fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

12.3 C
Warszawa
wtorek, 14 maja, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Problemy gospodarcze Rosji

Rosja cierpi na poważne niedobory. Krajowy przemysł nie może się rozwijać bez wsparcia zachodniej technologii. Sprzedaż paliw staje się coraz mniej opłacalna. Hiszpański dziennik „El Mundo” przygląda się kondycji rosyjskiej gospodarki.

Warto przeczytać

Od lat 90. XX wieku Rosja nie przechodziła takiego kryzysu, jaki właśnie się w niej zaczął. W pierwszej dekadzie XXI wieku udało się rosyjskiemu rządowi wypracować nadwyżki budżetowe, które wraz z ostrożnie prowadzoną polityką finansową pozwolił ustabilizować sytuację ekonomiczną. Jednak w tamtym czasie Rosja popełniła błąd, zbyt mocno polegając na imporcie – wiele sprowadzanych do kraju towarów można było produkować wewnętrznie, jednocześnie rozwijając krajowy przemysł. Tak się nie stało, przez co obecna izolacja okazała się wyjątkowo dotkliwa. Siłą rzeczy Rosja musiała zwrócić się do lokalnych producentów, ale ich moce przerobowe są dalece niewystarczające.

Podobnej elastyczności nie udało się osiągnąć w sektorze energetycznym. W latach 1999-2008 boom gospodarczy Rosji napędzały ropa naftowa oraz gaz ziemny. Tymczasem na początku inwazji na Ukrainę wydatki na armię wzrosły niemal o 130 proc. To pieniądze z paliw napędzały tę wojenną machinę.

Moskwa uważa, że nie potrzebuje zachodnich rynków zbytu dla swoich paliw – może przekalibrować biznes energetyczny i sprzedawać w Azji, szczególnie Chinom i Indiom. Ale to tylko maskowanie problemu, ponieważ ceny rosyjskich paliw są sztucznie zaniżane, nie ma też wystarczającej infrastruktury, by ta sprzedaż rozwinęła się na większą skalę.

W zasadzie od samego początku inwazji dało się odczuć straty w rosyjskim przemyśle. Brak zagranicznego oprogramowania odbija się nie tylko na rosyjskim sektorze obronnym, ale także na wielu innych gałęziach.

Przeczytaj także:

Informacje o coraz gorszej sytuacji przedostają się do mediów. Wiemy, że już w maju poważne problemy pojawiły się w rosyjskim przemyśle – głównie w sektorze chemicznym, paliw i produkcyjnym. FourKites podał, że rosyjski import spadł o 88 proc. (w porównaniu z lutym) – utrzymanie łańcuchów dostaw jest bardzo trudne, a jeśli jakieś komponenty stają się osiągalne, to ich cena jest bardzo wysoka.

Niedobory na każdym kroku

Rozwiązaniem byłoby przestawienie się na produkcję krajową, ale nie ma kluczowych komponentów, bez których otwarcie nowych fabryk jest niemożliwe. Przed inwazją praktycznie wszystkie gałęzie rosyjskiego przemysłu – zarówno konsumpcyjnego, jak i obronnego – były uzależnione od sprowadzanych produktów. Spadek produkcji w wyniku blokad w tych sektorach przełożył się na spadki w innych sektorach – na przykład już w marcu produkcja samochodów była o 72 proc. niższa w zestawieniu z poprzednim rokiem.

Braki dotyczą także części zamiennych – zarówno do samochodów, jak i samolotów. Samoloty pasażerskie są rozbierane na części, ponieważ nie da się ich sprowadzić z Zachodu. To rząd poradził takie rozwiązanie, uważając, że utrzymanie sprawności przynajmniej części kupionych na zachodzie samolotów będzie konieczne do 2025 r. Z tej rady korzysta także państwowy Aerofłot. Nie rozwiązuje to jednak problemu, pozwala tylko odłożyć go nieco w czasie. Ponieważ większość floty powietrznej Rosji stanowią zachodnie samoloty, trudno przewidzieć, co stanie się z nią w przyszłym roku.

Rosja całą nadzieję na wydostanie się z kryzysu położyła w Denisie Manturowie, ministrze przemysłu i handlu. Próbuje on wycisnąć, ile się da z film państwowych i prywatnych, wykorzystując bezwzględny interwencjonizm.

Brak pełnej liberalizacji gospodarczej przed wojną pozwolił spodziewać się, że w czasie wojny kontrola państwa nad gospodarką będzie pełna. „Rynki nie są w stanie działać wystarczająco szybko, aby rozwiązać pojawiające się problemy” – twierdzi Nick Trickett, analityk rynku towarowego w agencji Fitch Solutions.

W lipcu parlament rosyjski praktycznie rozpoczął przestawianie krajowej gospodarki na wojenne tory. Paradoksalnie określił to mianem „suwerenności technologicznej”. Chodzi o wsparcie krajowego biznesu szeregiem dotacji i ulg podatkowych, by umożliwić mu utrzymanie płynności finansowej. Jednak nie jest to wystarczająca odpowiedź na potrzeby biznesu. „Pieniądze i kredyty można tworzyć i rozdawać za pomocą podpisu. Nie można wydrukować chipa komputerowego, poduszki powietrznej czy wagonu kolejowego” – zauważa Trickett. Autonomia ekonomiczna jest więc uwarunkowana przywróceniem sprawnych i wydolnych łańcuchów dostaw. Istotne jest też utrzymanie wystarczającej siły roboczej, co może być problematyczne ze względu na tendencje migracyjne.

Rosja traci także na eksporcie energii. Było to do przewidzenia także dla rosyjskiego rządu, a tamtejszy minister finansów Anton Siłuanow prorokował, że w wyniku sankcji produkcja ropy może w tym roku spaść nawet o 17 proc. Tymczasem eksport gazu ziemnego już w pierwszych trzech miesiącach od inwazji spadł o ponad 27 proc.

Europa ograniczyła zakup rosyjskich paliw i próbuje obniżyć ich ceny. Jeśli to się uda, największy kryzys fiskalny dotknie Rosję za jakieś 10-12 miesięcy. Moskwa próbuje realizować odwrotną strategię i podnosić ceny w związku z ograniczeniem importu. Siergiej Guriew, były główny ekonomista Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, przyznał w „The Moscow Times”, że spadek cen byłby w tej chwili poważnym ciosem dla moskiewskiego budżetu.

Problemy ze Wschodu i Zachodu

Putin zapowiedział, że nie zgodzi się na sprzedaż rosyjskiej ropy po narzuconych niższych cenach. Znajduje się jednak pod silną presją. Po niższych cenach już teraz sprzedaje paliwa Chinom i Indiom. Niedługo będą one sprzedawane poniżej kosztów wydobycia. Rosja stanie między karzącym ją Zachodem a próbującą ją wykorzystać Azją. I to mając na głowie wojnę, którą trzeba finansować.

Rosyjski przemysł naftowy, gazowy oraz węglowy mają kiepskie perspektywy średnioterminowe. Utrzymanie ruchu energii jest osiągalne, gorzej z utrzymaniem przepływu pieniędzy. Udało się nieco złagodzić skutki kryzysu wspomnianą sprzedażą do Chin i Indii, ale Rosja nie jest w stanie zwiększyć dostaw dla Azji, ponieważ nie ma wystarczającej infrastruktury dostawczej w tym kierunku, a sankcje przeszkadzają nawet tam. Gazprom mimo wszystko liczy na wzrost cen.

Nadzieją jest też budowany rurociąg Siła Syberii, który ma zostać w pełni ukończony do 2025 r. To dużo czasu, a sankcje utrudniają budowę i uniemożliwiają międzynarodową współpracę.

Trochę łatwiej jest z ropą. Od napaści na Ukrainę Rosja zdołała rozwinąć eksport ropy do Chin do poziomu dwóch mln baryłek dziennie. W tej chwili dostarcza jej na chiński rynek więcej niż Arabia Saudyjska. Więcej ropy sprowadzają także Indie. Ale te zakupy są dość ryzykowne i aby były opłacalne, Rosja musiała znacząco obniżyć ceny.

Tymczasem jedynym rozwiązaniem dla Moskwy jest podniesienie cen, które mogłoby zrekompensować obniżenie produkcji. Nie jest to jednak koniec problemów ze sprzedażą ropy, ponieważ międzynarodowe sankcje uniemożliwiają finansowanie i ubezpieczanie transportów rosyjskiej ropy, co wprowadza znaczące zakłócenia w dostawach także na Wschodzie.

Przesunięcie sprzedaży na Wschód wiąże się zatem z większymi kosztami i nowymi problemami. Podobnie jest z węglem – nie ma odpowiedniej sieci kolejowej, by transportować go pociągami. Przez lata rozwijano infrastrukturę w kierunku zachodnich rynków, a nie azjatyckich.

Konsekwencje są tragiczne dla gospodarki – inflacja rośnie, konsumpcja spada, inwestycje maleją, podobnie jak dochody. Przestawienie sprzedaży do Azji możliwe było tylko dzięki obniżeniu cen poniżej stawek obowiązujących na rynkach europejskich. To od początku był problem, ale jeszcze nie tak duży, gdy ceny zachodnie były wysokie. Jednak potencjalna recesja w Europie i USA, a także mniejszy, niż przewidywano, wzrost gospodarczy w Chinach sprawiają, że perspektywy są raczej pesymistyczne.

Wierność oligarchów

Problem z sankcjami nakładanymi na Rosję polega jednak na tym, że tworzą one spójną elitę na Kremlu. Analityk Dmitrij Niekrasow uważa, że choć sankcje osłabiają gospodarkę, to istnieje ryzyko, że „mogą one przynieść efekt przeciwny do zamierzonego”. Wiemy, że niektórzy oligarchowie utracili swoje jachty, ale ważniejsze jest to, że większość jeszcze bardziej uzależniła się od Putina. A ta zależność wymusza na nich lojalność. Więksi oligarchowie za bardzo obawiają się o swoją przyszłość po ewentualnym upadku reżimu, więc pozostaną mu wierni do końca.

Putin od lat utrudniał lokowanie majątków swoich elit za granicami Rosji. I to podziałało. Dla Rosjan Zachód zrobił się niebezpiecznym miejscem i teraz nikt nie myśli o tym, by tam przenosić swój kapitał.

Jak radzą sobie Rosjanie?

Kiedy z rosyjskiego rynku odeszły różne światowe marki, powstał niedobór, a ceny wzrosły. Kwitnie też rynek wtórny – zagraniczni nabywcy kupują na Zachodzie ubrania, samochody czy sprzęt elektroniczny, odsprzedając to później w Rosji. Rząd sam zachęca do praktykowania importu równoległego, widząc w tym szansę na zmniejszenie niedoborów.

Rosyjski centralny urząd statystyczny poinformował pod koniec sierpnia, że PKB Rosji spadło zaledwie o 4 proc. Widać, że rząd próbuje wmówić obywatelom, że wcale nie jest im tak źle – chociaż wpływy z VAT-u zmniejszyły się o przeszło 40 proc., a import spadł o 50 proc.

Tu nadzieje pokłada się w wejściu innych marek. Chiny i Indie z pewnością będą zainteresowane rosyjskim rynkiem. Tymczasem Rosjanie próbują uskuteczniać zakupy za granicą – obecnie przede wszystkim na Białorusi.

SourceEl Mundo

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »