Oto następcy tych, którzy z zimną krwią obserwowali, jak wykrwawia się miasto nieujarzmione – niszczą dziś dorobek materialny i duchowy naszego wschodniego sąsiada, w wyniku zbrojnej agresji z pogwałceniem prawa międzynarodowego i wszelkich reguł właściwych cywilizowanemu światu.
Nie przypadkiem więc hasło koncertu inaugurującego tegoroczne obchody rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, który odbył w sobotę 24 lipca z udziałem zespołu Kwiat Jabłoni i zaproszonych gości w Parku Wolności, tuż obok Muzeum Powstania Warszawskiego brzmiało „Wolne Serca”. Wszak to w imię wolności właśnie, w sprzeciwie wobec tyranii niemieckiego okupanta i w przeczuciu tego, że jeden totalitaryzm zastąpi przemocowe wprowadzenie ustroju, stanowiącego zaprzeczenie wszystkiego, co składa się na polską tradycję, kulturę i tożsamość – Warszawskie Dzieci poszły w bój!
W trakcie telewizyjnej transmisji koncertu, obok setek młodych widzów dostrzegłem w pierwszym rzędzie profesora Leszka Żukowskiego, którego epopeja powstańcza zakończyła się przy Placu Krasińskich, gdzie zabezpieczał bezpieczną ewakuację towarzyszy broni, a której epilogiem był KL. Dachau. Szczęśliwie przeżył, przez lata tworzył zręby przemysłu w zrujnowanym kraju, by następnie kształcić następców w macierzystej Uczelni, jakżeby inaczej – w Warszawie. Po dziś dzień pozostaje aktywny w radzie Fundacji Polskiego Państwa Podziemnego podobnie jak Jego coraz mniej liczni towarzysze broni.
Przeczytaj także
- 159. rocznica wybuchu Powstania styczniowego
- „Przejdą lata i wieki przeminą, pozostanie pamięć tamtych dni…”
- Żołnierz niezłomny – w rocznicę zamordowania rotmistrza Witolda Pileckiego
- Tak, jak gdyby nas nigdy nie było
Pamiętając o heroizmie Powstańców, tracimy z pola widzenia fakt, że Ci, którym dane było przeżyć, pomimo represji, szykan i braku możliwości awansu społecznego i zawodowego, w imię umiłowania Ojczyzny pracowali na rzecz jej pomyślnego bytu. Mimo trudności dnia codziennego i wbrew rzeczywistości czasów absurdu ekonomicznego wykorzeniana tradycji, kultury i religii. Nie przypadkiem więc ziemia zroszona powstańczą krwią, o której nasz wielki Rodak – Święty Jan Paweł II mówił 2 czerwca 1979 r. podczas mszy świętej w Warszawie, na ówczesnym Placu Zwycięstwa – „Niech zstąpi Duch Twój i odmieni oblicze Ziemi, Tej Ziemi” – wydała plon w postaci „karnawału Solidarności”, który dekadę później przyniósł wolność nie tylko nam, ale doprowadził do zburzenia Muru Berlińskiego.
Dlatego spory wokół Powstania Warszawskiego warto pozostawić specjalistom i badaczom historii. Dobrze rozumiał to świętej pamięci Prezydent Lech Kaczyński, który jeszcze jako Gospodarz Warszawy doprowadził do przywrócenia pamięci, oraz należnej czci i atencji Powstańcom (wówczas jeszcze dość licznym), przez Powołanie do życia Muzeum Powstania Warszawskiego. Jego funkcje i zadania daleko wykraczają poza misję placówek muzealnych, czego przywołany na wstępie tego tekstu koncert, był kolejnym widomym powodem. Nie przypadkiem, szczególny aplauz słuchaczy wzbudził utwór T. Love „Nie, nie, nie”, który w związku z wojną w Ukrainie nabrał nowej wymowy.
Powstanie Warszawskie stanowiło wszak wykonanie rozkazu dowódcy AK gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego, by począwszy od 21 lipca 1944 zajmować w ramach akcji Burza również duże miasta, tak aby wojska sowieckie powitać w roli gospodarzy. Dla nas, współczesnych rocznica ogłoszenia godziny „W” to przestroga, że wolność nie jest dana raz na zawsze. Pokój, którym mamy szczęście się cieszyć, to nie pretekst i powód do swarów, lecz zobowiązanie na rzecz zgodnej pracy dla dobra wspólnego. Pracowite i twórcze życie tych Powstańców, którym dane było przeżyć, stanowi najlepszy dowód i potwierdzenie tej tezy.