fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

21.6 C
Warszawa
niedziela, 28 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Czy Putin jest szaleńcem a Zełenski politykiem stulecia? Mark Leonard odpowiada na pytania „El Mundo”

Warto przeczytać

Mark Leonard to założyciel i dyrektor think tanku European Council on Foreign Relations. Zdobył szerokie uznanie jako specjalista od geopolityki. Prowadzi cotygodniowy podcast Mark Leonards World in 30 minutes, często pisze teksty dla prestiżowych mediów, a jego książki tłumaczone były na wiele języków. Był dyrektorem ds. polityki zagranicznej w Centre for European Reform, a także dyrektorem Foreign Policy Centre – think tanku, który założył przy wsparciu Tony’ego Blaira. Przypisuje mu się zapoczątkowanie koncepcji Cool Britannia, ruchu kulturalnego i politycznego rozwiniętego w czasach, gdy Blair był premierem Wielkiej Brytanii. Hiszpański portal „El Mundo” przeprowadził z Leonardem rozmowę dotyczącą wojny rosyjsko-ukraińskiej i jej światowych konsekwencji.

Tydzień przed rosyjską inwazją napisał pan artykuł, którego tytuł można przetłumaczyć jako „Czy Putin zjednoczy Europę?”. Czy obecnie możemy wrócić do tego pytania?

Wydaje mi się, że obecnie Europa pokazała swoje zjednoczenie. W tej chwili sporym wyzwaniem będzie na pewno przyjęcie kolejnych milionów uchodźców z Ukrainy. Obawiam się jednak, że większym wyzwaniem dla europejskiego zjednoczenia mogą być rosnące ceny energii.

Wydaje się, że poparcie dla Macrona wzrosło, choć Putin wcale się z nim nie liczy. W lutym poparcie dla Joe Bidena nie było zbyt wysokie, a Boris Johnson miał problem z aferą „partygate”. Czy przywódcy krajów demokratycznych zyskali na wojnie?

Wcześniej wydawało mi się, że Macron może wygrać kolejne wybory – obecnie nie mam co do tego wątpliwości. Z jednej strony udało mu się pokazać, że potrafi zachować się jak przywódca światowej klasy – z drugiej strony jego rywale stracili na swoich relacjach z Rosją. W Stanach Zjednoczonych widzieliśmy natomiast szybkie zjednoczenie demokratów z republikanami na skalę praktycznie niespotykaną, choć ciężko powiedzieć, jak długo wytrzyma ten sojusz. Boris Johnson w Wielkiej Brytanii faktycznie mógł nieco odetchnąć z powodu wojny.

Czy wobec agresywnej postawy Rosji możemy spodziewać się światowego dążenia go posiadania broni jądrowej?

Nie wydaje mi się, by doszło do tego w najbliższym czasie. Spójrzmy na przykład na Niemcy. Gdyby uznały, że amerykański parasol nuklearny nie jest wystarczającym zabezpieczeniem, mogłyby opracować osobny program we współpracy z Francją i innymi europejskimi partnerami, ale bez rozwijania własnego, indywidualnego programu jądrowego. Aczkolwiek dzisiaj broni jądrowej nie postrzega się tak samo, jak w czasach wcześniejszych kryzysów. Kiedy Kaddafi dał się przekonać, by zawiesić swój program jądrowy, ale nie udzieliliśmy mu pomocy w czasie inwazji na Libię, stało się jasne, że brak broni jądrowej zwiększa szanse na stanie się celem agresji. Ukraina jest kolejnym przykładem – zrezygnowała z broni jądrowej w zamian za gwarancje bezpieczeństwa udzielone w ramach Memorandum Budapeszteńskiego. Kiedy została zaatakowana, została bez broni jądrowej i bez pomocy. Wydaje mi się, że to bardzo negatywny precedens.

Czy uważa pan Putina za szaleńca?

Nigdy nie poznałem Putina i z tej perspektywy trudno mi powiedzieć, czy jest szalony. Dla nas na Zachodzie rosyjska inwazja może wydawać się szokująca. Jej efekty wydają się odmienne od zamierzonych. Wydaje nam się nawet, że Putin więcej mógł osiągnąć bez wszczynania wojny. Dlatego w perspektywie europejskiej logiki działania Putina jawią się jako irracjonalne. Wcześniej Ukraina faktycznie była podzielona na część prorosyjską i proeuropejską, jednak agresja Rosji, aneksja Krymu i konflikt w Donbasie sprawiły, że nawet rosyjskojęzyczni obywatele Ukrainy zaczęli postrzegać Rosję jako wroga. Po zakończeniu wojny ciężko będzie odbudować reputację Putina na Ukrainie, jednak to za mało, by nazwać go szalonym.

Serbska analityczka Mira Milosevic w jednym z wywiadów stwierdziła, że w Rosji nie ma faktycznej opozycji. Że jedyna opozycja, jaka istnieje, została stworzona przez Kreml, by tworzyć iluzję demokracji. Czy podziela Pan to przekonanie?

Tak. Rosyjska polityka znacząco odbiega od zachodniej. Mówimy w niej o politycznych technologach. Od lat usiłuję zbadać i zrozumieć ten system. Uskutecznia się tam wiele różnych technik, w tym tworzenie fałszywych partii, ale też dyskredytowanie rywali poprzez skandale oraz zbieranie informacji poprzez media. Ten system polityczny jest bardzo brutalny i momentami zatrważający.

Wydaje się, że gdy tylko Kreml czuje się zagrożony, postanawia zmienić reguły gry. Ustawa o partiach była zmieniana aż 16 razy w ciągu ostatnich lat.

Tak, zacieśnia się tam kontrola informacji. Już wcześniej media należały do tamtejszych oligarchów, ale w tej chwili skupia je Putin. Trzeba jednak pamiętać, że ludziom takim jak Aleksiej Nawalny udało się stworzyć własne, niezależne media i w nich zakwestionować oficjalną narrację Putina.

Czy Zełenski został najlepszym politykiem tego stulecia?

Na pewno jednym z najbardziej zadziwiających. Wykazał się ogromną odwagą. Wie też, jak skutecznie komunikować się z ludźmi i zachować wysokie morale wśród ukraińskiego społeczeństwa. Musi mieć jednak świadomość, że do jego zadań należy teraz znalezienie kompromisu pozwalającego na ograniczenie przemocy. Odwaga i komunikacja to jedno, ale trzeba też umieć negocjować i przyjmować czasem trudne do przyjęcia warunki.

Czy ta wojna zmieniłaby się, gdyby został zabity?

Lepiej nie prowadzić tego typu spekulacji. Zresztą już wiele razy Zachód mylił się co do tego konfliktu i powinno nas to nauczyć pokory w snuciu swoich interpretacji. Niepokojące jednak pozostaje to, co postanowi zrobić Putin, kiedy w tej wojnie nie osiągnie wyznaczonych przez siebie celów. Przeraża i ogrom cierpienia, jaki może dotknąć naród ukraiński, i perspektywa rozrastania się konfliktu Rosji na Zachód.

Czy przez tę wojnę Europa nauczyła się w końcu języka władzy?

To musiała być bardzo szybka nauka. Widzimy stanowcze podejście do nakładania dotkliwych sankcji. Wcześniej ciężko było sobie wyobrazić tak szybkie zduszenie rosyjskiej gospodarki albo że Niemcy zwiększą tak bardzo wydatki na obronność. Zmiany dotykają także podejścia do polityki energetycznej i technologicznej. Wyzwaniem z pewnością będzie fala uchodźców. W każdym razie ostatnie tygodnie sprawiły, że Europejczycy nadrobili zaległości z dyskursów władzy, jakie nagromadzili przez ostatnie dekady.

Czy w sytuacji nowej konferencji jałtańskiej, której przewodziliby Rosjanie i Amerykanie, głos Europy byłby marginalizowany?

Ciężko sobie wyobrazić, że Joe Biden siada do negocjacji z Władimirem Putinem z pominięciem Europy. Prezydent USA chce załagodzić tę wojnę i to możliwie jak najszybciej. Więc obawy dotyczą przede wszystkim opóźnień. Gdyby w kolejnych amerykańskich wyborach w 2024 r. wygrał Donald Trump, wszystkie te negocjacje i naciski zapewne zostałyby wstrzymane. Z punktu widzenia Europy to dobrze, że kryzys pojawił się za rządów Bidena.

Przeczytaj także:
SourceEl Mundo

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »