fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

14.1 C
Warszawa
piątek, 26 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

W obliczu rosyjskiej inwazji i moralnej dyskredytacji Niemiec – kto stanie w roli europejskiego arbitra? – pyta Foreign Policy

Jeszcze na początku 2022 r. wydawało się, że przyszłość Europy leży w rękach Niemiec i Rosji. Jednak, kiedy Moskwa postanowiła zaatakować Ukrainę, doprowadziła przy okazji do geopolitycznego przetasowania. Znaczenie Niemiec i Rosji spadło, podniosło się znaczenie Wielkiej Brytanii i Polski. Na razie na europejską arenę powrócili też Amerykanie.

Warto przeczytać

Potęga gospodarcza Niemiec sprawiała, że to oni kształtowali życie rynkowe krajów należących do strefy euro, co nasiliło się i uwidoczniło jeszcze bardziej po kryzysie finansowym z 2008 r. Choć Berlin bywał krytykowany za swoje wybory dotyczące energetyki, polityki fiskalnej, imigracji czy dyplomacji, to rzadko spotykał się z jawnym sprzeciwem.

Rosja tymczasem postanowiła ponownie zaangażować się w europejską politykę, wykorzystując do tego dostawy energii, wewnętrzne ingerencje, a także swoją – jak się wtedy wydawało – potęgę militarną. Niemcy chętnie dobijali targów z Rosją, stając się najlepszym klientem Gazpromu w okolicy. Pokładając w Rosji spore nadzieje, Berlin (nie pierwszy raz w historii) dostarczał Moskwie gospodarcze i wojskowe technologie.

Tymczasem Stany Zjednoczone, które w XX wieku zaprowadziły pokój na Starym Kontynencie, wyraźnie straciły zainteresowanie nim. Waszyngton przeniósł swoją uwagę w inne regiony geopolityczne, uznając Europę za sprawę w zasadzie zakończoną – sukcesem. Od ataku z 11 września 2001 r. USA miały inne problemy, a kiedy częściowo się z nimi uporały, Chiny ściągnęły amerykańską uwagę na obszar Pacyfiku. Azja stała się dla Stanów ważniejsza od Europy.

Przeczytaj także:

Jednak, kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę, a Niemcy odpowiedziały podejrzanie nieśmiało, cały ten układ runął. Ani Rosja, ani Niemcy nie mogą utrzymać roli XXI-wiecznych arbitrów Europy. I podczas gdy kraje te spotykają się z powszechną krytyką (Niemcy, rzecz jasna, mniejszą niż Rosja), pustkę po nich wypełnia Wielka Brytania, Polska oraz parę innych krajów z Europy Środkowej – pokazując Zachodowi, jak należy reagować na wydarzenia na Ukrainie. Amerykanie tymczasem nie są zadowoleni z rozwoju wypadków, ale zwiększają obecność swoich wojsk przy wschodnich granicach Europy, a także dostarczają broń Ukrainie.

Najwięcej traci Rosja. Przed inwazją stopniowo odzyskiwała ona swoje europejskie wpływy – sięgając pod tym względem najwyższego poziomu od czasów zimnej wojny. Moskwa finansowała populistyczne partie polityczne w różnych krajach, osiągając w ten sposób wpływ na cudzą politykę wewnętrzną, manipulowała opinią publiczną poprzez szerzenie dezinformacji w mediach społecznościowych, sponsorowała wybranych europejskich przywódców itp. Do tego uzależniała wiele krajów od swoich zasobów energetycznych – na czele z Niemcami, które swoją gospodarczą potęgę budowały na tanim rosyjskim gazie. Jednocześnie agresywne środki militarne pozwoliły Rosji kontrolować ruchy migracyjne w Afryce Północnej oraz Syrii.

Dążenia Rosji zostały jednak powstrzymane przez Ukraińców. Nie udało się Rosji przywrócić imperialnego statusu, podporządkowując sobie Ukrainę. Na domiar złego w trakcie działań militarnych doszło do popełniania zbrodni wojennych, które jasno pokazały, że Europa nie jest miejscem dla tego reżimu. Nikt już nie mówi o przywróceniu dobrych relacji z Moskwą, może tylko kilku zdyskredytowanych polityków, których kariera opierała się na rublach – jak były kanclerz Niemiec Gerhard Schröder.

Inwazja sprawiła, że Europa odcięła Rosję od siebie. Niemcy jednak też mocno ucierpieli – ich rolę przejęły teraz kraje, które wcześniej nie mogły konkurować gospodarczo z Berlinem, ale teraz stanęły w centrum uwagi i pokazują, jak powinna wyglądać polityczna rozgrywka z Moskwą.

Dzieje się tak między innymi dlatego, że Niemcy straciły swój moralny autorytet. Uważały, że niechęć do przekazywania Ukraińcom broni jest wyrazem rozsądnej neutralności, która doprowadzi do stabilizacji. Tymczasem odebrano to jako akt słabości moralnej. Co prawda kanclerz Niemiec Olaf Scholz zapowiedział znaczne zwiększenie wydatków budżetowych na obronność, jednak nie znaczyło to dzielenia się z Ukraińcami posiadaną już ciężką bronią. I łatwo w tym dopatrywać się obaw przed reakcją Rosjan, jednak w obliczu zdecydowanej reakcji Estonii, taki strach Niemiec jest po prostu kompromitujący. Wydaje się więc, że w tym kraju nadal działają duże siły polityczne, które opowiadają się za przyjaźnią z Rosją i jej tanim gazem.

Inna sprawa, że z dzisiejszej perspektywy wyraźniej jeszcze widać, jak przez ostatnie dekady Niemcy prowadziły politykę prorosyjską – przedkładając interesy Moskwy nad państwa bałtyckie i środkowoeuropejskie. To podejście się nie sprawdziło. Ale decyzje w sprawie rosyjskiego gazu czy imigracji przysporzyły Niemcom także wielu wrogów na zachodzie Europy. Wydaje się, że jeszcze przez długi czas Berlin nie odzyska swojego dyplomatycznego autorytetu.

Sytuacja Francji też nie jest najlepsza. Prezydent Emmanuel Macron próbował rozmawiać z Putinem, ale rozmowy te nie przyniosły skutków. Czy były one naiwne, czy miały na celu promowanie roli Francji jako mediatora – to osobny wątek. Francja ma też napięte stosunki z Włochami, ponieważ wspierają inne strony konfliktu w Libii. Nie powiódł się też plan określany jako „europejska suwerenność”. Był mocno promowany na unijnej arenie przez Francję i miał polegać na zwiększeniu bezpieczeństwa w Europie przy jednoczesnym zmniejszeniu udziału Stanów Zjednoczonych w tej dziedzinie. Wydawał się właściwym kierunkiem, ale rzeczywistość ostro go zweryfikowała – Europa jest zbyt skłócona wewnętrznie, by nie polegać na interwencji USA w momencie faktycznego zagrożenia od strony zewnętrznych potęg, nawet kategorii Rosji.

Jednocześnie atak Rosji na Ukrainę okazał się okazją dla Polski i Wielkiej Brytanii, by pokazać ich zdolności przywódcze. Przed wojną Wielka Brytania znajdowała się w rodzaju europejskiego czyśćca ze względu na Brexit, a sytuacja Polski na unijnej arenie też nie była najlepsza z powodu prowadzenia konserwatywnej polityki wewnętrznej. Zarówno postępowi Europejczycy, jak i Amerykanie uznali Wielką Brytanię i Polskę za kraje dokonujące niewłaściwych wyborów, opowiadające się po złej stronie – bo odrzuciły integrację (Wielka Brytania) i demokrację liberalną (Polska).

Tymczasem to Wielka Brytania pod koniec stycznia – jako jedna z pierwszych – wysłała na Ukrainę spore transporty broni przeciwpancernej, a Polska nie tylko dostarczyła broń, ale także posłużyła za centrum logistyczne dla dostaw z innych zachodnich państw – nie mówiąc już o przyjęciu kilku milionów uchodźców z Ukrainy. Mateusz Morawiecki i Boris Johnson byli w Kijowie, by okazać wsparcie tamtejszemu rządowi, natomiast takiej wizyty nie udało się zorganizować prezydentowi Niemiec Frankowi-Walterowi Steinmeierowi, będącemu bliskim współpracownikiem Schrödera i propagatorem rosyjskich interesów w Berlinie.

Do Europy przybyło także 20 tys. amerykańskich żołnierzy – większość do wschodnich krajów NATO: Polski, Rumunii i krajów bałtyckich. Broń amerykańska powędrowała dalej – na Ukrainę. Prezydent USA nie dotarł do Kijowa, ale odwiedził Polskę i nie wyraził tu żadnej krytyki konserwatywnego rządu – widocznie jego administracja uznała, że nie ma co obrażać się na sojusznika za zbyt mało postępową politykę wewnętrzną, bo nie sprzyja to poprawie bezpieczeństwa w danym regionie.

Nadal nie jest jednak pewne, czy USA znów będą europejskim arbitrem. Administracja Bidena wcześniej chciała pewnie powtórzyć politykę Obamy – to znaczy zachować równowagę przez przyznanie partnerskim Niemcom roli lokalnego lidera, mogąc w ten sposób zresetować swoje relacje z Rosją. Ale teraz już nie da się takiego podejścia utrzymać. Niemcy nie dysponują odpowiednim autorytetem, a Rosja pokazała swoje oblicze.

Można zatem powiedzieć, że konkurs na stanowisko arbitra Europy pozostaje otwarty. Stanowisko to może zająć pojedyncze mocarstwo, ale też grupa. Choć bohaterem pozostaje dziś Ukraina – to jej geopolityczna rola sprowadza się do demaskacji Niemiec i Rosji oraz odebrania im kandydatury do wspomnianej roli. Stanów Zjednoczonych nie da się obecnie zastąpić w Europie, ale ich lokalne działania musiałyby zostać przejęte przez lokalnego partnera. Czy będzie to Wielka Brytania, Polska i inne kraje NATO broniące teraz bezpieczeństwa Europy – nawet jeśli ich polityka odbiega od amerykańskich preferencji? Zobaczymy.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »