Od strony ulicy nie znajdziemy żadnego szyldu. Dopiero przechodząc przez drzwi pod adresem 106 Pall Mall, można zobaczyć złotą tabliczkę z wypisaną nazwą miejsca: Travellers Club. Nikogo nie trzeba zachęcać do przestąpienia jego progów, wszyscy zainteresowani – biznesmeni, członkowie służb wywiadowczych (SIS albo MI6), a często jedni i drudzy zarazem – doskonale wiedzą, gdzie się znajduje.
Chociaż obecnie do tego klasycznego londyńskiego „klubu dżentelmena” przychodzi więcej klientów biznesowych, to bez wątpienia pozostaje on istotnym punktem dla brytyjskich służb specjalnych.
Przeczytaj także:
Paryski Le Zimmer miejscem dla szpiegów i artystów
Dyskretne spotkania polityków i lobbystów
Ściany Travellers Club były świadkiem wielu historii, choć większość z nich pozostała zapewne nieznana. Jednak od końca 2003 roku jedna zasiliła zbiór tych, które krążą wśród bywalców. W grudniu tamtego roku niewielka grupa urzędników z Foreign, Commonwealth & Development Office (FCDO, przy którym działa MI6) spotkała się w tym klubie z doradcami Muammara Kadafiego, libijskiego przywódcy. Wśród Libijczyków znajdował się szef wywiadu zagranicznego Moussa Koussa. Kilka dni później Libia oficjalnie ogłosiła rezygnację z broni masowego rażenia.
Ze strony brytyjskiej w spotkaniu wzięli udział: szef jednostki antyterrorystycznej MI6 Mark Allen, szef działu obrony i wywiadu FCDO William Ehrman i szef działu antyproliferacji David Landsman. Niedługo później Allen stał się doradcą koncernu BP w zakresie działań na terenie Libii, a Landsman został członkiem rady konsultacyjnej firmy D Group, która zajmuje się dyplomacją biznesową.
Klub zbudowany jest tak, by odwiedzający go biznesmeni mogli prowadzić poufne rozmowy. Palarnia, biblioteka, liczne salony i sale konferencyjne sprzyjają spotkaniom zarówno w małych, jak i dużych grupach.
Chociaż The Travellers Club popularny jest wśród weteranów szpiegostwa, to dziś musi walczyć o utrzymanie się z ciągle rosnącą konkurencją. To bardzo ekskluzywny klub o konserwatywnych zasadach – przynajmniej dwóch członków musi poprzeć każdą nową kandydaturę, nie przyjmuje się też kobiet. Młodzi przedsiębiorcy mogą zatem szukać w Londynie innych klubów, w których łatwiej się spotkać i gdzie panują bardziej liberalne principia.