fbpx
5 listopada, 2024
Szukaj
Close this search box.

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Zielona transformacja, czyli koniec klasy średniej

Kamil Goral
Kamil Goral

Nowy Świat 24 | Redakcja

Jak można zobaczyć w mediach, zielona transformacja prezentowana jest jako coś fajnego, lekkiego i przyjemnego. Będziemy mieli czystą energię, świeże powietrze i ogólnie będzie bardzo miło. Odejdziemy od złych paliw kopalnych i niezbędną energię zapewnią nam wiatraki i panele słoneczne. Wszystkie pójdzie gładko. Taka wizja nie ma jednak wiele wspólnego z prawdą.

W rzeczywistości owa zielona transformacja to gwałtowny wzrost regulacji, rosnący wpływ państwa lub instytucji międzynarodowych na gospodarkę i eskalacja fiskalizmu na niespotykaną skalę. Chodzi tutaj nie tylko o opłaty za emisję dwutlenku węgla, które w Unii Europejskiej wprowadził system ETS. W 2020 roku w Parlamencie Europejskim odbyła się dyskusja nad wprowadzeniem dodatkowego podatku od mięsa. Chociaż nie było ciągu dalszego, to jednak wiele wskazuje na to, że podobne pomysły będą się pojawiać. Zapewne w unijnych gabinetach zdają sobie sprawę z tego, że ludzie nie są na to gotowi, szczególnie kiedy Stary Kontynent wciąż musi walczyć z wysoką inflacją. Nie zmienia to jednak faktu, że polityka klimatyczna opracowywana w Brukseli zmierza ku rozwiązaniom radykalnym. Chodzi jedynie o moment, w którym poszczególne jej elementy będą anonsowane. Trwają starania aby społeczeństwa na to przygotować, tak aby uniknąć zdecydowanych protestów.

Przypomina to trochę strategię gotowania żaby. Póki woda jest letnia, nie ma ona świadomości tego co ją niebawem czeka. Kiedy się już orientuje, jest za późno na ucieczkę. Tak to wygląda obecnie w Unii. Zielona transformacja na świecie jest oswajana i prezentowana jako coś koniecznego. Wykorzystuje się do tego różne narzędzia perswazji, takie jak strach czy angażowanie dzieci w manifestacje „w obronie klimatu” Przedstawia się katastroficzne wizje i przekonuje, że tylko radykalne działania mogą nas uratować przed kataklizmami. Nie informuje się przy tym o kosztach, one gdzieś w tle pojawiają się przy różnego rodzaju dyskusjach, ale to raczej didaskalia.

Ograniczenie emisji takich gazów jak azot czy metan oznacza, że rolnictwo w Unii Europejskiej będzie poddane potężnej presji. Efektem może być znaczące zmniejszenie produkcji mięsa, co w konsekwencji doprowadzi do gwałtownego wzrostu cen. Taka polityka wywołała wybuch rolniczych protestów w Holandii. Tam rząd zapowiedział konieczność likwidacji około 1/3 hodowli żywych zwierząt, aby zredukować emisję wspomnianych wyżej gazów. To jednak nie tylko przypadek jednego kraju. W tę stronę idzie polityka planowana w Brukseli, stawiając coraz bardziej skrajne cele związane z pakietem Fit for 55.

Sprostanie tym wymogom to gigantyczne pieniądze. Poszczególne państwa będą musiały znaczną część z nich zorganizować je we własnym zakresie. Jak swego czasu policzyli eksperci banku Pekao S.A, do 2030 roku koszt realizacji pakietu Fit for 55 w Polsce wyniesie 2,4 bln zł. To oznacza, że aby sfinansować te wydatki, trzeba będzie albo znacząco podnieść podatki albo zwiększyć zadłużenie. Coraz bardziej prawdopodobne wydaje się to pierwsze rozwiązanie. Celem może być bowiem finansowanie szalonego tempa zielonej transformacji z danin obciążających np. konsumpcje mięsa czy środki transportu napędzane paliwami konwencjonalnymi. To zaś oznacza, że wiele z dotychczas dostępnych produktów czy usług stanie się zbyt kosztownych dla znacznej części konsumentów. Mówimy tu o wyraźnym pogorszeniu warunków życia i stopniowej degradacji klasy średniej. Jej zwyczajnie nie będzie. Powstanie potężna luka pomiędzy ludźmi ledwo wiążącymi koniec z końcem, a bogaczami. Jeśli teraz kogoś było stać na zagraniczne wakacje, niezły samochód i wyjście parę razy w miesiącu do restauracji, to już niebawem będzie to zbyt drogie. Na takie luksusy będą mogli sobie pozwolić nieliczni, cała reszta będzie musiała o tym zapomnieć.

Przeczytaj także:

Problem polega także na tym, że społeczeństwa nie mają świadomości, co się im szykuje. Nie wiedzą, że za eksperymenty ideologów zapłacą z własnej kieszeni, co doprowadzi do obniżenia poziomu życia milionów ludzi. Nikt im tego nie mówi, a jak mówi, to nie jest to przekaz nagłaśniany na tyle, aby był słyszalny. Trzeba zatem wołać co sił, może w końcu usłyszą.

Przeczytaj także:

NAJNOWSZE: