fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

17.7 C
Warszawa
wtorek, 8 października, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Wolność słowa w Brazylii jest poważnie zagrożona

Cyfrowy aktywizm może być narzędziem walki o demokratyczne wartości, ale i drogą narzucania programów o charakterze ideologicznym. Widać to szczególnie w przypadku krajów o skomplikowanym krajobrazie politycznym i medialnym, takich jak Brazylia. Działająca tam organizacja Sleeping Giants Brasil otrzymała w latach 2022 i 2023 dotacje w wysokości ponad 2,4 mln reali (około 430 tys. euro) od Fundacji Forda oraz kierowanej przez George’a Sorosa Fundacji Społeczeństwa Otwartego (OSF). W ten sposób uwikłała się w sieć wpływów i interesów, które przeczą jej rzekomej bezstronności, a nawet legalnym granicom aktywizmu – zauważa „La Gaceta”.

Warto przeczytać

Organizacja Sleeping Giants Brasil (SGBR) określa się jako bezpartyjną. Jednak, jeśli prześledzimy jej działania, zauważymy, że są one najczęściej wymierzone w media o charakterze konserwatywnym. Przykładem tego jest m.in. kampania toczona przeciwko brazylijskiej stacji radiowej i telewizyjnej Jovem Pan. Za sprawą działań SGBR przeszło 60 firm anulowało swoje kontrakty reklamowe z tą stacją, która postanowiła bronić swoich racji w sądzie. SGBR uznało, że Jovem Pan dopuściło się zniesławienia, a efekty tego mają olbrzymi skutek w sferze brazylijskiej wolności słowa, pokazując jednocześnie, jak działa współczesna taktyka „anulowania” i nacisków oraz gdzie leżą jej etyczne i prawne granice.

SGBR powiązane jest z różnymi graczami brazylijskiej sceny politycznej, zwłaszcza z jej lewej strony – jak Guilherme Boulos czy Manuela d’Ávila. Zaangażowanie w wydarzenia z Najwyższym Sądem Federalnym (STF) pozwala powiązać organizację także z ministrem Alexandrem de Moraesem, przez co deklarowana bezstronność jest coraz trudniejsza do obronienia.

Jedna z założycielek SGBR, Mayary Stelle, wzięła udział w panelu STF dotyczącym zwalczania dezinformacji. W swoim wystąpieniu poddała krytyce wolność panującą w internecie. Takie stanowisko jest coraz częstsze wśród przedstawicieli ruchów rzekomo zwalczających dezinformację. Wydaje się, że ich faktycznym celem może być zwyczajne cenzurowanie treści o odmiennej orientacji ideologicznej.

Także fakt, że SGBR finansowane jest przez OSF i Fundację Forda budzi pewne zastrzeżenia co do faktycznych celów tej organizacji. Fundacje te bowiem poświęcają wiele środków na finansowanie grup atakujących konserwatywne głosy. Oznaczałoby to, że rzeczywistym celem działań grupy jest promowanie lewicowego programu, a nie zapewnienie pluralizmu czy zrównoważonej demokracji.

Dowodzi temu także milczenie SGBR w przypadku kontrowersyjnych spraw, które pozostają niewygodne dla lewicy – jak skandal Mynd8, w przypadku, którego zniesławienie doprowadziło do samobójczej śmierci Jéssici Canedo. Mamy więc wyraźną selekcję kampanii medialnych wytaczanych przez SGBR i już na tym poziomie można kwestionować obiektywizm i bezstronność organizacji.

Wspomniany skandal z firmą Mund8 polegał na tym, że zaangażowała się ona w kampanie zniesławiające, wykorzystując zarządzanie profilami cyfrowymi. Fałszywe oskarżenia i masowe nękanie w internecie doprowadziło w końcu do śmierci Jéssici Canedo. Pokazało to opinii publicznej, jak tragiczne skutki może nieść nadużywanie władzy w cyfrowym świecie.

SGBR zignorowało ten przypadek, co pokazuje ich hipokryzję i podwójne standardy. Grupa pod pretekstem walki z dezinformacją wspiera agresywne, nienawistne głosy i prześladowania wymierzone w konserwatystów.

Sprawa SGBR jest bardzo ważna, bo wskazuje na szersze zjawisko: cyfrowy aktywizm może być w łatwy sposób przekształcany w narzędzie walki o ideologiczne interesy. Dlatego sądowa wygrana Jovem Pan w sporze przeciwko SGBR jest w gruncie rzeczy zwycięstwem wolności słowa. Pokazała, że nie ma akceptacji dla cenzurowania konserwatywnych głosów, tylko dlatego, że robi się to pod pretekstem „walki z dezinformacją” czy „zwalczania mowy nienawiści”.

Rok więzienia za krytykę FSS

Niestety wygrana Jovem Pan jest tylko jednym z nielicznych przykładów triumfu praworządności i zdrowego rozsądku. Możemy też znaleźć wiele przykładów, kiedy praworządność nie pojawiła się w brazylijskich mediach. Obawy o tamtejszą wolność prasy i prawa obywatelskie budzi między innymi sprawa Jacksona Rangela, dziennikarza, który ponad rok spędził w zamknięciu, choć nie postawiono mu formalnych zarzutów.

Raquel Derevecki na łamach „Gazeta do Povo” pisał, że uwięzienie Rangela, do którego doszło w grudniu 2022 r., trwało 368 dni. Działo się to na zlecenie ministra Alexandre de Moraesa, mimo że Prokuratura Federalna (MPF) wnosiła o unieważnienie zarzutów z powodu nieprawidłowości proceduralnych i braku dowodów przestępstwa. Pokazuje to, jak niebezpieczny stał się brazylijski system sprawiedliwości, w którym prawo do uczciwego procesu, mniej znaczy od arbitralnych decyzji rządzących polityków.

Rangel jest właścicielem gazety „Folha do ES”, ma czterdzieści lat doświadczenia w pracy dziennikarskiej. Uwięziono go z powodu kontrowersyjnych i niejasnych zarzutów. Gabriel Quintão, prawnik reprezentujący Rangela, określił tę sprawę jako „naruszenie bezstronnego procesu, coś o charakterze średniowiecznym”. Dziennikarz miał już wiele razy kłopoty z prawem z powodu swoich krytycznych artykułów. Sam twierdzi, że jego uwięzienie ma symboliczny charakter i jest atakiem na wolność prasy, praworządność i demokrację. „Byłem ofiarą antydemokratycznych działań, które naruszyły należyty proces sądowy, porządek konstytucyjny i wszelkie wyobrażalne wartości cywilizacyjne” – powiedział Rangel w wywiadzie udzielonym „Gazeta do Povo”.

Sprawa Rangela stała się tym trudniejsza, że Prokuratura Generalna Espírito Santo próbowała obejść decyzję Diasa Toffoli, który nakazał respektowanie tajemnicy źródła dziennikarskiego i zaniechanie przez prokuraturę działań wymierzonych w dziennikarzy chroniących swoich informatorów.

MPF określiło te działania jako „próbę zainicjowania nowego frontu prześladowczego”, które prowadzić może do dalszego upolityczniania wymiaru sprawiedliwości. Choć w sprawie Rangela interweniowało wielokrotnie Brazylijskie Stowarzyszenie Prasy (ABI), a za jego uwolnieniem opowiadało się także MPF, dziennikarz pozostał w więzieniu. Wielu Brazylijczyków uważa, że jest to przykład naruszania praw człowieka, a także ograniczania wolności słowa.

W tym przypadku nie chodzi jednak tylko o losy jednostki. To element narastającego trendu: represji prasy, zamachów na wolność wypowiedzi – dotyczących przede wszystkim tych, którzy krytykują władzę. Brazylijska demokracja jest dziś poważnie zagrożona.

SourceLa Gaceta

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły