fbpx
14 listopada, 2024
Szukaj
Close this search box.

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Problem ze zużytymi wiatrakami w Hiszpanii

Redakcja
Redakcja

Nowy Świat 24 | Redakcja

Turbiny wiatrowe, Aragon, Hiszpania

Dla Hiszpanii to szczególny problem, ponieważ kraj ten mocno inwestuje właśnie w ten rodzaj zielonej energii. Obecnie istnieje tam przeszło 1,6 tys. farm wiatrowych, których żywotność się kończy. Nie widać jednak możliwości, by ją przedłużyć. Można już znaleźć pierwsze porzucone farmy wiatrowe, wykształcił się także rynek odsprzedaży, umożliwiający pozbycie się turbin wiatrowych.

Nikt jednak nie chce wziąć odpowiedzialności za problemy, jakie zrodziło wytwarzanie energii z siły wiatru. „Pękła łopata i trzeba było ją wymienić. Ta złamana została pozostawiona tuż pod wiatrakiem. Kiedy odchodziłem z firmy w 2019 r., ta łopata nadal tam była”. Całkiem możliwe, że wciąż tam leży. Tak samo, jak pięć turbin wiatrowych z farmy Montaña Mina na Lanzarote, które wzniesiono w 1992 r., ale spółka eksploatacyjna postanowiła porzucić je już kilka lat temu.

Autorem przytoczonych słów jest, pragnący zachować anonimowość, konserwator turbin, z którym rozmawiał portal Libre Marcado. Jednak to nie jedyne świadectwo tego typu. Juan José Asensio z Asociación Defensa de las Merindades przyznał, że „na farmie wiatrowej Ayoluengo w Sargentes de la Lora w Burgos silny podmuch wiatru przewrócił jeden z wiatraków. Pozostawiono go tam, gdzie spadł”. I do dziś tam leży – ta 94-metrowa turbina widoczna jest z daleka.

Kiedy przed siedmioma laty huragan Ana przeszedł przez Hiszpanię, przewrócił następny wiatrak w Manzanedo, a z kilku innych powyrywał łopaty. Rok temu inny wiatrak, niedaleko miasta Burgos, spłonął w wyniku awarii.

Ta czysta energia może więc nie być najbezpieczniejsza, jeśli farmy znajdują się niedaleko miast. „Kiedy coś idzie nie tak, wpływa to bezpośrednio na łopaty. Wiatraki, choć widzimy, że obracają się powoli, mogą osiągać prędkość 300 km/h. Jeśli ten wiatrak nie ma hamulca lub jeden z jego elementów ulegnie awarii, to może on osiągnąć 600 km/h lub 700 km/h i wybuchnąć” – wyjaśnia Juan José.

Naciąganie przepisów

Złe praktyki nie pozostają bez wpływu na florę i faunę obszaru dokoła farmy wiatrowej. „Kiedy wiatrak zabija sępa, należy to zgłosić. Ale przełożeni każą ci go włożyć do worka na śmieci i wyrzucić do pierwszego kontenera na śmieci, jaki znajdziesz po drodze z farmy” – mówi konserwator. Wnioski są więc bardzo niepokojące: „Jeśli złamie się łopata, to się ją zakopuje; jeśli zdechnie sęp, to trafia do kosza na śmieci”.

Czasem może dojść nawet do bezpośredniego skażenia terenu. „Przy niektórych awariach, które mogą spowodować niekontrolowane wycieki oleju, skażona ziemia musi zostać usunięta. Jednak nie zawsze tak było. Jeśli nikt o tym nie wiedział, nie trzeba było działać” – zdradza rozmówca. Jest to o tyle niebezpieczne, że olej wnika w ziemię i tą drogą dostaje się do wody, która trafia do pobliskich miejscowości.

Szukanie winnych i rozwiązań

Hiszpańskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej przyznało, że to firmy eksploatujące farmy wiatrowe odpowiadają za utrzymanie farm wiatrowych oraz ich demontaż w przypadku zakończenia działalności. Jednak hiszpańskie prawo nie przewiduje obecnie żadnych sankcji za niewywiązanie się z tego obowiązku.

Korpus młyna robiony jest z materiału, który nadaje się do recyklingu. Problem sprawiają śmigła, które robi się z włókna szklanego, a ich rozmiary (40 metrów i 12 ton) znacznie utrudniają transport.

Przeczytaj także:

Hiszpanie budują już zakład recyklingu przeznaczony dla wiatraków, ale na jego uruchomienie trzeba jeszcze poczekać. Wątpliwe też, by mógł przyjąć wiatraki z 1,6 tys. farm rozmieszczonych na terenie całego kraju. Mówi się zatem o powstawaniu tak zwanych cmentarzysk dla śmigieł. Takie rozwiązanie mogłoby być legalne, ale jednocześnie dość ryzykowne – podobne składowiska w Stanach Zjednoczonych, które zajmują olbrzymie powierzchnie i nie da się z nimi już nic zrobić.

Sprzedaż i utylizacja

Rynek odsprzedaży części wydaje się obecnie najsensowniejszym rozwiązaniem i w Hiszpanii działają już firmy wyspecjalizowane w tym zakresie. Kontaktują właścicieli wiatrowych farm, którzy zamierzają zamknąć swój interes, z potencjalnymi nabywcami wiatraków lub ich części, zwykle pochodzącymi z zagranicy.

To pojemny rynek, ponieważ pojedyncza łopata może osiągać cenę od 600 tys. do mln euro. Eksperci mają jednak zastrzeżenia co do tego systemu. Przecież jeśli śmigło przestało działać w jednym wiatraku na terenie jednego kraju, to nie zacznie nagle prawidłowo działać, zamontowane na wiatraku w innym kraju.

Tempo powstawania odpadowych śmigieł jest jednak bardzo wysokie, problem narasta i niedługo będzie bardzo poważny. Możliwe rozwiązanie przypomina to, które zastosowano w przypadku odpadów jądrowych. „Spółka publiczna, za którą w końcu zapłacą wszyscy podatnicy, aby zarządzała odpadami, za które spółki eksploatacyjne nie są odpowiedzialne” zdradza konserwator. Nie przeszkadza im to jednak czerpać zysków, pozostawiając na ziemi nieopłacalny złom.

Przeczytaj także:

NAJNOWSZE: