Polska, będąc (jak to opisuje brytyjski historyk Norman Davies) sercem Europy – „od zawsze” zaznaczała w niej własny ślad. Dość wspomnieć Bolesława Chrobrego, który według Teodora Parnickiego: „Miast złotych orłów cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, wybrał srebrne orły i polską koronę, jako wyraz umocnienia dziedzictwa Mieszka I, autora chrystianizacji Polski i gwarancję niepodległego bytu państwowego”.
Piszę te słowa nie przypadkiem dzień po tym, jak Chorwacja, kraj stanowiący od lat kierunek wakacyjnych podróży Polaków, weszła jako 20 państwo do strefy Euro i jednocześnie do strefy Schengen. Symbolicznym wyrazem tego wydarzenia było otwarcie granicznego szlabanu na przejściu z sąsiednią Słowenią. Skoro mówimy o inflacji, jako jednym ze skutków agresji Rosji w Ukrainie, post pandemicznych zakłóceń łańcuchów dostaw, zmian klimatycznych etc., to pojawia się pytanie: czy, aby na pewno europejska waluta stanowi skuteczne remedium na to dokuczliwe zjawisko?
A może raczej europejska waluta sprawia, że przeciekająca szalupa, w której w dodatku pasażerowie wiosłują w przeciwnych kierunkach, a inni wyrywają sobie ster – zamiast dotrzeć do bezpiecznego portu, zrównoważonego rozwoju i wzrostu gospodarczego – pogrąży się w odmętach chaosu gospodarczego, pogłębiającej się nierównowagi i kolejnych kryzysów?
Słabości Europy bywają jej siłą w sytuacjach skrajnych. Jednak dążenie do tego, by zasłużyć na miano prymusa w opinii eurokratów (w dodatku pozbawionych demokratycznego mandatu, że o traktatowych prerogatywach już nie wspomnimy) – nie gwarantuje sukcesu. Skoro jeździliśmy tak chętnie do Chorwacji, to także dlatego, że było tam dla nas tanio. Konia z rzędem temu, kto zagwarantuje, że zamiana kuny na euro nie uszczupli przychodów chorwackiego budżetu z turystyki – narodowego przemysłu tego kraju.
Przeczytaj także:
- Era drogiego pieniądza opanuje Europę
- Czy „pusty pieniądz” naprawdę był pusty?
- Połowa Francuzów ma „ambiwalentny stosunek do europejskiego pieniądza”
Europa, jako jedno z globalnych centrów gospodarczych, straciła takie flagowe marki jak: Volvo, Philips, Grundig czy Blaupunkt i to, pomimo że odznaczały się one wysoką jakością wykonania, estetyką i niezawodnością (dość wymienić produkowane w Polsce radiomagnetofony Kasprzaka na licencji Grundiga, które w wielu naszych domach służą po dziś dzień). Powodem były wysokie koszty pracy, brak innowacyjnych rozwiązań w sferze organizacji, zapóźnienia technologiczne i rozbudowane gwarancje socjalne, które uczyniły europejski obszar gospodarczy niekonkurencyjnym, a co za tym idzie mniej atrakcyjnym dla inwestorów.
Jeśli ktoś sądzi, że euro jako wspólna waluta w połączeniu z coraz bardziej restrykcyjnymi dyrektywami, absurdalnymi niekiedy regulacjami i kazuistycznym traktowaniem przepisów prawa podatkowego, konsumenckiego, czy norm sanitarnych zmienią ten stan rzeczy, ten podkłada w istocie lont pod i tak kruchy gmach, któremu na imię Europa.
Wspólnota Europejska, tak jak ją pojmowali Ojcowie Założyciele, ufundowana była na wartościach wyrosłych z kultury antycznej, prawa rzymskiego i filozofii chrześcijańskiej. Czynimy jednak wiele, by owe fundamenty osłabić, a nawet skruszyć. Nie zmieni tego, że Ursula von der Leyen w niedzielne przedpołudnie zapłaciła europejską walutą za kawę w Zagrzebiu, ani tym bardziej zacieranie różnic, które sprawiały, że przez wieki (jako Europa Ojczyzn), stanowiliśmy inspirację dla reszty świata.