fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

14.1 C
Warszawa
piątek, 26 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Najświętsze miejsce w Jerozolimie jest tylko pretekstem dla ekstremistów po obu stronach konfliktu – zauważa „Haaretz”

Środowy poranek. Grupa 50 Żydów spaceruje po Wzgórzu Świątynnym. Towarzyszą im zmęczeni policjanci w cywilu. „Liczą się wyniki” – mówi jeden z nich.

Warto przeczytać

Każda wchodząca od strony Bramy Mugrabi grupa jest pilnowana przez policjantów. Funkcjonariusze próbują przeprowadzić wiernych jak najszybciej, dbając o ich bezpieczeństwo. Żaden z pielgrzymów okrążających religijny kompleks w czasie Paschy nie ucierpiał. To właśnie ten wynik tak bardzo się liczy.

„Naprawdę wierzę w to, że »Mój dom będzie nazwany domem modlitwy dla wszystkich narodów«” – powiedział Eli Yorav, nauczyciel z osiedla Shiloh na Zachodnim Brzegu, przytaczając słowa proroka Izajasza w czasie, kiedy grupa kobiet będących przy Kopule Skały krzyczała w kierunku pielgrzymów „Allahu Akbar!”. „Doceniam to, że oni również uważają to miejsce za święte, a moim marzeniem jest, aby pewnego dnia w tym miejscu wszyscy razem modlili się do Boga”.

Yorav, jak wielu innych żydowskich pielgrzymów przechodzących przez Wzgórze Świątynne, nie uważa swoich odwiedzin za akt polityczny czy część marzenia o odbudowie Świątyni Żydowskiej kosztem usunięcia meczetu Al-Aksa.

Przeczytaj także:

Jednak obserwujący pielgrzymów muzułmanie mieli odmienne opinie. Ze strony południowego meczetu (różnie nazywanego, między innymi Al-Aksa) rzucono kamień. To tam od piątkowego poranka trzyma się jeszcze palestyńska młodzież, która ścierała się z izraelską policją. Komuś udało się rozrzucić na trasie pielgrzymów małe gwoździe, o które mogli pokaleczyć swoje bose stopy.

Większość izraelskich obserwatorów uważa pielgrzymujących na Górę Świątynną Żydów za awanturników i prowokatorów, którzy mogą wywołać konflikt w tym regionie. W ciągu ostatnich 50 lat każdy kolejny izraelski rząd ograniczał Żydom dostęp do tego miejsca do jedynie kilku godzin dziennie od poniedziałku do czwartku. Jednak mimo tych ograniczeń ryzyko zamieszek nadal pozostaje wysokie.

Przez trzy środowe godziny Wzgórze Świątynne odwiedziło 1538 Żydów – w nowożytnych czasach nie odnotowano jeszcze wyższej liczby w ciągu jednego dnia. Jednak dużo więcej Żydów zatrzymało się na modlitwach pod Ścianą Płaczu i nie ruszyło dalej – tych były dziesiątki tysięcy.

Jak zwykle na palestyńskich profilach w mediach społecznościowych zaroiło się od spekulacji o syjonistycznych planach „zdobycia” lub „zbezczeszczenia” meczetu Al-Aksa. Tymczasem izraelski rząd planował całkowite zamknięcie Góry dla Żydów od piątku do końca ramadanu. Jednocześnie zablokowano prawicową prowokację pod postacią „parady flag”, która ze wschodniej Jerozolimy próbowała dostać się do muzułmańskiej dzielnicy Starego Miasta.

Z meczetu późnym rankiem próbowano rzucić koktajl Mołotowa, jednak efektem było zaledwie podpalenie jednego z dywanów pod oknem. Izraelska policja przygotowana jest na kolejne incydenty w piątek, jednak nie powinny one wykroczyć poza obszar kompleksu świątynnego.

Jednocześnie zawiązała się osobliwa rywalizacja pomiędzy politykami jordańskimi a urzędnikami Autonomii Palestyńskiej, którzy prześcigają się w potępianiu ruchów Izraela. Być może obie strony przede wszystkim nie chcą, by to Hamas znalazł się na pierwszych stronach gazet.

Każdemu zależy na własnym kawałku Góry Świątynnej/Al-Aksa. Chcą go żydowscy nacjonaliści, zwolennicy Netanjahu, Autonomia Palestyńska, Jordańskie Królestwo Haszymidzkie i Hamas. Hamas może to potraktować jako pretekst do wystrzelenia na Izrael kolejnych rakiet i rozpętania następnej wojny w Strefie Gazy – podobnie jak próbował w maju ubiegłego roku. Nie jest to jednak prawdopodobny scenariusz.

Hamas wciąż koncentruje się na zabezpieczeniu swoich wpływów w Strefie Gazy, odbudowie cywilnej infrastruktury oraz uzupełnieniu arsenału. Rozpoczęcie kolejnej wojny nie byłoby teraz w jego interesie, ponieważ nie przysporzyłoby mu politycznej popularności w momencie, kiedy mieszkańcy Gazy mają nadzieję na poprawę swojej sytuacji poprzez stopniowe łagodzenie izraelsko-egipskiej blokady trwającej już 15 lat. Jednak młodzi ludzie z zielonymi flagami Hamasu wszczynają zamieszki na Al-Aksie, dzięki czemu utrzymują się w centrum uwagi – i wydaje się, że to wszystko, na czym obecnie im zależy.

Od stu lat Al-Aksa stanowi największy symbol nacjonalizmu palestyńskiego, który wyłonił się w odpowiedzi na syjonistyczny projekt ustanowienia żydowskiej suwerenności w biblijnej ojczyźnie. Ale jak często bywa w takich przypadkach – symbol jest błędnie traktowany jako przyczyna konfliktu, a nie jego oznaka.

W trudnych relacjach izraelsko-palestyńskich przyjmuje się, że zamieszki zaczynają się na Górze Świątynnej i zawsze rozszerzają poza ten obszar. Czasem faktycznie tak jest, ale nie za każdym razem. Konflikt ten trwa już od stu lat i w tym czasie zamieszki wybuchały także w innych miejscach, nie zawsze były powiązane z przemocą w okolicach Al-Aksa, a brutalne akty mające miejsce w tym regionie też nie za każdym razem rozprzestrzeniały się na pozostałe części miasta.

Zresztą, nawet jeśli skupimy się tylko na tych wybuchach przemocy, które faktycznie zaczęły się na Górze Świątynnej, to zazwyczaj prowadziły do nich rozmaite okoliczności, nieraz ujawnione dopiero po czasie.

Zaczęły się one jako seria ataków przeprowadzonych w sierpniu 1929 r. Izraelczycy nazywają je „Wydarzeniami 5689 roku”, natomiast dla Palestyńczyków to „Powstanie Buraq”. Czynnikiem zapalnym była próba ustawienia przez Żydów kilku krzeseł i mechicy (przegrody, która podczas modlitwy oddziela kobiety i mężczyzn) przy Ścianie Zachodniej, przez muzułmanów określana jako Ściana Buraq.

Próbę tę wykorzystano do wzbudzenia w opinii publicznej przekonania, że Żydzi próbują przejąć Al-Aksa. Łącznie zginęło wtedy 250 Żydów i Arabów, jednak chodziło nie tylko o przejęcie kontroli nad obszarem, leczy również o wewnętrzne sprawy palestyńskiej polityki (jerozolimskie klany Husajni i Naszaszibi mocno ze sobą rywalizowały), a także wyraz niezadowolenia z ówczesnych rządów Mandatu Brytyjskiego.

Przeszło 70 lat po tamtych wydarzeniach przywódca ówczesnej opozycji Ariel Szaron miał wzniecić kolejną intifadę (nazwaną „intifadą Al-Aksa”), trwającą tym razem przez pięć lat. Rozpoczęła się od publicznej wizyty Szarona na Wzgórzu Świątynnym. Należy jednak zauważyć, że przemoc, która w tamtym czasie wywiązywała się wokół meczetu Al-Aksa, nie była tak duża, główne ogniska konfliktu wybuchały w innych miejscach. Jerozolima nie była zresztą ich główną przyczyną – był to raczej wyraz frustracji Palestyńczyków wobec braku postępów w realizacji porozumień z Oslo oraz fiaskiem rozmów między Ehudem Barakiem a Jaserem Arafatem w Camp David. Dodatkowo w ramach Autonomii Palestyńskiej różne frakcje chciały zaznaczyć lub poszerzyć swoje wpływy.

Podobnie było w ubiegłym roku. Przez 11 dni toczyły się walki z grupami bojowników w Gazie, w „mieszanych” miastach Izraela dochodziło do zamieszek, a ramadan w Jerozolimie był długi i pełen napięć. Tym razem najważniejszą przyczyną była perspektywa eksmisji Arabów z dzielnicy Szeik Jarrah we Wschodniej Jerozolimie. Do eskalacji przemocy przyczyniła się także brutalna postawa policji w okolicach Bramy Damasceńskiej oraz starcia przy Al-Aksa.

Jednak motywacje, które sprawiły, że Hamas wystrzelił ze Strefy Gazy rakiety skierowane w izraelskie miasta, miały charakter polityczny. Prezydent Mahmud Abbas odwołał wybory w Palestynie, więc Hamas musiał znaleźć inną drogę, by pokazać, że jest głównym ruchem palestyńskim.

Ale izraelscy politycy też chętnie wykorzystują symbol Góry Świątynnej, by osiągać swoje cele. Będąc przywódcą opozycji, we wrześniu 2000 r. Sharon chciał zaaranżować wizytę na Górze, by w ten sposób rzucić wyzwanie rządowi Baraka. Gdy osiem miesięcy później został nowym premierem, sam podpisał prawo zabraniające ruchowi Wierni Górze Świątynnej organizowania na niej własnych nabożeństw w czasie święta Paschy.

Nawet rząd Binjamina Netanjahu każdego roku postanawiał zamknąć Wzgórze Świątynne dla Żydów na ostatnie 10 dni Ramadanu. Dzisiaj skrajna prawica wydaje się o tym zapominać, a jej przywódcy pokroju Itamara Ben-Gvira próbują wywołać tam zamieszki i prowokować rozruchy, które mogłyby obalić rządzącą obecnie, bardzo delikatną koalicję.

Oczywiście z obu stron konfliktu znajdziemy osoby, którym eskalacja przemocy przyniosłaby korzyści. Islamski Dżihad – palestyńska organizacja wspierana przez Iran, która próbuje zająć miejsce Hamasu jako główny gracz „ruchu oporu” – w poniedziałek wystrzelił ze Strefy Gazy rakietę. Netanjahu uznał to za dowód na to, że „musimy natychmiast utworzyć silny prawicowy rząd, który przywróci spokój i bezpieczeństwo izraelskim cywilom”.

W tej chwili jednak nie wydaje się, by rząd Bennetta czy Hamas dążyli do takiego rozwiązania. Czasami Al-Aksa funkcjonuje jako swego rodzaju wentyl bezpieczeństwa, przez który uchodzi polityczne napięcie.

SourceHaaretz

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »