Nicolas Lerner, francuski ekspert ds. bezpieczeństwa, ostrzegł polityków nie tylko przed rosyjskimi szpiegami, ale także chińskimi. Uważa jednak tych drugich za mniej niebezpiecznych, gdyż według niego wywiad Chin nie jest tak mocno rozwinięty, jak ten kierowany przez Moskwę. „Chiny utrzymują pod dyplomatyczną przykrywką sieć, która jest znacznie mniej rozwinięta, niż ta w Rosji” – powiedział Lerner.
Chociaż ekspert rozmawiał z ustawodawcami w lutym, szczegóły tego spotkania i jego raport „Euraciv” został opublikowany, dopiero z końcem kwietnia.
Na szczycie listy zagrożeń została umieszczona infiltracja ze strony Rosji. Ekspert ostrzega, że kraj ten może nadawać swoim agentom status dyplomatyczny, aby wspomóc ich wysiłki we Francji. Twierdzi, że jego agencja wykryła kilka przypadków kontaktu francuskich parlamentarzystów z podejrzanymi zagranicznymi szpiegami, podającymi się za dyplomatów. Na dodatek, już nie raz w przeszłości zdarzyło się, że tacy agenci uzyskiwali dostęp do wysoko postawionych polityków, nieświadomych zagrożenia. To ulubiona taktyka Rosjan. Niestety, nie tylko Rosjan, także Chińczycy posługują się podobnymi metodami infiltracji.
Nic dziwnego więc, że politycy głównego nurtu w Europie i Ameryce często wykorzystują tę sytuację, oskarżając swoich przeciwników politycznych i medialnych o potajemne posiadanie rosyjskich powiązań. Jednak podczas lutowego spotkania z ustawodawcami Lerner sugerował, że we Francji nie wygląda na to, by którakolwiek partia była manipulowana przez rosyjskich agentów. Ostrzegał równocześnie, że zarówno Rosja, jak i Chiny sieją dezinformację w nadziei na ostateczne zdyskredytowanie Francji na arenie światowej.
Przeczytaj także:
- Wojna rosyjskich szpiegów
- Tiny Kox podejrzany o działania na rzecz Moskwy
- Jak Wielka Brytania wybiela Komunistyczną Partię Chin
Uważa przy tym, że zamknięcie w Europie dostępu różnym rosyjskim mediom po ataku Rosji na Ukrainę było konieczne. Twierdzi stanowczo, że takie uprawnienia cenzorskie powinny być możliwe do wykorzystania przez rządy w przyszłości.
Nie tylko Lerner, ale też urzędnicy wywiadu Norwegii i Szwecji obawiają się szpiegów udających dyplomatów. Oba te kraje wydaliły niedawno pracowników rosyjskich ambasad z obawy, że są w rzeczywistości agentami.
