fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

25.2 C
Warszawa
czwartek, 2 maja, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Turyści na morskich farmach wiatrowych – utopia czy potencjał?

W wielu opracowaniach i raportach dotyczących sektora offshore pojawia się opinia, że morskie farmy mogą być celem wycieczek turystów. O ile dla lądowej energetyki wiatrowej istnieją liczne przykłady wykorzystania farm jako atrakcji do zwiedzania, to rejs łodzią lub statkiem na często odległą lokalizację jest zupełnie innego rodzaju doświadczeniem. Pytanie, czy faktycznie przyciągającym turystów?

Warto przeczytać

Opinia, że morskie farmy wiatrowej mogą być atrakcyjnym celem dla współczesnego turysty, nie jest jednak tylko czysto teoretyczna. W Danii oraz Wielkiej Brytanii działa wiele firm oferujących wyprawy z możliwością przepłynięcia tuż pod łopatami turbiny. Istnieją także badania sugerujące, że turystom widok nadmorskiej farmy nie tylko nie przeszkadza, ale bywa też uznawany za szczególnie interesujący i zachęcający do zwiedzania.

Rejs plus wspinaczka

Kopenhaga ze względu na kanały, które znajdują się w obrębie miasta, nazywana jest czasami „małym Amsterdamem”. Położona nad cieśniną Sund stolica Danii, z licznymi zatokami i drugim co do wielkości na świecie mostem, oferuje liczne niekonwencjonalne wycieczki statkami turystycznymi, w tym rejs na farmę wiatrową, połączony z wejściem do wnętrza turbiny. Udostępniona do zwiedzania farma Middelgrunden, oddalona jest od Kopenhagi około 4 km. Warto wspomnieć, że po zainstalowaniu w 2000 roku, była to największa na świecie morska farma wiatrowa i pierwsza, której właścicielami byli członkowie lokalnej społeczności. Obecnie nadal 10 turbin jest własnością około 10 000 członków spółdzielni, a 10 należy do lokalnego przedsiębiorstwa energetycznego.

Koszt grupowego zwiedzania farmy to 12900 koron duńskich (ok. 1 700 EUR)

Turyści są przewożeni łodziami do turbiny, gdzie wspinają się 70 metrów po wewnętrznych drabinach, aby dotrzeć do gondoli, która pełni swego rodzaju funkcje tarasu widokowego. Jest to wyjątkowa okazja, ponieważ turbiny wiatrowe zbudowane po 2009 roku zwykle wyposażone są w windy. Zgodnie z przepisami winda przemysłowa może pomieścić tylko dwie osoby jednocześnie, z których jedna musi być profesjonalnym operatorem, co w praktyce uniemożliwia zwiedzanie osobom postronnym. „Zacofanie” technologicznie Middelgrunden jest w tym przypadku jej walorem i pozwala turystów na wejście i zwiedzanie siłowni łącznie z trudno dostępną gondolą. Działalność turystyczna na farmie prowadzona jest od blisko 20 lat, a ubiegłym roku operator zorganizował około 30 wycieczek dla 12osobowych grup. Jednym ze statutowych celów spółdzielni i powodem udostępnienia obiektu jest edukacja na temat energetyki wiatrowej. Prosty rachunek przychodów z organizacji wycieczki pozwala założyć, że taka działalność może być źródłem dodatkowego przychodu dla właścicieli farmy.

Łapać wiatr, złapać rybę

Bliskość stolicy, niewielka odległość od brzegu i możliwość wejścia na gondolę turbiny, to niewątpliwe (choć nadal niszowe) walory turystyczne farmy Middelgrunden. Kluczem do wykorzystania turbin wiatrowych wydaje się nie tylko sam dostęp do farmy, ale także swego rodzaju „odkrycie” jej dodatkowego potencjału. Interesującym przypadkiem jest elektrownia w brytyjskim nadmorskim kurorcie Skegness. Uruchomiona w 2009 roku farma Lynn i Inner Dowsing oddalona jest od brzegu o niespełna 5 km i stanowi główną determinantę morskiego krajobrazu. Budowa farmy spotkała się licznymi protestami lokalnej społeczności zarówno na etapie projektowania, jak i budowy. Już po wydaniu pozwolenia w maju 2004 roku doszło do szeroko zakrojonej i medialnej akcji protestacyjnej środowiska rybaków. Rybacy wycenili, że ich zarobki mogą zostać zmniejszone o 20% i zapowiadali, że protesty będą trwały, dopóki nie otrzymają odszkodowania od inwestora. Obawy o negatywny wpływ farmy na środowisko wyrażali także ekolodzy.

Po uruchomieniu farmy protesty zaostrzyły się, aż do 2012 roku, gdy ówczesny operator, firma Centrica Renewable Energy (brytyjski potentat gazowy) wdrożyła specjalny program współpracy z lokalną społecznością. Inwestor wsparł między innymi rozbudowę centrum edukacyjnego „Gibraltar Point National Nature Reserve”, które odwiedza rocznie 180 tysięcy turystów. Firma finansowała również monitoring ptaków, a także przekazywała środki na budowę domów kultury, organizowała lekcje i warsztaty w lokalnych szkołach. Jeśli chodzi o środowisko rybaków, to otrzymali oni po prostu rekompensaty finansowe, a także prawo do połowów na terenie farmy. Na terenie portu funkcjonuje co najmniej kilku rybaków, którzy oferują turystom rejsy wędkarskie między turbinami. Z badań własnych autora wynika, że dawni rybacy mają swego rodzaju monopol na połowy na terenie farmy. Biorąc pod uwagę, że fundamenty są naturalnym miejscem bytowania wielu gatunków ryb, wędkarze chętnie korzystają z oferty lokalnych właścicieli kutrów. W nieformalnych rozmowach z rybakami (często emerytowanymi) podkreślają oni dobre relacje i korzyści współpracy z właścicielem farmy.

Disneyland dla dorosłych

„To największe urządzenia obrotowe na świecie. Przyćmiewają skalę Boeinga 747. Na morzu są trochę nieziemskie” – czytamy w artykule Fortune, dwutygodnika o tematyce biznesowej wydawanego przez Time Inc. W tekście „Offshore wind farms lure tourists eager to see biggest rotating devices on the planet” z 18 lutego 2023 r. Jeremy Firestone, profesor University of Delaware, opisuje wizytę grupy studentów na farmie wiatrowej u wybrzeży Rhode Island. Profesor określił wrażenia studentów jako „Disneyland dla dorosłych”. Farma wiatrowa Firestone, około czterech mil od Block Island, działa od 2016 roku. Była to pierwsza komercyjna morska farma wiatrowa w USA i od początku była wyznaczona jako cel wycieczek edukacyjnych. Co roku operator farmy organizuje około 5 rejsów dla różnego rodzaju grup. Oprócz studentów i naukowców, dla których wyprawa jest częścią edukacji lub badań organizowane są także typowe rejsy turystyczne połączone z lunchem na otwartym morzu i zwiedzaniem pobliskiej latarni morskiej.

„Nerdy” na wiatraku

Zwiedzanie morskich farm wiatrowych wpisuje się w coraz bardziej popularny nurt turystyki przemysłowej (określanej żartobliwie jako turystyka „nerdów”). To widoczny na całym świecie trend poszukiwania nowego rodzaju wrażeń i doświadczeń wśród miłośników techniki. Funkcjonujące obiekty przemysłowe, w tym zapory wodne, kopalnie, kamieniołomy, a nawet platformy wiertnicze na morzu, czy farmy wiatrowe mogą być jednak interesujące nie tylko dla wąskiej grupy zapaleńców, ale także dla tzw. przeciętnego turysty. Wyprawa morska na wielkoskalową farmę wiatrową połączona z interesującą prezentacją to także bezpośrednia forma szerokorozumianej edukacji nt. technologii OZE, która jest zadaniem każdego z inwestorów. Nawet w krajach, które mają rozwinięty sektor morskiej energetyki wiatrowej, jak Wielka Brytania, budowanie akceptacji dla energetyki wiatrowej wydaje się ważną kwestią. Co prawda badanie przeprowadzone w zeszłym roku przez naukowców z brytyjskiego Oxford Brookes University wykazało, że ogólny wpływ morskich turbin wiatrowych na turystykę wydaje się stosunkowo łagodny, a czasem pozytywny, to ci sami naukowcy wyrażają obawy, że nastawienie może zmienić się, gdy turbiny staną się powszechne. Ten efekt znamy z lądowej energetyki wiatrowej, gdzie pierwsze farmy budziły pozytywne zainteresowanie, ale ich masowość w krajobrazie w najlepszym wypadku powoduje obojętność. W uzyskaniu akceptacji społecznej dla rozwoju sektora offshore duże znaczenie ma angażowanie się inwestora się we wsparcie potrzeb lokalnych społeczności, w tym lokalnego biznesu.

Bałtyckie farmy za daleko dla polskiego turysty? Zależy jakiego

Polskie prawo wyklucza przybrzeżne obszary w pasie morza terytorialnego z inwestycji w morskie farmy wiatrowe. Zlokalizowane w Polskiej Wyłącznej Strefie Ekonomicznej (PWSE) famy będą oddalone co najmniej 12 mil morskich, co oznacza, że praktycznie nie będą widoczne z brzegu. Z jednej strony zmniejsza to ewentualny wpływ na krajobraz i tym samym ryzyko konfliktu społecznego, ale jednocześnie nie będzie budziło naturalnej ciekawości i chęci zobaczenia z bliska potężnych przemysłowych konstrukcji. Ewentualny kilkugodzinny rejs będzie też nie tylko kosztowny (ze względu na czas i zużycie paliwa), ale także niekomfortowy dla przeciętnego turysty – chociażby z powodu ryzyka wystąpienia choroby morskiej. Położone w PWSE farmy wiatrowe mogą być jednak celem dobrze rozwiniętego w Polsce sektora wędkarstwa morskiego. W dostępnych raportach dotyczących wpływu na środowisko przyszłych farm wiatrowych opisywane jest oddziaływanie o charakterze pozytywnym. Efekt „sztucznej rafy” może doprowadzić do wzrostu zasobów gatunków ryb będących przedmiotem rybołówstwa rekreacyjnego, a farma jako atrakcja turystyczna może spowodować wzrost zainteresowania rejsami wędkarskimi, szczególnie jeśli w ofercie takich rejsów pojawi się również możliwość zobaczenia z bliska turbin. Interesującą perspektywą wykorzystania potencjału polskich instalacji offshore wydaje się także swego rodzaju połączenie turystyki i edukacji. Biorąc pod uwagę konieczność udoskonalania systemu kształcenia przyszłych kard, rejs na fizyczną instalację mógłby być szczególnie cenny. Szkolenia zawodowe organizowane są w centrach na lądzie, które nie są w stanie oddać rzeczywistych warunków panujących na morzu. Wprowadzenie do programu szkoły zawodowej, technikum czy studiów, wycieczki na działającą morską farmę wiatrową, może być tym samym skuteczną zachętą do wyboru ścieżki kształcenia w danej jednostce edukacyjnej.

Analiza i komentarz: dr inż. Piotr Biniek

www.cire.pl

SourceCIRE.pl

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »