fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

18.6 C
Warszawa
wtorek, 30 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Najlepsze miejsce na świecie (3)

Warto przeczytać

W świetnie się sprzedającej książce pana Jacka Bartosiaka „Najlepsze miejsce na świecie” w pewnym miejscu pojawia się ważny termin „gra o sumie zerowej”. Oto stosowny cytat: „Gdy zasady obowiązujące w ramach systemu współzależności wynikających z codziennie dokonujących się przepływów strategicznych są kwestionowane, dochodzi do poszukiwania lewarów oddziałujących na interesy drugiego państwa, tak by można było je zmusić do takiego czy innego zachowania. Wówczas te wszystkie relacje i powstające w związku z nimi współzależności – jak chociażby kontrola czyjegoś łańcucha dostaw, surowców czy korytarza komunikacyjnego – tak, zdawałoby się, wolne w dobie globalizacji, stają się lewarami, o które toczy się rywalizacja. Pojawia się gra o sumie zerowej, która już tyle razy prowadziła świat na krawędź przepaści”  (s. 131).

W dobrej ekonomii gra przynosi sumę dodatnią. Na transakcji zyskuje i sprzedający, bo zwiększa się jego przychód, jak i kupujący, bo otrzymał potrzebny dla siebie produkt lub usługę. Tak się dzieje, gdy cena jest sprawiedliwa. Nie zawsze taką jest. Bywa, że cena obowiązująca na rynku jest niesprawiedliwa, bo narzucona takimi czy innymi uwarunkowaniami. To może zachodzić w skali międzypaństwowej, na przykład wtedy, gdy korzyści, jakie Polska i kraje naszej strefy czerpią z integracji europejskiej, są wyraźnie niższe niż korzyści czerpane przez Zachód. To może opisywać stan poprzedzający sytuację z książki Bartosiaka, gdy następuje kwestionowanie danego stanu rzeczy, a w pewnej perspektywie wojna. Wówczas to zamiast gry o sumie dodatniej uzyskujemy grę o sumie zerowej. Jeżeli ktoś coś uzyskuje, to poprzez odebranie drugiemu.

Potrzebujemy mądrej ekonomii, bez gry o sumie zerowej. Książka Bartosiaka poświęcona jest głównie armii, a nie ekonomii. Jednak zawarte tu konkluzje winny mieć swe zastosowanie dla wszystkich sfer życia ludzkiego. Z tego, że jesteśmy od siebie współzależni, wcale nie musi wynikać, jedne drugiego nieuchronnie musi zjadać. Czy przedsiębiorca stara się zjeść, zniszczyć swoich klientów? Byłoby absurdem, gdyby tak czynił. I podobnie powinno być na każdym poziomie społecznym czy politycznym.

Od wielu tysięcy lat wewnątrz małżeństw była stosowana przemoc fizyczna i dla wszystkich było oczywiste, że skoro mąż jest silniejszy od żony, to ma ją bić. Od pewnego czasu to się zmieniło i okazuje się, że związki oparte na szacunku i miłości są lepszym miejscem rozwoju niż te oparte na biciu. Analogicznie jest w relacjach międzynarodowych, tyle tylko, że tu jeszcze nie upowszechniło się spostrzeżenie, że wyniki gospodarcze są lepsze tam, gdzie relacje kształtowane są fair, bez tego, gdy silniejszy rozciąga swą władzę nad słabszym. Dziwna poprawność polityczna każe wszystkim powtarzać mantrę „między państwami są tylko interesy” i tym samym usprawiedliwiać przemoc, zamiast dostrzec, że najlepszym interesem jest, gdy zarówno silniejszy, jak i słabszy budują dobro wspólne.

Bartosiak szydzi z naiwnych, jego zdaniem, a licznych od 70 lat wezwań do zachowania pokoju: „ludzkość miała wyciągnąć wnioski i nauczyć się żyć bez wojen oraz ostatecznie pojąć, że porozumienie jest lepsze niż wzajemne zabijanie” (s. 507). Jednak treść tych wezwań była słuszna, natomiast niesłuszna była idąca w ślad za nimi zachęta, by „odpuścić sobie” cały trud troski o obronność oraz właściwe funkcjonowanie społeczeństwa, a zamiast tego skupić się tylko na konsumowaniu lub na infantylnych cwaniackich gierkach, o których Bartosiak tyle krytycznego pisze w swojej książce.

Pokój wymaga mnóstwa pracy i to było oczywiste 70 lat temu. Robert Schuman pisał: „Jeśli chcemy, aby pokój stał się trwałym zwycięstwem odniesionym nad wojną, musi być budowany wspólnie, przez wszystkie narody, łącznie z tymi, które jeszcze niedawno zwalczały się wzajemnie i które narażają się ponownie na starcie w krwawych i okrutnych rywalizacjach. (…) Powracamy do chrześcijańskiego prawa szlachetnego, lecz pokornego braterstwa. I wyciągamy rękę do naszych niedawnych wrogów co byłoby paradoksem, który zdumiewałby nas, gdybyśmy nie byli chrześcijanami, być może nieświadomymi, nie tylko, aby przebaczać, lecz aby budować wspólnie Europę jutra”. To dopiero później zaczęto głosić, że niczego już nie trzeba budować, bo historia się zakończyła. Bartosiak to ostatnie słusznie krytykuje, zaś w gruncie rzeczy sam nie jest daleki od myśli Schumana. A ten cytat z Schumana ma następujący dalszy ciąg: „Ta polityka nie jest inspirowana jakimś sentymentalnym pacyfizmem. (…) Ufamy interesom, decyzjom i przeznaczeniu tej nowej wspólnoty państw, wcześniej ze sobą rywalizujących. Ta nowa polityka opiera się na solidarności i wzrastającym zaufaniu”. Schuman argumentował, że najlepszym interesem jest dobrze współpracować.

Papież Benedykt XVI napisał: „Miłość w prawdzie (…) stanowi zasadniczą siłę napędową prawdziwego rozwoju każdego człowieka i całej ludzkości” (Caritas in veritate 1). Książka Bartosiaka zawiera zachęty, by pokochać to nasze „najlepsze miejsce na świecie”, choć na pozór wszystko tu jest opisywane chłodnym językiem geopolityki. To jednak tylko maskirowka. Gdy Bartosiak pisze „Ukraiński wysiłek zmienia uwarunkowania geostrategiczne regionu i właściwie całej Eurazji” (s. 12) to ujawnia, żegeografia maleje wobec ludzkiej odwagi oraz miłości do ojczyzny. I ma kruchą nadzieję, że ze względu na miłość do ojczyzny to nawet polscy biurokraci zaprzestaną pchać „puste taczki”.

Słowo „miłość” było tyle razy nadużywane, iż faktycznie jest uzasadnione, by zastępować je innymi określeniami. Lepszym może być „dusza”. U Bartosiaka czytamy: „Reforma wojska, sama wojna również, podobnie jak sztuka stanowi pochodną duszy społeczeństwa i jego organizacji” ((s. 398). Bartosiakowi słusznie chodzi o duszę i by w niej, zamiast kurczowego trzymania się schematów postkolonialnych, rozkwitała świadomość, że podejmując wysiłek mamy szansę, by poprawić swój los.

Po geopolitycznych mapach przesuwają się i dusze, i miłości. Rosja ma swą siłę napędową w postaci miłości do wizji swego wielkiego kraju, przed którym ma drżeć ze strachu cały świat. Ta miłość nie jest oparta na prawdzie, jak by zauważył Benedykt XVI. Coś podobnego można by powiedzieć o tak widocznej w Polsce miłości do instytucji Brukselskich, połączonej z wiarą, iż Zachód Europy zagwarantuje Polsce pomyślność materialną; ta miłość równocześnie połączona jest z życzeniem śmierci dla tych, którzy usiłują prowadzić politykę asertywną. Trwają pojedynki między miłościami. Książka Jacka Bartosiaka, pisana bez zaangażowania na rzecz któregokolwiek ze stronnictw naszej wojny polsko-polskiej, może się przydać do tego, by swymi bogatymi treściami, podawaną prawdą, nieco przekierowywać te rozmaite miłości – na drogę dobra wspólnego.

Marek Oktaba

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »