Amerykański sekretarz obrony Lloyd Austin, japoński minister obrony Hamada Yasukazu i południowokoreański minister obrony Lee Jong-Sup wyrazili przy tym „głębokie zaniepokojenie i potępienie programów Korei Północnej dotyczących broni masowego rażenia i rakiet balistycznych”. Wydaje się, że za tymi dość dyplomatycznymi słowami może kryć się całkiem poważna sprawa.
Trzej przywódcy wydali wspólne oświadczenie, które potępia „niedawne domniemane wystrzelenie przez Koreę Północną pocisku balistycznego w kosmos”. W odpowiedzi wyrazili gotowość do zwiększenia współpracy. Administracja Stanów Zjednoczonych rzadko wypowiada się o kwestiach nuklearnych, jednak tym razem amerykańskie władze „potwierdziły swoje niezłomne zobowiązania sojusznicze wobec Japonii i Korei Południowej, wspierane przez pełen zakres możliwości USA, w tym nuklearnych”.
Brent Sadler, ekspert ds. marynarki wojennej i Azji w Heritage Foundation, powiedział, że „zarówno Japonia, Korea Południowa, jak i Stany Zjednoczone postrzegają działania Korei Północnej w ciągu ostatniego roku czy półtora, jako powrót do bardzo prowokacyjnej ery”. Dodał także, że „Zaczynają wracać do starej normalności, starych kampanii nacisku słownego z przeszłości. Myślę, że być może zobaczymy powrót, do niektórych z nich. Dlatego wspomnieli o energii jądrowej”.
Sadler wspomniał też o niedawnej wizycie amerykańskiego okrętu podwodnego, załadowanego pociskami balistycznymi w południowokoreańskim porcie Pusan. Oprócz pocisków na pokładzie znajdowali się także urzędnicy z Japonii i Południowej Korei. Były marynarz atomowego okrętu podwodnego ocenił, że taka sytuacja jest „bardzo niezwykła” i musiała służyć wzmacnianiu wzajemnych relacji trzech państw.
Współdzielenie danych pomocnych w poprawianiu skuteczności obrony przeciwrakietowej jest częścią zawartej między Japonią a Koreą Południową umowy o ogólnym bezpieczeństwie informacji wojskowych (GSOMIA). Projekt ten od dawna jest też wspierany przez USA.
Choć niepokój w regionie budzi głównie Korea Północna, to wspólne oświadczenie nie ograniczało się tylko do niej. Współpraca ma obejmować także „inne (nienazwane) kwestie bezpieczeństwa regionalnego” oraz „pogłębienie trójstronnej współpracy w kluczowych kwestiach w celu promowania wolnego i otwartego Indo-Pacyfiku, w tym wymiany informacji, konsultacji politycznych na wysokim szczeblu i ćwiczeń trójstronnych”.
Przeczytaj także:
Wspomniano także o konieczności „szybkiego przeprowadzenia ćwiczeń w zakresie interwencji na morzu oraz ćwiczeń antypirackich”. Należy zwrócić uwagę na fakt, że w regionie Indo-Pacyfiku nie prowadzono ostatnio zbyt wielu wspomnianych w oświadczeniu operacji antypirackich. Jest to jednak wynikiem znaczącego osłabienia pirackiej aktywności po 2004 r., kiedy szalejące u wybrzeży tsunami zniszczyło wiele portów, w których piraci stacjonowali.
Oprócz tego sojusznicy zaznaczyli, że podzielają „obawy dotyczące działań niezgodnych z prawem międzynarodowym, w szczególności z Konwencją Narodów Zjednoczonych o prawie morza”, jednocześnie podkreślając „znaczenie pełnego poszanowania prawa międzynarodowego, w tym wolności żeglugi i przelotu oraz innych zgodnych z prawem sposobów korzystania z morza”. Łatwo w tym dopatrywać się aluzji do Chin, które nagminnie naruszają tę konwencję.