fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

26.1 C
Warszawa
piątek, 26 lipca, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Ideologia zmienia produkcje filmowe – rzecz o „Barbie”

Ideologie coraz bardziej wpływają na kulturę. Eseista Samuel Fitoussi komentując film „Barbie”, wskazuje dziesięć jego cech, które są symptomatyczne dla wokeizmu. Woke fiction narzuca współczesnej twórczości pisarskiej i filmowej szereg moralnych przykazań – pisze „Le Figaro”.

Warto przeczytać

Samuel Fitoussi, autor książki „Woke Fiction – jak ideologia zmienia nasze filmy i seriale telewizyjne” tłumaczy, dlaczego „Barbie” jest filmem „obudzonym”. „Ta fikcja to ideologiczna przesada odzwierciedlająca wszystkie nowe przykazania moralne” – pisze eseista. Wyjaśnia, że woke fiction narzuca pisarstwu fabularnemu szereg moralnych przykazań. Dziś są one przestrzegane, chociaż w różnym stopniu, przez współczesnych scenarzystów.

 „Barbie” jest przykładem takiego stosowania się twórców do narzucanych ideologicznie zasad. Jednak w przypadku tego filmu scenarzyści przesadzili z woke.

Fitoussi przedstawia, niektóre z najbardziej uderzających elementów, symptomatycznych dla nowej ery kulturowej.

  • Element pierwszy – biali źli mężczyźni

Zachód w filmie „Barbie” jawi się jako mizoginistyczne piekło. Wykreowany tu świat przypomina świat rzeczywisty, z wyjątkiem tego, że grupy uważane za uciskane – w tym przypadku kobiety – są nieustannie ofiarami wielkiej niesprawiedliwości. Dotyka je dyskryminacja, są wyśmiewane, atakowane, a nawet aresztowane przez policję. Kiedy Barbie opuszcza swoją krainę, odkrywa świat, w którym mizoginia jest wszechobecna, zjadliwa i znormalizowana. Mężczyźni gwiżdżą na nią i wykrzykują niewybrednie rzeczy pod jej adresem, jeden wręcz klepie ją po pośladkach. Żeby tego było mało, trzej robotnicy molestują ją seksualnie. Wszyscy dręczyciele to biali mężczyźni, gdyż zgodnie z ideologią woke, niepoprawne jest pokazywanie osób o innych kolorach skóry jako tych złych.

To, że zarząd Mattel składa się w filmie wyłącznie z mężczyzn, dowodzi, że świat jest okropnie patriarchalny i to tylko z powodu przeszkód, celowo stawianych przed kobietami. Smaczku wszystkiemu dodaje fakt, że rzeczywisty skład zarządzających firmą Mattel, to 5 kobiet i 6 mężczyzn.

Kadr z filmu ‘Barbie” (Źródło: Wikipedia.org)

Co chcą osiągnąć twórcy?

„Możliwe, że pielęgnując narrację o byciu ofiarą, karmimy paranoję milionów młodych kobiet, zachęcając je do selektywnego filtrowania rzeczywistości, aby zachować tylko to, co negatywne, zastąpić złożoność ludzkich interakcji relacjami uciskający – uciskany i dostrzec w każdym z ich indywidualnych niepowodzeń potwierdzenie niesprawiedliwości związanej z ich kobiecą tożsamością” – mówi Fitoussi. Nauki kognitywne dowiodły bowiem, że ludzki mózg zawsze szuka potwierdzenia dla narracji, które kupił, nawet jeśli oznacza to błędną interpretację przedstawionych mu faktów.

  • Element drugi – szkodliwa miłość

Heteroseksualna miłość w zasadzie nie ma racji bytu dla wielu aktywistów woke. Odwraca jedynie ich uwagę od tego, czego kobiety naprawdę w swoim życiu potrzebują: sukcesu zawodowego. W przyszłym roku ukaże się remake „Królewny Śnieżki”, w którym główna bohaterka nie zostanie uratowana przez księcia, bo nie zależy jej na miłości, tylko na zostaniu „przywódczynią”. W „Barbie” miłość damsko-męska też jest wzgardzona. Jednym z „morałów” filmu jest nawet to, że pogardzany przez Barbie Ken musi nauczyć się być szczęśliwy sam, mimo że jest zakochany w głównej bohaterce.

Na początku filmu, w scenie będącej hołdem dla „Odysei kosmicznej 2001”, autorzy próbują udowodnić, że w latach 70. lalki „Barbie” pozwoliły małym dziewczynkom przestać bawić się lalkami-niemowlętami, uwalniając je od obowiązku macierzyństwa. Tyle że w rzeczywistości to nie zabawki, ale pigułka antykoncepcyjna „wyzwoliła” kobiety, pozwalając im cieszyć się seksem bez obawy zajścia w ciążę. Film pokazuje dalej małe dziewczynki rozbijające swoje zabawkowe dzieci o podłogę i cieszące się, że nie muszą już zakładać rodziny.

Woke traktuje wszystko, w tym sferę intymną jako domenę dominacji i władzy. Tu wolna wola jest ograniczana przez presję społeczną, a wszelkie wysiłki podejmowane przez kobietę na rzecz mężczyzny lub rodziny uważane są za formę dobrowolnego poddaństwa. Dziś dla niektórych radykalnych feministek sukces w życiu oznacza zdobycie maksymalnej władzy nad innymi.

  • Element trzeci – siostrzeństwo kontra patriarchat

Liczy się tylko siostrzeństwo. Odrzucona zostaje nie tylko miłość heteroseksualna, ale także zwykła wzajemna pomoc między mężczyznami i kobietami.

Jak możemy to wyjaśnić?

Według eseisty istnieją trzy możliwe wyjaśnienia. Po pierwsze, dla wielu „przebudzonych” scenarzystów, wsparcie udzielane kobiecie przez mężczyznę jest zaprzeczeniem kobiecej autonomii. Według nich młode kobiety należy uczyć, że są silne, niezależne i zawsze mogą odnieść sukces samodzielnie.

Po drugie, należy zauważyć, że u podstaw wokeizmu leży cyniczna i fałszywa wizja ludzkiej natury. Zgodnie z nią każdy służy interesom grupy tożsamościowej, do której należy. „Każde społeczeństwo jest zbudowane wokół gry o sumie zerowej między mężczyznami i kobietami (tak jakby mężczyzna, kierując się patriotyzmem seksualnym, chciał bronić interesów innych mężczyzn przed interesami swojej żony, sióstr, córek), a ponieważ mężczyźni organizują się, aby zapewnić przetrwanie patriarchatu, to kobiety muszą zrobić to samo, aby z nim walczyć” – zauważa Fitoussi. Z tego płynie trzeci wniosek – autorzy związani z ideologią woke niechętnie piszą scenariusze oparte na rywalizacji między postaciami kobiecymi, te bowiem zgodnie z tą ideologią, zawsze powinny jednoczyć się w obronie swoich interesów tożsamościowych.

  • Element czwarty – mizoandryzm

„Barbie” jest filmem mizoandrystycznym. Ani jedna, dosłownie ani jedna męska postać nie jest tu pozytywna. Przedstawieni mężczyźni są zawsze albo głupi, albo samolubni, albo śmieszni i pretensjonalni, ewentualnie wszystko naraz. Co prawda, niektórzy mogą bronić tej wizji, twierdząc, że film nie jest mizoandrystyczny, jedynie potępiane są w nim pewne męskie zachowania. „W tym argumencie jest trochę prawdy, a w świecie bez wokeizmu, film bez wątpienia można by uznać za satyrę z kilkoma udanymi momentami” – przyznaje eseista.

Jednak trudno w to uwierzyć, gdyż „Barbie” nie jest odosobnionym przypadkiem – w ostatnich latach dziesiątki filmów i seriali celowo i ideologicznie oczerniało mężczyzn i męskość. Szczególnie uderza tu podwójny standard, w którym z jednej strony zachęca się do negatywnych uogólnień na temat białych mężczyzn, podczas gdy z drugiej strony nie wolno skrytykować nawet negatywnych zachowań kobiet lub mniejszości.

Zastanawia, co ci sami ideolodzy powiedzieliby o filmie – nawet satyrze – w którym na przykład muzułmanie zostaliby w podobny sposób karykaturalnie przedstawieni, np. jako poligamiści czy terroryści, bez obecności choćby jednej pozytywnej postaci, która wskazywałaby, że zdecydowana większość tej społeczności nie stanowi problemu? Wreszcie, mizoandria wydaje się podsycać fałszywą narrację.

  • Element piąty – wypaczony obraz męskości i kobiecości

W krainie „Barbie” to zawsze kobiety mają władzę. To one otrzymują nagrody Nobla, są sędziami, lekarzami, astronautami, prezydentami. Co ciekawe, nigdy nie są górnikami, operatorami dźwigów, rybakami głębinowymi, elektrykami czy strażnikami więziennymi itp. Kiedy jednak główna bohaterka wychodzi do prawdziwego świata, opłakuje się brak kobiet w zarządzie Mattel. Bez wątpienia dlatego, że dostanie się do zarządu dużej korporacji, jest po raz kolejny, zajęciem specyficznym dla 0,1 proc. kobiet.

Trudno nie zauważyć, że promowany przez aktywistów należących do elity feminizm obudzony, daje wypaczony obraz męskiego „przywileju” i męskiej „toksyczności” w społeczeństwach. „Nie dostrzega, że podczas gdy mężczyźni są nadreprezentowani w tak zwanych sferach władzy, szczególnie w świecie biznesu i polityki, są oni również nadreprezentowani w najtrudniejszych zawodach. Nie dostrzega, że podczas gdy mężczyźni są nadreprezentowani wśród agresorów, są oni również nadreprezentowani wśród tych, którzy transportują towary, żywność i leki; wśród tych, którzy nas chronią; wśród tych, którzy budują infrastrukturę; wśród tych, którzy utrzymują sieci elektryczne, gazowe, wody pitnej i telekomunikacyjne; wśród tych, którzy pracują w kanałach ściekowych, prowadzą pociągi, pracują w nocy” – pisze Fitoussi. Ideolodzy nie dostrzegają i nie rozumieją, że te asymetrie nie wynikają z „patriarchatu”, ale z przeciętnych różnic psychologicznych między mężczyznami i kobietami.

  • Element szósty – fałszywa rewolucja

Przesłanie filmu jest jasne: zachodnie społeczeństwa są patriarchalne i faworyzują męskie interesy, kosztem kobiecych. Jednak patriarchat chyba obecnie jest kiepskim patriarchatem, skoro „Barbie” – film wyreżyserowany przez kobietę, skoncentrowany na kobietach, zdecydowanie sprzeciwiający się mężczyznom – został sfinansowany i wyprodukowany, skorzystał z jednej z największych i najbardziej widocznych kampanii reklamowych w historii ludzkości i odniósł ogromny sukces komercyjny, sprzedając prawie 500 mln biletów.

„Mówiąc bardziej ogólnie fakt, że w zachodnim świecie Hollywood, wielki biznes, 100 proc. uniwersyteckich wydziałów nauk społecznych (na których kobiety stanowią zdecydowaną większość), ministerstwa ds. równości płci, przemysł muzyczny i służba publiczna są zdecydowanie i ostentacyjnie zaangażowane w walkę z patriarchatem, powinien skłonić nas do zakwestionowania pojęcia patriarchatu. Jak mówi Alain Finkielkraut, feministki mogą być złymi zwycięzcami” – zauważa eseista.

  • Element siódmy – błędne używanie słów o pozytywnym wydźwięku

W zachodnich mediach „Barbie” jest opisywana jako film feministyczny. To, co pozwala ideom woke się przyjąć, to fakt, że radykalnym aktywistom udaje się wykorzystać słowa o pozytywnych konotacjach, aby opisać swoje teorie. Gdy nie spotykają się one z konsensusem, używają terminów, które się z nim spotykają. W przypadku feminizmu pierwotnym znaczeniem tego słowa było przestrzeganie ideału równych szans dla mężczyzn i kobiet. Tymczasem w „Barbie” pokutuje wiara, że żyjemy w patriarchalnym piekle. W rezultacie pożyteczni idioci, którzy są feministami i oglądają ten film, stosują się do jego treści.

  • Element ósmy – hipokryzja „to tylko film”

Gdy pojawia się jakaś krytyka tego filmu, natychmiast oskarża się krytykujących o zbyt poważne go traktowanie, powołując się na to, że rzekomo jest on jedynie rozrywką dla dzieci. To czysta hipokryzja. „To zabawne stwierdzenie ze strony aktywistów, których filozofia opiera się na założeniu, że nasze kulturowe reprezentacje, nasze fikcje, nasze zabawki, nasze powieści konstruują wyimaginowany świat, wzmacniają pewne stereotypy, podsycają ukryte hierarchie (płci, koloru skóry, orientacji seksualnej) i ostatecznie mają wartość performatywną. Argument ten wydaje się hipokryzją, gdy jest on ponoszony przez aktywistów, którzy analizują sitcomy z lat 90. pod kątem „problematycznego” materiału, którzy cieszą się z przeróbek powieści dla dzieci, którzy nakładają rygorystyczne ograniczenia moralne na filmy i seriale, zarówno pod względem zachowania postaci, jak i reprezentacji mniejszości” – zauważa Fitoussi.

  • Element dziewiąty – infantylizacja kobiet

W połowie filmu Kraina Barbie przestaje być matriarchalną utopią, gdyż mężczyznom udaje się ustanowić patriarchat. Udaje się im to dokonać, robiąc kobietom pranie mózgu i to zaledwie w ciągu kilku minut. Wówczas od razu te kobiety stają się ich niewolnicami, podając im piwo i słuchając ich z uśmiechem na twarzy. Wychodzi na to, że kobiety są łatwe do zmanipulowania i nie są zdolne do decydowania, co naprawdę je uszczęśliwia. Gdyby nie feministki woke chcące nimi pokierować, żyłyby w całkowitym zniewoleniu. Sekwencja ta jest przesadzona na potrzeby satyry, ale odzwierciedla ideę, że kobiety, które nie prowadzą swojego życia tak, jak chcieliby tego ideolodzy woke, cierpią z powodu fałszywej świadomości, uznając patriarchalne nakazy za własne.

Idea woke jest niepodważalna: albo zgadzasz się z radykalnymi aktywistami, albo jesteś poddanym praniu mózgu sojusznikiem patriarchatu.

  • Element dziesiąty – kobiety są bardziej wyrafinowane emocjonalnie niż mężczyźni

A gdyby tak spróbować przekształcić „Barbie” w film antywoke – wbrew intencjom twórców? Można wtedy odczytać go inaczej. Scenarzyści raczej nie podpisują się pod ideą, że nie ma różnicy między płciami. Implikacja jest taka, że kobiety są bardziej wyrafinowane emocjonalnie niż mężczyźni. „Jestem w stanie logicznie rozumować, jednocześnie odczuwając emocje, a to nie zmniejsza mojej mocy, ale ją wzmacnia” – twierdzi prawniczka Barbie. Nieco później Barbie otrzymują Nagrody Nobla w dziedzinie dziennikarstwa i literatury, ale w żadnej w nauce. Jakby pozostawione same sobie i bez presji finansowej, straciły zainteresowanie tymi raczej męskimi dziedzinami. Istnieje naukowy konsensus, że przeciętne kobiety są bardziej zorientowane na ludzi, a przeciętni mężczyźni bardziej na rzeczy. Pod koniec filmu pierwszym aktem autoafirmacji Barbie w prawdziwym świecie jest konsultacja z ginekologiem. Jak widać, nigdy nie możemy uwolnić się od biologii – czy to krytyczny ukłon w stronę ideologii trans? – zastanawia się eseista.

Na dodatek Barbie nie wydaje się mieć spójnego celu w całym filmie. Początkowo żyje ona w matriarchalnym świecie, by za chwilę wyruszyć do prawdziwej patriarchalnej rzeczywistości. Gdy dowiaduje się, że Kraina Barbie stała się patriarchalna, natychmiast wraca i gdy patriarchat zostaje szybko pokonany, wraca ponownie do prawdziwego świata. Tyle że Barbie, które są ofiarami patriarchatu i podają mężczyznom piwo, słuchając, jak oni grają na gitarach, wyglądają na szczególnie spełnione.

Poza tym Barbie zostaje nazwana faszystką przez uczennicę, która oskarża ją o podsycanie szkodliwych standardów piękna. Ale przecież nie jest faszystką. „Czy jest to sposób na potępienie sposobu, w jaki pewne terminy są oderwane od ich pierwotnego znaczenia i nadużywane w celu demonizowania niektórych przeciwników i zaprzeczania debacie?” – zastanawia się Fitoussi.

Przeczytaj także:

Wreszcie w scenie, która jest hołdem dla Matrixa, Barbie ma dwie możliwości: poznać prawdę o wszechświecie lub zapomnieć o wszystkich swoich egzystencjalnych wątpliwościach i nadal żyć w kłamstwie. Wybiera drugą opcję. Jej rozmówca mówi jej, że w rzeczywistości nie ma wyboru, bo dostępna jest tylko ta pierwsza. Scenę tę można potraktować jako metaforę obudzonego feminizmu, który stare nakazy mówiące, że kobieta spełnia się jedynie w domu, zastępuje nowymi – może spełnić się tylko w pracy. Zmienia stare kryteria kobiecego sukcesu, czyli miłość i założenie rodziny, w nowe dotyczące posiadania władzy, dając kobietom prostą iluzję wolności. Być może scenarzyści mieli na myśli słowa Simone de Beauvoir: „Żadna kobieta nie powinna mieć prawa pozostać w domu i wychowywać dzieci. Kobiety nie powinny mieć takiego wyboru, właśnie dlatego, że jeśli taki wybór istnieje, zbyt wiele kobiet go wybierze”.

SourceLe Figaro

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »