem przedstawiać ten projekt jako treść nowego kontraktu społecznego i wokół tego jednoczyć dotąd zwaśnione frakcje i plemiona?

Przeczytaj także:

Choć na pozór wykonanie tego to mission impossible, jednak w dziejach tak Polski, jak i całej Europy jest zawarte przesłanie zdolne kierować ludźmi, którzy to uczynią. To jest chrześcijaństwo połączone ze starożytną filozofią grecką oraz prawem rzymskim. Choć ostatnio chrześcijaństwo jakby wyszło z mody, jednak jest zakodowane w tym, co czynili nasi przodkowie, w stopniowo przyjmowanych obyczajach, w wielkich dziełach kultury, w rozmaitych rozwiązaniach gospodarczych i politycznych. Rozwiązania są w zasięgu ręki.

Poszczególne artykuły na tym portalu będą, choć po części udzielać odpowiedzi na wyższej postawione pytania. A w Kijowie pan Ołeksij Arestowycz też zajmuje się analogicznymi działaniami, mającymi jednoczyć Ukraińców oraz budować braterstwo z sąsiadami. Warto wsłuchiwać się w przemyślenia Arestowycza choćby po to, by dostrzec w nich pewne wartościowe treści, na zasadzie analogii dające się użyć i u nas. Zaś co do braterstwa z sąsiadami, to i tak chodzi o to samo braterstwo z tymi samymi sąsiadami. Nie ma potrzeby budowania polsko- ukraińskiego wspólnego państwa federalnego, wbrew temu, co czasem się podnosi. Braterstwo będzie dużo lepsze.

Solidarność daje lepsze zyski niż egoizm

Wśród dzisiejszych elit Unii Europejskiej wiele osób wyznaje wiarę w to, że państwo winno zatroszczyć się o los wszystkich obywateli. Czasem myśli się tu o europejskim superpaństwie, kiedy już zwalczy się wszelkie krnąbrne siły polityczne. Wśród proponowanych rozwiązań znajduje się minimalna pensja gwarantowana. To zaś brzmi bardzo kusząco dla pewnej grupy czy to polityków, czy też stojących ponad politykami właścicieli wielkich organizacji gospodarczych. Nic nie będzie równie dobrze dyscyplinować społeczeństwa, jak minimalna pensja gwarantowana. Kto nie będzie chciał tej pensji utracić, ten zawsze będzie grzeczny.

Katolicka nauka społeczna opowiada się za wolną przedsiębiorczością, a nie za minimalną pensją gwarantowaną, za którą kryje się ambicja zarządzania społeczeństwem przy pomocy smyczy. Piszę to dosyć zgrubnie, bo wśród katolików są najrozmaitsze poglądy, a przy tym wskazuje się, że minimalna pensja gwarantowana ma wiele zalet w porównaniu do zasiłków. Dla nas kluczowe jednak są słowa Jana Pawła II, który w encyklice „Centesimus annus” (n. 42) tak określał ten kapitalizm, jaki sam popierał: „system ekonomiczny, który uznaje zasadniczą i pozytywną rolę przedsiębiorstwa, rynku, własności prywatnej i wynikającej z niej odpowiedzialności za środki produkcji, oraz wolnej ludzkiej inicjatywy w dziedzinie gospodarczej”. Jeszcze w tym samym zdaniu Papież podawał inne, alternatywne określenia „dobrego kapitalizmu”: ekonomia przedsiębiorczości, ekonomia rynku, czy po prostu wolna ekonomia. Zarazem Papież opisywał ten rodzaj kapitalizmu, jaki sam odrzucał: „system, w którym wolność gospodarcza nie jest ujęta w ramy systemu prawnego, wprzęgającego ją w służbę integralnej wolności ludzkiej i traktującego jako szczególny wymiar tejże wolności”. Sądzę, że to, co jest przedmiotem marzeń wspomnianych wyżej polityków brukselskich, określona byłaby przez Papieża mianem „kapitalizmu państwowego”, wcale nie zatroskanego, aby obywatelom zapewniać jak najszersze pole wolności, a do tego cechującego się niską wydolnością.

Gospodarka od dawna była polem walki, a niedostatki systemu prawnego chroniącego słabych powodowały, iż ci ostatni byli eksploatowani przez silnych. Można to traktować jak normalne zjawisko przyrodnicze, podobne do tego, gdy wirus mnoży się w zainfekowanych organizmach, doprowadzając je do śmierci. Tu jednak potrzebna jest ważna uwaga. Tak jak wirus w istocie nie odnosi korzyści z tego, że kogoś zabije, tak i w grze rynkowej silni nie odnoszą korzyści z tego, że „zjedzą” słabych. Ewentualna ich korzyść będzie krótkotrwała, bo gdy wokół nich pojawi się pustynia, już nie będą mieli na kim zarabiać.

Podobny proces „zjadania” odbywa się obecnie wewnątrz Unii Europejskiej w tle asymetryczności korzyści czerpanych z integracji. My w Europie Środkowej pracujemy na swój sukces, ale w jeszcze w większym stopniu nasza praca bogaci Europę Zachodnią. 12 XI 2022 w polskiej ambasadzie w Wiedniu mówił o tym prof. Tomasz Grosse (patrz: https://awpe.pl/materialy-tematyczne/). Odnosił to do struktury gospodarki Unii Europejskiej, w której „my dajemy pracę, bo jesteśmy pracowici, jesteśmy stosunkowo tani, mamy też niższe koszty, na przykład podatkowe czy różne inne funkcjonowania przedsiębiorstw polskich. Natomiast Europa Zachodnia daje kapitał, technologię oraz możliwość uczestniczenia w łańcuchach produkcji jako podwykonawcy. Dzięki temu oni też mają większe zyski, bo, niestety, ten rynek wewnętrzny jest to zgodne z mechanizmami funkcjonowania kapitalizmu. Nie ma w tym niczego nowego, tutaj nikt nie wymyślił koła. Od wielu wieków to funkcjonuje tak, że kto dysponuje kapitałem i technologią, ten kumuluje zyski, a ci, którzy mają tanią pracę, to też, oczywiście zarabiają, ale zarabiają kilkakrotnie mniej, niż ci, którzy mają kapitał. Tak funkcjonuje kapitalizm, tak funkcjonowała Europa Zachodnia przynajmniej od kilku wieków i tak jest skonstruowany rynek wewnętrzny UE”.

Choć od wieków tak funkcjonuje kapitalizm, jednak nie o tym myślał Jan Paweł II, pisząc o „dobrym kapitalizmie” w „Centesimus annus”. Również nie coś takiego wprowadzali w postaci społecznej gospodarki rynkowej Robert Schuman i Konrad Adenauer. Integracja europejska oparta była na sile wspólnotowej solidarności, wspartej solidarnościowym Planem Marshalla. Przy tym na tej solidarności wszystkie strony dobrze zarabiały, a zawłaszcza Amerykanie. Jest możliwe zbudować taki ustrój, w którym korzyści będą się rozchodziły fair, i właśnie taki ustrój zapewni najwyższą skuteczność, odporność na pandemie i kryzysy, a nade wszystko stabilność na wiele dziesięcioleci, bez tego zjawiska, iż za chciwość dziadków ich wnuki płacą swym niedostatkiem.

W latach 2004 i 2007, gdy Europa Środkowa wstępowała do Unii Europejskiej, koncepcje Schumana i Adenauera już od ponad dekady były zastępowane ideologią neoliberalną. Podczas gdy wewnątrz państw Zachodu nadal kontynuowane były rozwiązania solidarnościowe ze starych czasów, nam przyszło się zderzyć z ekonomią egoizmu, zapewniającą Zachodowi większe korzyści niż przyłączanym nowym członkom Unii.

W nowych czasach trzeba sięgać do starych rozwiązań z epoki Schumana i Adenauera, choć adaptując je do współczesnych wyzwań. Ich istotą jest łączenie sfery organizacyjno- gospodarczej z duchową, a to poprzez budzenie ducha wspólnotowej solidarności. W pewnym skrócie myślowym można powiedzieć, że to solidarność ma gwarantować ludziom zatrudnienie, a nie państwo. To solidarność jest też zdolna zapewnić owocność współpracy polsko- ukraińskiej, czy też w skali Trójmorza. W organizmie żadna tkanka nie może zjadać innych tkanek, bo to doprowadzi organizm do śmierci. To samo obowiązuje w gospodarce wspólnotowej, jaką kiedyś projektowali Schuman i Adenauer.

Musimy budować alternatywę względem walczących między sobą systemów hegemonialnych, posługując się nowym, nieznanym dotąd narzędziem: fair. Wewnątrz Trójmorza musimy zbudować system fair, gdzie nie ma nikogo wyzyskującego ani wyzyskiwanego. Z takim systemem musimy wystąpić wobec świata, na przykład budując szerokie łańcuchy dostaw z Afryką oraz Indiami. Jeżeli jest prawdą, co twierdzą niektórzy, iż w relacjach między państwami są tylko i wyłącznie interesy, to warto dostrzec, że licząc długofalowo, w skali wielu pokoleń, dla państw nie ma lepszego interesu niż budowanie relacji fair, czy wręcz braterstwo. Na braterstwie wszyscy najlepiej zarabiają, podczas gdy wydatki na projekcję sił odbywają się kosztem zewnętrznego zaufania oraz wymagają mnożenia wewnętrznej hipokryzji. Podczas gdy inni, opierający swe bogactwo na ekspansji, muszą tracić siły na wyrąbywanie sobie swej pozycji pośród konkurentów, z którymi rywalizują o poszerzanie sfer wpływów, my w Trójmorzu mamy unikalną szansę, aby zbudować układ o tak wielkiej wewnętrznej stabilności, iż siła naszego braterstwa będzie czyniła nas odpornymi na ataki z zewnątrz. Zarazem, dla nikogo nie będziemy stanowili zagrożenia jako domniemany hegemon. Braterstwo bowiem i solidarność dają lepsze zyski niż egoizm. Przy tym wcale nie chodzi o pacyfizm, z powrotem do poglądów lansowanych w Rzeczypospolitej w połowie XVIII wieku, że gdy zredukujemy swą armię, to zapewnimy pokój z sąsiadami, nieczującymi zagrożenia z naszej strony. Jak wiadomo, owocem tego sposobu myślenia był pierwszy rozbiór Polski. Dziś jako Trójmorze musimy być uzbrojeni po zęby, a będzie nas na to stać dzięki temu, iż wewnętrzny efekt synergii będzie mnożył nasze dochody narodowe).

Solidarność ma zdolność do tworzenia wspólnoty

Gdy Arestowycz zachęca nas dziś do budowania ścisłego sojuszu polsko- ukraińskiego i faktycznie widzimy korzyść z takiego sojuszu, to powstrzymywać nas może świadomość naszej słabości, czy też długiej listy klęsk, które dotąd ponosiliśmy. Kapitulując damy dowód naszej małości. Jest jednak również inna możliwość, a mianowicie okazać naszą wielkość, gdy przełkniemy przegrane, uznamy swe słabości i zaczniemy budować od nowa.

Nasza siła, czy to w sojuszu polsko-ukraińskim, czy to w skali Trójmorza+ powinna pochodzić z dobrego pomysłu na ład społeczny. Trzeba umieć naszym społeczeństwom zaproponować rozwiązania, które wprowadzą wyższą jakość. W początku lat dziewięćdziesiątych cały nasz region, łącznie z Rosją, ogarnięty był falą potężnych manifestacji oraz entuzjazmu, z jakim zrzucano godła systemu komunistycznego. Dziś tego entuzjazmu nie ma, bo w latach dziewięćdziesiątych zabrakło dobrej propozycji ustrojowej. Odwołanie się do samego tylko egoizmu neoliberalnego dało takie żałosne owoce, iż idea demokracji czy też wolności została na Wschodzie kompletnie skompromitowana. Władzę objęli krótkowzroczni oligarchowie i w odbiorze społecznym lepszą względem nich alternatywą stała się władza dyktatorów. Rządy Łukaszenki i Putina wynikają z miałkości tego, co proponowano jako alternatywę względem rozsypującego się komunizmu.

Na początku lat dziewięćdziesiątych kto chciał uchodzić za nowoczesnego, ten twierdził, iż etyka przeszkadza gospodarce, etyka przeszkadza wolnemu rynkowi, by ten najlepiej zaspokoił ludzkie potrzeby. W tym czasie Jan Paweł II w encyklice „Centesimus annus” opisał, jak należy budować świat, jednak Papieża nikt nie słuchał. Z upływem dziesięcioleci coraz bardziej okazywało się, że ideologia neoliberalna prowadzi do niskiej skuteczności, niskiej wydolności gospodarczej, i z tego powodu na zachodnich uniwersytetach powraca marksizm, w którym upatruje się ratunku przed neoliberalizmem. Nadal nie sięga się do katolickiej nauki społecznej. To jednak w końcu warto by zrobić, a wokół zreformowanego ustroju wolnej gospodarki oraz towarzyszącego mu wizerunku trzeba zbudować nowy kontrakt społeczny.

Czy to, co tu piszę, brzmi jak bajeczka? Tylko dla tych, którzy nie zauważają, iż świat się zmienia. Przez tysiąclecia sposoby produkcji powodowały, iż większa część ludzi musiała wykonywać mozolną pracę fizyczną, nie otrzymując za to właściwego wynagrodzenia. Pojedynczy człowiek się więc nie liczył, a liczyła się własność, władza, czy też potęga wojskowa zdolna zmuszać masy do pracy półniewolniczej, czy zgoła niewolniczej. To w tych okolicznościach wytworzyły się zasady walki o hegemonię, z wykorzystaniem przemocy oraz egoizmu. W skali świata to nadal kieruje mózgami rządzących, jednak dziś to już jest wyłącznie objawem myślenia anachronicznego. Dziś źródłem bogactwa jest człowiek, który swą nieskończoną innowacyjnością jest zdolny wymyślać rozwiązania dające tanią energię, tanią żywność oraz godziwy poziom życia dla wszystkich. To jednak wymaga człowieka rozwiniętego, a nie takiego, który jest popychadłem względem możnych, lub też jest sprowadzany do bezwolnego członka masy klienckiej. Nie ma też prawdziwie ludzkiego rozwoju tam, gdzie rządzi egoizm. Ludzki rozwój karmi się solidarnością i miłością.

Można wyróżniać trzy typy społeczeństw, o różniących się stopniach skuteczności gospodarczej. Najmniej skuteczne są społeczeństwa oparte na egoizmie i przemocy, na co dziś przykładem jest Rosja w swym obecnym modelu państwowym, ale też tuziny różnych satrapii na paru kontynentach świata. Środkową pozycję skali skuteczności gospodarczej zajmują społeczeństwa rządzone przez prawo, przez system sprawiedliwości. Tu przykładem są państwa Zachodniej Europy oraz sama Unia Europejska, w swym obecnym modelu, gubiąca się w gąszczu przeregulowań prawnych oraz instrumentalnym wykorzystywaniu prawa dla realizacji ukrytych celów politycznych. Natomiast najbardziej skuteczne gospodarczo są państwa rządzone przez solidarność, a to dlatego, że właśnie tu tworzą się warunki do tego, by jak najliczniejsza grupa ludzi uzyskiwała warunki do rozwoju swego niezwykłego potencjału, przyczyniając się do bogacenia tak własnego, jak i swych sąsiadów. Solidarność jest bardziej efektywna niż system prawny, a dużo bardziej niż egoizm. Dzieje się tak, bo solidarność ma zdolność do tworzenia wspólnoty ponad różnicami majątkowymi. Różnice zawsze będą, jednak nie będą one monstrualnie wielkie. Zawsze też będzie tam rywalizacja, jednak uzupełniana przez współpracę, tworzącą zaufanie.

Tu można by się spytać, czy obecna Polska albo obecne Trójmorze+ (łącznie z Ukrainą) są strefą wyżej opisanej solidarności oraz najwyższej skuteczności gospodarczej. Na takie pytanie są dwie możliwe odpowiedzi. Pierwsza mówi „nie”, bo ponad oznakami solidarności wciąż więcej u nas tak egoizmu, jak i wiary w system prawny. Ale jest też i druga możliwa odpowiedź, iż możemy się stać strefą solidarności i sukcesu gospodarczego, jeżeli tego zechcemy. A choć politycy niemieccy raczej trzymają kurs egoizmu państwowego, jednak wewnątrz samych Niemiec możemy znajdować dużo dobrych rozwiązań opartych na wewnętrznej solidarności i w tym zakresie od Niemców możemy się jeszcze wiele uczyć. Te niemieckie rozwiązania w dużym stopniu są dziełem chrześcijańskich demokratów.

To, co w Kijowie mówi Ołeksij Arestowycz, w dużym stopniu jest przekonywaniem właśnie o tym, że jeżeli zechcemy, to możemy zbudować sojusz oparty na braterstwie. Posłuchajmy fragmentu jego wypowiedzi dla polskiej dziennikarki: „25 i 26 lutego, gdy jeszcze nie można było niczym zapłacić, w Polsce zalewali ci pełen zbiornik na stacjach paliw, karmili ciebie w dowolnej restauracji, sklepy praktycznie za darmo oddawały wszystko jak przychodziłeś, lub dawali skrajnie duże promocje. […] Polacy Ukraińcom ustępowali miejsca w kolejkach. Jest to podejście do sprawy całego narodu. Tego się nie da podrobić. (…) Polska zachowała się jak najlepsza siostra Ukrainy. Siostra, która kocha. Prawdziwa. Wszystkim Polakom […] kłaniam się bardzo nisko, po prostu najniżej, jak to tylko jest możliwe. Ponieważ gdyby nie wy, nas już by nie było, fizycznie już by nas nie było. Polska dała nam wszystko i nas ochroniła wszystkim, czym mogła. Nie licząc się z możliwym uszczerbkiem dla swoich zdolności obronnych”.

Stoją przed nami trzy drogi. Pierwsza to droga egoizmu i brutalnej siły albo wedle modelu kremlowskiego, albo wedle modelu brukselskiego, z dyktatem, że dopóki nie zmienimy rządu, tak długo nie dostaniemy pieniędzy. Druga droga to oddać swe dusze w ręce urzędników, zawierzyć ładowi prawno-instytucjonalnemu. A trzecia, to postawić na solidarność. Na tej trzeciej drodze już postawiliśmy kilka znaczących kroków.

Kiedy Ameryka się wreszcie sama sobą otrząśnie, wtedy, jak to już bywało w poprzednich wiekach, USA nie mogą odtwarzać dawnego globalnego porządku. Będą musiały wymyślać go na nowo. I do tego też będziemy musieli się przygotować.

Wojna koreańska 1950 całkowicie odmieniła sytuację Japonii. To pokazuje, że Amerykanie potrafią zachowywać się elastycznie. Jeszcze rok temu Waszyngton oddawał władzę nad Europą w ręce Berlina, zaś dziś my jako Trójmorze+ jesteśmy w stanie wypromować się na stabilnego sojusznika zapewniającego Ameryce realizację jaj interesów oraz uwalniającego jej siły do tego by je koncentrowała na Pacyfiku. To jednak w wielkim stopniu zależy od nas samych.

Marek Oktaba

SourceRedakcja

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »