To obsesja człowieka, który uważa, że upadek ZSRR był „największą katastrofą geopolityczną XX wieku”, a równocześnie przez dwa lata izoluje się w schronie z lęku przed COVID-19. Jednak jego chęć odzyskania kontroli nad krajem, który uważa za sztuczny i nielegalny i któremu odmawia prawa do istnienia, to także wina Zachodu. Przez wiele lat prezydent Rosji robił wszystko, żeby zagwarantować sobie bierność zmiękczonej i podzielonej Europy, w przeciwieństwie do niego tak niechętnej do rozwiązań siłowych.
Projekt odtworzenia dawnej strefy wpływów Związku Radzieckiego, rozpoczęła w 2008 r. wojna w Gruzji oraz przeciwdziałanie zbliżeniu się byłych republik do NATO i UE. Nigdy nie spotkało się to z wyraźnym sprzeciwem krajów zachodnich. Wszystko kończyło się na groźbach i mało znaczących sankcjach, które ostatecznie nie miały większego wpływu na poczynania Kremla. Do listy grzechów Europy dochodzi też ignorowanie sygnałów zwiastujących kolejny kryzys.
Gdy podczas szczytu NATO w Bukareszcie w 2008 r. państwa sojuszu zgodziły się na przyszły w nim udział Gruzji i Ukrainy, Rosja uznała to za zagrożenie swoich interesów. Cztery miesiące później doszło do rosyjskiej interwencji w Gruzji. Działania, jakie podjęły kraje europejskie, za pośrednictwem sprawującego rotacyjną prezydencję w UE Nicolasa Sarkozy’ego, zakończyły się porozumieniem, które powstrzymało dalszą eskalację konfliktu. Nie trwało to jednak długo. Kreml uznał niepodległość separatystycznych republik Osetii Południowej i Abchazji, naruszył zawieszenie broni i dokonał siłą rewizji granic, co nie spotkało się z poważniejszą reakcją ze strony Europy.
Przeczytaj także:
- Światowi potentaci opuszczają Rosję
- Inwazja Rosji na Ukrainę to śmierć prawa międzynarodowego — analiza
- Rosja nie jest tak potężna, jak się wydaje, ale działa na korzyść Chin – opinia z „Expansión”
W 2014 r. Moskwa przystąpiła do nowej rozgrywki. Aneksja Krymu i destabilizacja Donbasu były zdecydowanym pogwałceniem międzynarodowych praw, ale i w tym przypadku Europa zrobiła tylko minimum. Niewystarczające sankcje nie przestraszyły rosyjskiego niedźwiedzia ani go znacząco nie osłabiły. Oligarchowie i politycy zachowali swoje fortuny i inwestycje zagraniczne, a Zachód szybko zaczął na nowo robić interesy z Rosją – m.in. budowę NordStream2, w której uczestniczyli Niemcy. Francuskie rządy były z kolei przekonane, że z Putinem można się porozumieć i zachęcić go do przyjęcia wartości europejskich, w których pokój i poszanowanie demokracji oraz praw człowieka są najważniejsze. To wszystko sprawiło, że kraje zachodnie nie dostrzegły, że Kreml w rzeczywistości szykuje się do wojny.
Nawet teraz, dopóki rosyjskie wojska nie rozpoczęły inwazji, sankcje ze strony Europy były ograniczone. Bez wpływania na majątki oligarchów, a nawet z odmową ze strony Niemiec dostaw broni dla zagrożonej Ukrainy. Wydaje się jednak, że nastąpiło otrzeźwienie i minął kredyt zaufania dla prezydenta Rosji. Jak podsumował to ambasador Ukrainy w Paryżu Wadym Omelczenko: „nie należy wierzyć w żadne oświadczenie Putina”.
Rosyjskiego autokratę niewątpliwie ośmieliła też postawa USA. Joe Biden odmówił wysłania wojsk na Ukrainę w przypadku rosyjskiej inwazji, nawet w celu ewakuacji obywateli USA, co Putin odebrał jako zachętę do zaatakowania tego kraju. Od kilku lat rosyjski prezydent poruszał się w próżni, jaką pozostawiło wycofywanie się Amerykanów z Europy i Bliskiego Wschodu po decyzji Trumpa. Zarówno rezygnacja Baracka Obamy z obecności amerykańskich sił w Syrii w 2013 r., jak i chaotyczne i źle zaplanowana ewakuacja USA z Afganistanu w Moskwie było postrzegane jako objaw słabości Stanów Zjednoczonych. Dla Putina Zachód jest w fazie schyłkowej i nadszedł czas, aby zmienić układ sił i narzucić demokracjom nowy, autokratyczny model.
Chiny pod przywództwem Xi Jinpinga dodatkowo motywują Putina, który widząc bierność Zachodu, zdecydował się na daleko idące kroki. Zdaniem specjalisty Antona Szechowcowa sprawa jest prosta: „Władimir Putin zatrzyma się dopiero wtedy, kiedy zostanie zatrzymany. A jego lista marzeń jest długa. Obejmuje podporządkowaną Białoruś, której część może uda się zaanektować, a być może także kraje bałtyckie zamieszkałe przez mniejszości rosyjskie. W swoim przemówieniu tuż przed inwazją rosyjski prezydent zagroził również Zachodowi, obiecując »konsekwencje, jakich nigdy nie znaliście« dla wszystkich, którzy ośmielą się wtrącić w jego wojnę na Ukrainie”.
ukraina posiada 40 procent czarnoziemów w skali świata. ukraina pod względem dochodów per capita jest w eu na przedostatnim miejscu.ukraina pod względem zasobów kopalin jest również na czołowym miejscu.wschodnia ukraina z przewagą rosyjskich obywateli jest 2-krotnie bardziej zamożna niż zachodnia z przewagą etnicznych ukraińców. jeżeli nawet pan kłyczko zostałby prezydentem ukrainy -to mógłby pokonać pana putina jedynie na ringu boxerskim.
Każda agresja jest niehumanitarna-ale skąd dochodzą te słuszne i szlachetne głosy potępiające- z Bruxeli- ze stolicy państwa którego król dla uciechy swojej 16-letniej kochanki /prostytutki z zawodu/ wymordował i okaleczył 8-10 mln. mieszkańców byłej kolonii- Konga Belgijskiego. A teraz wszystkie apele potępiające betialstwo wojny na Ukrainie są wysyłane z siedziby EWG właśnie z Bruxeli.Czy można spotkać większą hipokryzję ????