fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

15.2 C
Warszawa
poniedziałek, 29 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Dlaczego Ukraina nie przystępuje do rozmów pokojowych?

15 listopada podczas spotkana przywódców G20 na Bali prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski ogłosił swój plan pokojowy, który składa się z 10 punktów. Stało się to chwilę po jego wizycie w Chersoniu, mieście wyzwolonym spod rosyjskiej okupacji – informuje portal Kyiv Independent.

Warto przeczytać

Zełenski próbował przekonać światowych przywódców, że wygrana Ukrainy z Rosją leży w globalnym interesie. Pokazywał, że wezwania do zawieszenia broni nic nie dają, a Ukraińcom zależy na przywróceniu pełnej suwerenności. Podkreślał przy tym, że jej składnikami są między innymi bezpieczeństwo nuklearne oraz żywnościowe.

„Chcę, aby ta agresywna rosyjska wojna zakończyła się sprawiedliwie, na podstawie Karty Narodów Zjednoczonych i prawa międzynarodowego. Ukrainie nie powinno się proponować pójścia na kompromisy z jej narodowym sumieniem, suwerennością, terytorium i niezależnością”.

Zanim Ukraina wyzwoliła Chersoń, zachodnie media po raz kolejny zapełniły się dyskusjami na temat konieczności zawieszenia broni między Ukrainą a Rosją. Komentatorzy i politycy chcieli, aby Biały Dom zwiększył naciski na Ukrainę zmierzające do podjęcia negocjacji pokojowych, uważając, że alternatywą jest eskalacja konfliktu w stronę nuklearną, która miałaby być ostatecznym krokiem zdesperowanego w obliczu porażek prezydenta Rosji Władimira Putina.

Przeczytaj także:

„Sukcesy bojowe Ukrainy mogą pójść za daleko. Powrót całego Donbasu i Krymu pod kontrolę Ukrainy nie jest wart ryzykowania nowej wojny światowej” – twierdził na przykład profesor Charles Kupchan na łamach „New York Timesa” z 2 listopada.

Aktualnie Stany Zjednoczone trwają przy pełnym poparciu dla Ukrainy. Utrzymują politykę „nic o Ukrainie bez Ukrainy” i uważają, że powinna odzyskać całe swoje terytorium. Regularnie wysyłają też dostawy sprzętu wojskowego i amunicji.

Jednak ta postawa może się zmienić. Znakiem nowego podejścia może być wypowiedź generała Marka Milleya, przewodniczącego Kolegium Połączonych Szefów Sztabów. Podczas przemówienia w Economic Club of New York 9 listopada Milley powiedział: „Kiedy jest okazja do negocjacji, kiedy można osiągnąć pokój, należy ją wykorzystać”. Słowa te spotkały się z licznymi reakcjami amerykańskich urzędników, którzy tłumnie zapewniali Ukraińców, że administracja Waszyngtonu nie planuje nacisków na porozumienie pokojowe, jeśli rosyjskie siły nie opuszczą Ukrainy.

Niemniej, coraz częściej do mediów przenikają pogłoski, według których Waszyngton zaczyna zmieniać swój kurs w kwestii wojny na Ukrainie. 7 listopada „The Wall Street Journal”, powołując się na nieokreślonych amerykańskich urzędników, poinformował, że doradca ds. bezpieczeństwa narodowego USA Jake Sullivan rozmawiał ze swoim rosyjskim odpowiednikiem Nikołajem Patruszewem. Anonimowy informator twierdził, że Sullivan powiedział Zełenskiemu, aby zastanowił się nad „realistycznymi żądaniami i priorytetami w negocjacjach, w tym ponownym rozważeniem deklarowanego celu odzyskania Krymu przez Ukrainę”.

Zełenski w publicznych wystąpieniach podkreśla jednak, że celem Ukrainy pozostaje wyzwolenie Krymu.

Warunki pokoju

Głos w sprawie pokoju zabrał też Elon Musk – miliarder i od niedawna właściciel Twittera. Został jednak skrytykowany za zaproponowanie warunków, które uznano za prorosyjskie. Uważa on, że Ukraina powinna ogłosić neutralność oraz uznać Krym za terytorium rosyjskie. O losach pozostałych terenów będących pod rosyjską okupacją miałyby zdecydować referenda.

Takie warunki z pewnością zadowoliłyby Putina. Zostały zresztą pozytywnie odebrane przez jego rzecznika Dmitrija Peskowa.

Konkretność Muska była zaskakująca. Zachodni zwolennicy negocjacji rzadko mówią o konkretnych warunkach zawieszenia broni, zwykle pozostają przy ogólnikach, które można rozmaicie interpretować. Tak było na przykład w liście 30 członków Izby Reprezentantów z Kongresowego Koła Postępu ogłoszonym 24 października. Wezwali w nim do „wynegocjowania ugody i zawieszenia broni”, ale nie zwarli żadnych konkretów w kwestii warunków, na jakich miałoby do tego dojść.

To unikanie konkretów nie jest przypadkowe. Z ukraińskiej perspektywy nie ma bowiem znaczącej różnicy między propozycjami autorów listu i Muska. Neutralność, gwarancje bezpieczeństwa czy wymiana więźniów wydają się typowymi ramami, od których istotniejsze są kwestie terytorialne.

Rosja okupuje w tej chwili 18 proc. ukraińskich ziem, a kontrola możliwie największego terytorium – w tym stolicy – była głównym celem inwazji. Ukraińcy nie zadowolą się wycofaniem rosyjskich sił na linie sprzed inwazji 23 lutego. Rosjanie też takim rozwiązaniem nie byliby zadowoleni, oznaczałoby to porażkę ich „specjalnej operacji wojskowej”, bo nie doprowadziłaby do „wyzwolenia” żadnego terenu, na przykład Mariupola.

Dla Ukrainy ta wojna zaś nie jest walką o powrót do granic sprzed 23 lutego, ponieważ Rosja okupuje Krym i tereny na wschodzie tego kraju od 2014 r. – zatem ten scenariusz oznaczałby utratę ukraińskich ziem na rzecz agresywnego sąsiada, który zaprzecza ukraińskiej państwowości.

Wiarygodność Rosji

Głos przed G20 zabrał także minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow. Było to 15 listopada, w tym samym dniu, w którym Rosja zaatakowała ukraińską infrastrukturę energetyczną, wystrzeliwując dziesiątki pocisków cruise. Zdaniem Ławrowa Zełenski nie jest chętny do negocjacji, a wysuwane przez niego warunki nie są realistyczne.

Wydaje się, że Kreml bardzo chętnie zawiesiłby teraz broń. Od września Rosyjska armia odniosła wiele porażek i została wypchnięta już z 18 tys. kilometrów kwadratowych okupowanych terenów. Podczas zawieszenia broni Rosjanie mieliby czas na wyprodukowanie większych ilości amunicji i sprzętu wojskowego. Najprawdopodobniej zwiększyłaby też ilość posiadanych rakiet dalekiego zasięgu i dronów typu kamikadze (ulegających zniszczeniu podczas uderzenia w cel), przez co w przyszłości mogłaby ponowić zmasowane ataki, przełamać ukraińską obronę powietrzną i zadać kolejne straty w obszarze infrastruktury krytycznej.

Innym powodem, dla którego Rosja mogłaby chcieć zawieszenia broni, jest możliwość stworzenia, chociaż pozornego procesu szkolenia oraz zebranie odpowiedniego wyposażenia dla zmobilizowanych setek tysięcy obywateli. W tej chwili wielu niewyszkolonych i słabo zaopatrzonych żołnierzy rzucanych jest na front we wschodniej Ukrainie, w obwodzie donieckim, gdzie Rosjanie ponoszą poważne straty.

Inną sprawą jest wiarygodność Rosji – a w zasadzie jej brak. Putin niejeden raz udowodnił, że zwykłe porozumienie nie jest dla niego przeszkodą do agresji, tak samo, jak nie powstrzymują go zasady Karty Narodów Zjednoczonych.

Gdyby teraz Rosji uszło na sucho zajęcie 18 proc. terenów Ukrainy, zniszczenie jej infrastruktury, ataki na ludność cywilną itd., tylko dlatego, że Zachód zmęczony jest ekonomicznymi konsekwencjami wojny oraz obawia się eskalacji nuklearnej, to dlaczego miałaby nie ponawiać swojej agresji za jakiś czas? We wrześniu Rosja nielegalnie anektowała następne cztery regiony Ukrainy, wydaje się więc, że w razie zawieszenia wojny, kolejna inwazja zostanie tylko odłożona w czasie.

„Oto co Rosja ma do powiedzenia w kwestii rozmów pokojowych. Przestańcie proponować Ukrainie przyjęcie rosyjskiego ultimatum! Ten terror można zatrzymać tylko siłą naszej broni i zasad” – napisał na Twitterze Dmytro Kuleba, ukraiński Minister Spraw Zagranicznych, po tym, jak Rosjanie przeprowadzili masowy atak rakietowy.

Poparcie społeczeństwa

Obywatele Ukrainy też nie byliby zadowoleni z pokoju zawartego na rosyjskich warunkach. Ich nastawienie widoczne było w Chersoniu – najpierw, kiedy miasto zajęli Rosjanie, protestowali przeciwko nim, za co wielu trafiło do zaimprowizowanych więzień. Teraz, po wyzwoleniu miasta, ponownie wyszli na ulice, tym razem świętując. W końcu mogli bezpiecznie wyjść z domów i wrócić do poprzedniego życia.

Z politycznego punktu widzenia ustępstwa terytorialne ze strony Ukrainy są praktycznie niemożliwe. Zwłaszcza że nie tylko utrzymuje ona front w walkach z Rosją, ale nawet odnosi spore zwycięstwa.

Dodatkowo Zełenski został symbolem oporu Ukrainy i na nieugiętej postawie zbił kapitał polityczny. Zmiana nastawienia w jego przypadku nie miałaby żadnego sensu i prawie na pewno znacząco osłabiła jego poparcie.

Ukraina pragnie zwycięstwa, co widać w sondażach. Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii pod koniec października pytał obywateli o ich stanowisko w sprawie wojny i jej zakończenia. Okazało się, że zaledwie 10 proc. respondentów byłoby w stanie podjąć jakieś ustępstwa, jeśli Rosjanie przestaliby atakować miasta. Aż 86 proc. pytanych popierało dalszy opór zbrojny.

Pozostaje też kwestia wojska. Jeśli rząd ukraiński ustąpi i odda ziemie Rosjanom, setki tysięcy żołnierzy, którzy do tej pory ofiarnie stawiali opór i stracili wielu towarzyszy walki, poczuje się zdradzonych przez swoich dowódców i politycznych przywódców.

„Ukraińskie wojsko nie zaakceptuje żadnych negocjacji, porozumień ani kompromisowych decyzji” – zapowiedział głównodowodzący sił zbrojnych Wałerij Załużny. „Warunek negocjacji jest tylko jeden: Rosja musi opuścić wszystkie zdobyte terytoria” – dodał.

Rosja jest w stanie wiele poświęcić

Ci, którzy uważają, że Ukraina powinna czym prędzej zasiąść do negocjacji, często mówią, że wszystkie wojny kończą się negocjacjami pokojowymi. Nie jest to jednak prawda. A kiedy faktycznie tak się dzieje, to zwykle dlatego, że jedna ze stron nie ma innych możliwości, jak tylko prosić o pokój.

Tymczasem Ukraina odnosi kolejne sukcesy w walkach. Rosjanie tracą zdolność bojową. Sytuacja obraca się tak, że to Rosja może być stroną, która będzie dążyła do negocjacji.

Teraz, jednak gdyby to Ukraina poprosiła o pokój, Rosjanie najprawdopodobniej nie przerwaliby wojny. Dla Rosji nie istnieje naród ukraiński. Od 24 lutego Putin dąży do zmiażdżenia ukraińskiego oporu i w tej kwestii nic się nie zmieniło. Mało tego, dziś już wiemy, że Rosja jest w stanie poświęcić swoją gospodarkę i dobro swoich obywateli, by podbić Ukrainę.

Nie możemy jednak sądzić, że skutki wojny dotkną tylko Ukrainę (i Rosję). Śmierć dwóch polskich obywateli 15 listopada, na skutek trafienia pocisku w terytorium naszego kraju, symbolicznie przypomina nam o tym, że konsekwencje mają daleko większy zasięg.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »