fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

13.8 C
Warszawa
czwartek, 2 maja, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Jak może wyglądać nowa strategia USA dla Europy

Inwazja Rosji na Ukrainę zmieniła podejście krajów europejskich do swojego bezpieczeństwa. Szwecja i Finlandia zrezygnowały ze swojej historycznej neutralności i postanowiły ubiegać się o przyjęcie do NATO. Niemcy zrozumiały, że wieloletnia współpraca z Rosją była błędem. Stany Zjednoczone natomiast, choć zaangażowały się w dostawy broni Ukrainie i wysłały do Europy więcej żołnierzy, nie zdołały jak na razie zmienić swojego strategicznego podejścia – twierdzi organizacja Atlantic Council.

Warto przeczytać

Jak zatem powinna wyglądać nowa, dostosowana do obecnych realiów, strategia Stanów Zjednoczonych w Europie? Powinna, rzecz jasna, zabezpieczać amerykańskie interesy, jednocześnie znacząco obniżając koszty obrony Europy. Aby to osiągnąć, trzeba przenieść na europejskich sojuszników większość NATO-wskiego zadania polegającego na konwencjonalnym odstraszaniu. Po stronie USA powinno jednak pozostać zapewnienie parasola nuklearnego oraz środków wspomagających wysokiej klasy. Nie ma jednak sensu prowadzenie przestarzałej dyskusji na temat tego, ile ze swego PKB powinny oddawać na obronę poszczególni członkowie NATO. Lepiej mówić o zapewnianych przez członków zdolnościach bojowych. Amerykańska strategia powinna koncentrować się na współpracy z tymi krajami, które podzielają przekonanie, że Rosja stanowi zagrożenie, przez co chcą współpracować ze Stanami, aby przed tym zagrożeniem się chronić. Zatem priorytetem w europejskiej strategii USA powinny być te kraje, które wkładają najwięcej wysiłku w przeciwdziałanie agresywnym zapędom Rosji.

To fakt, że przez ostatnie dziesięciolecia Europa spychała na Stany ciężar zapewnienia bezpieczeństwa – zmniejszyła liczbę własnego sprzętu i personelu, a na dodatek przez niedoinwestowanie przemysłu obronnego spowodowała jego niewydolność. Krytyka Europy wynikająca z bierności w zakresie obrony jest zupełnie uzasadniona. Żeby jednak tę sytuację udało się naprawić, Waszyngton musi mieć jasny obraz sytuacji i wiedzieć, które z państw członkowskich NATO faktycznie uważają, że Rosja stanowi zagrożenie dla światowego porządku i bezpieczeństwa, a także które państwa chcą płacić za utrzymywanie NATO-wskich zdolności, a które od tych opłat się uchylają.

Sojusznicy, którzy nie inwestują w obronność, nie mogą być traktowani z dyplomatyczną uprzejmością – należy ich wyraźnie upomnieć. Problem ten powinien zostać rozwiązany w obrębie Sojuszu, aczkolwiek Stany Zjednoczone powinny zacząć priorytetowo traktować tych członków, którzy realizują wymagania.

Na niedawnym szczycie NATO w Wilnie członkowie Sojuszu zostali zobowiązani do realizowania regionalnych planów nowej generacji, a także nowego modelu sił zbrojnych, który przedstawił Naczelny Dowódca Sił Sojuszniczych w Europie. W praktyce oznacza to konieczność przezbrojenia się oraz uzyskania zdolności bojowych, które są konieczne do realizacji nowych planów.

Wydaje się, że obecnie duże zaangażowanie – zarówno pod względem finansowym, jak i zdolności bojowych – przejawiają te państwa, które stanowią wschodnią flankę NATO: Polska, kraje bałtyckie, Finlandia i Rumunia. Niedługo powinna dołączyć do nich Szwecja, a Norwegia w ostatnim czasie, też bardziej zaangażowała się w działania obronne i planuje niedługo zwiększyć swoje wydatki w tym zakresie. Słabiej pod tym względem wypadają zachodnioeuropejscy sojusznicy, choć wydaje się, że mamy obecnie zgodę w kwestii konieczności powrotu do NATO-wskich korzeni zbiorowego odstraszania i obrony.

Jeśli członkowie NATO są zgodni co do nadania Sojuszowi nowych ram, to Stany Zjednoczone powinny dostosować do nich swoją nową strategię. Przy czym nie może ona opierać się na innym traktowaniu zobowiązań traktatowych, tylko na wzmocnieniu NATO za sprawą wysiłków pozostałych państw sojuszniczych. Jednocześnie pozwoliłoby to Stanom obniżyć ponoszone wydatki.

Jeśli do NATO dołączy Finlandia i Szwecja, a Polska zbuduje 300-tys. armię o niespotykanych obecnie w Europie zdolnościach pancernych, Stany Zjednoczone będą miały na Starym Kontynencie potężnych sojuszników, którzy będą w stanie odstraszać Rosję. Kolejnym krokiem powinno być włączenie do NATO Ukrainy, wraz z jej siłami zbrojnymi liczącymi do 350 tys. żołnierzy (w czasie pokoju). Jeśli tak się stanie, układ sił między NATO a Rosją radykalnie się zmieni, a Stany Zjednoczone będą mogły faktycznie przenieść swoją uwagę (i zdolności) na Chiny, nie robiąc tego kosztem bezpieczeństwa w Europie.

Zatem nowa strategia USA w Europie powinna koncentrować się na państwach leżących pomiędzy morzami Norweskim, Bałtyckim i Czarnym. To one stają się najważniejszymi graczami w NATO – w podobny sposób oceniają obecne zagrożenia, angażują się w rozwijanie swoich sił zbrojnych, chętnie wykorzystują kreatywne sposoby do zwiększania skuteczności własnych wojsk. Na przykład w marcu cztery państwa nordyckie podpisały porozumienie dotyczące współpracy ich sił powietrznych. Dlatego USA powinno przesunąć część sił zgromadzonych np. w Niemczech na wschodnią flankę NATO – do Polski, Finlandii czy Rumunii. Wtedy państwa te mogłyby rozmieścić część swoich sił w krajach bałtyckich. Gdyby do tego doszło, Stany Zjednoczone miałyby mocny argument, by zaproponować zastąpienie Niemców przez Polskę w charakterze głównego członka Sojuszu, wdrażającego na Litwie przyjętą w 2014 r. Koncepcję Narodów Ramowych. Analogicznie miejsce Kanady na Łotwie mogłaby wtedy zająć Finlandia. W ten sposób Stany realizowałyby strategię faworyzującą te państwa członkowskie, dla których zobowiązana obronne w ramach NATO są poważne, a ich gotowość bojowa wysoka.

Przeczytaj także:

Taka strategia zrywałaby z tradycyjnym ukierunkowaniem USA na Niemcy. A przecież to właśnie Stany Zjednoczone naciskały, żeby w 1955 r. włączono do NATO Republikę Federalną Niemiec. Wtedy miało to swoje uzasadnienie – Sojusz potrzebował konwencjonalnych zdolności, żeby skutecznie odstraszać Sowietów. Należy jednak pamiętać, że to była wtedy wschodnia flanka, która dziś przebiega w innym miejscu: wzdłuż granic państw bałtyckich, Polski, Finlandii i Rumunii. Wschodnia granica Niemiec nie nakłada się dziś na granicę Sojuszu, a państwo to odgrywa w NATO rolę centrum logistycznego i szkoleniowego. Nie zmieniło się jednak to, że zagrożeniem dla Europy jest Rosja, a najsilniej grozi ona tym państwom, które znajdują się najbliżej, czyli na wschodniej flance. Więc według tej samej logiki, przez którą w latach 50. ubiegłego wieku Stany Zjednoczone koncentrowały się na Niemczech Zachodnich, dziś priorytetem powinny być Polska, kraje bałtyckie i skandynawskie oraz Rumunia. Zresztą takie podejście w ostatnich latach wykazywały też Niemcy, zaniedbując Bundeswehrę, która nie jest już siłą porównywalną z czasami zimnej wojny.

Dzięki nowej strategii USA dla Europy możliwe byłoby przemyślane zachowanie amerykańskiej obecności na Starym Kontynencie, jednocześnie redukujące koszty i pozwalające przenieść uwagę na inne regiony. To dobry czas, by wzmocnić NATO i uniezależnić je od Stanów.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »