fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

11.9 C
Warszawa
piątek, 10 maja, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Berlin w sprawach obronności oddala się od Paryża

Niemcy coraz bardziej angażują się w sprawę wschodnią w Unii Europejskiej – pisze „Le Figaro”. Gazeta zauważa, że w związku z tym „sojusz z Francją nie jest już w centrum niemieckiej polityki”.

Warto przeczytać

Duet Paryż-Berlin przeżywa „trudne chwile” – przyznaje francuski minister gospodarki i finansów Bruno Le Maire w związku z przełożeniem na późniejszy termin zaplanowanego na 26 października corocznego spotkania w Fontainebleau. Mimo zmiany terminu dwustronnych konsultacji rządowych Emmanuel Macron i Olaf Scholz spotkają się w środę w Pałacu Elizejskim „by zająć się bezpośrednio pacjentem, którego stan zdrowia nie budzi takiego samego niepokoju po obu stronach Renu” – pisze „Le Figaro”.

Berlin, zajęty ekonomicznymi problemami kraju, nieszczególnie przejmuje się dyplomatycznym rozdźwiękiem. To nie uspokaja Paryża, który jest zaniepokojony apatią Niemców. Emmanuel Macron wręcz ostrzega: „Nie jest dobrze dla Europy ani dla Niemiec, jeśli te ostatnie będą się izolować”. Kanclerz Scholz jednak uspokaja, zapewniając, że: „Niemcy zawsze działały w sposób bardzo zjednoczony”.

Podstawowym problemem w stosunkach między Francja a Niemcami są różnice w podejściu do kwestii zarządzania dostawami energii. Wygląda na to, że te spory są jednak zaledwie wierzchołkiem góry lodowej. „Niemcy znajdują się w momencie zmiany modelu, którego destabilizujący charakter nie powinien być lekceważony” – przestrzegał francuski prezydent w Les Echos.

W kierunku Wschodu?

„Le Figaro” przypomina, że „w 2017 r. Pałac Elizejski zarzucił Angeli Merkel, że zignorowała europejskie wystąpienie Emmanuela Macrona na Sorbonie”. To niemieckie zaniedbanie naprawił Olaf Scholz, przemawiając 29 sierpnia w Pradze. Jego apel o reformę przyszłej rozszerzonej Europy został symbolicznie wygłoszony w sercu Europy Środkowej, na Uniwersytecie Karola.

Francuski prezydent z zadowoleniem przyjął powtarzające się odniesienie kanclerza do „suwerenności gospodarczej” UE. Sam przecież promował pod koniec pandemii ideę autonomicznej Europy chroniącej swoje zasoby w zakresie zdrowia, bezpieczeństwa czy energii. Jeśli zaś chodzi o pozostałą część wypowiedzi kanclerza, to w jego propozycjach „nie ma nic, co mogłoby zadowolić Francję” – podsumował Martin Koopman, dyrektor Fundacji Genshagen.

Przeczytaj także:

Francja i Niemcy od lat pracują nad kwestiami bezpieczeństwa i projektami współpracy wojskowo-przemysłowej, jednak Scholz w zasadzie całkowicie te tematy zignorował. Tym, czym przede wszystkim się zajął podczas swojego wystąpienia, to obrona idei rozszerzenia Unii Europejskiej na wschód, z 27 do 30 lub nawet 36 członków. „Jestem zaangażowany w rozszerzenie Unii Europejskiej. Fakt, że nadal rozwija się to w kierunku wschodnim, jest korzystny dla wszystkich” – podkreślił 15 sierpnia.

Jest to popierane od „Pragi przez Warszawę do Tallinna”. Z drugiej strony Paryż opowiada się za stworzeniem „twardego jądra” krajów zaangażowanych w pogłębianie integracji – pisze gazeta. Zauważa też, że „propozycja kanclerza, aby w sprawach polityki zagranicznej i podatków wspólnotowych stosować głosowanie większością kwalifikowaną, nie jest zbyt operacyjna, ponieważ wymagałaby renegocjacji – na zasadzie jednomyślności – traktatów”.

Angela Merkel i wcześniejsi kanclerze zawsze starali się umieścić swój kraj w geograficznym centrum Europy. Atak Rosji na Ukrainę wywołał w rządzie Scholza poczucie winy wobec wschodnich sąsiadów, którzy poważnie traktowali rosyjskie zagrożenie. „Niemcy, które zawsze polegały na swojej centralnej pozycji, widzą, że otwiera się nowa linia podziału z krajami Europy Środkowej. Muszą teraz złożyć im obietnice, aby spróbować zniwelować różnice” – mówi Eric-André Martin, sekretarz generalny Cerfa (Comité d’étude des relations franco-allemandes, Komitet badań stosunków francusko-niemieckich).

Minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock przyznaje, że Niemcy popełniły błąd i apeluje, by tego błędu już nie powtórzyć „Nasi przyjaciele ostrzegali nas od dawna, a my ich nie słuchaliśmy” – powiedziała. Mimo tego przyznania się do winy wschodni sąsiedzi nie patrzą życzliwie na Niemcy. „Warszawa określa Berlin jako byłą stolicę nazistów i domaga się reparacji wojennych. Polska i Czechy krytykują zwlekanie rządu z dostarczeniem czołgów na Ukrainę” – pisze „Le Figaro”. Łotewski minister obrony Artis Pabriks na niedawnym seminarium Fundacji Korbera zapytał wprost: „My jesteśmy gotowi umrzeć za naszą wolność. Czy Niemcy jesteście także gotowi, umrzeć za swoją?”.

Jego zdaniem Niemcy, ale także i Francja, należą do tej samej kategorii „Zachodu”, do której zalicza on i inne kraje założycielskie Unii Europejskiej. Według niego są one zasiedziałe i „zaślepione swoją naiwnością wobec Rosji”. Także polski rząd uważa, że Paryż, Berlin i Bruksela to „europejska oligarchia”.

Dla krajów z dawnego bloku socjalistycznego François Hollande, Angela Merkel i ich następcy „skompromitowali się, zawierając pakt z Władimirem Putinem podczas porozumień mińskich w sprawie Donbasu z 2015 r.” – zauważa „Le Figaro”. Atak Rosji na Ukrainę stworzył jednak nową konfigurację geopolityczną sprzyjającą radykalnym postawom. Według ekspertów Berlin, ryzykując zrażenie do siebie Paryża, chce się bardziej zaangażować we wschodnią sprawę Unii Europejskiej, chociaż korzyści z tego są bardzo niepewne. 

Nowy „Trójkąt Weimarski”?

Według strony wojskowej „Bezpieczeństwo Europy Wschodniej jest bezpieczeństwem Niemiec”. Berlin planuje zainwestować 100 mld euro w Bundeswehrę, co pozwoli Niemcom wypełnić swoje zobowiązania finansowe wobec NATO (2 proc. PKB) do 2026 r. Niemcy zamierzają także utworzyć wkrótce na Litwie brygadę pod niemieckim dowództwem. Z kolei Francja wzmacnia swoją obecność w Rumunii w ramach Sojuszu Atlantyckiego. Wszystko to odbywa się pod parasolem NATO, a nie w ramach koncepcji obrony europejskiej promowanej przez Emmanuela Macrona.

Jest też inna propozycja, która padła ze strony Niemiec. Były przewodniczący Bundestagu Wolfgang Schäuble zaproponował wskrzeszenie Trójkąta Weimarskiego. Francja, Niemcy i Polska miałyby „stworzyć zalążek europejskiej wspólnoty obronnej” i przyjąć „wspólne wytyczne”, które mogłyby zjednoczyć innych Europejczyków.

Pomysł ten popiera były minister spraw zagranicznych Polski Jacek Czaputowicz. Inną opinię w tej sprawie ma jednak rządząca obecnie izolacjonistyczna i eurosceptyczna partia PiS. Dla polskiego rządu tylko Stany Zjednoczone są w stanie zagwarantować bezpieczeństwo kraju. Bardziej też ufają w tej sprawie Donaldowi Trumpowi niż Joe Bidenowi. Jednak zwykli obywatele Polski uważają rolę UE w bezpieczeństwie swojego kraju za bardzo ważną. Według barometru German Marshall Fund z 2022 r. takie jest stanowisko 60 proc. z nich. Podobnie uważa tylko 41 proc. Niemców i 30 proc. Francuzów.

„Le Figaro” zauważa jednak, że „To wskrzeszenie Trójkąta Weimarskiego nie jest dla Paryża inspiracją. Dla wielu analityków ten nowy rozkwit idei maskuje nieprzygotowanie niemieckiego rządu i Bundeswehry w obliczu pacyfistycznej opinii publicznej do przyjęcia doktryny wojskowej, wspieranej przez 100 mld euro dotacji”. Na dodatek poparcie samych Niemców jest niewielkie. Według badania przeprowadzonego przez Körber Stiftung 68 proc. z nich sprzeciwia się odgrywaniu przez Berlin „głównej roli wojskowej w Europie”. Zaledwie 14 proc. chciałoby, żeby ich kraj był „bardziej zaangażowany militarnie”

Manuel Lafont Rapnouil, dyrektor Centre d’analyse, de prévision et de stratégie przy Quai d’Orsay trafnie podsumowuje sytuację: „Dzisiaj istnieje konsensus co do tego, czego nie możemy już robić w kwestii bezpieczeństwa (współpracować z Rosją – przyp. red.). Z drugiej strony nie mamy pojęcia, co zrobić, żeby zastąpić to, co już istnieje. Dla Niemiec ta kwestia jest jeszcze bardziej skomplikowana, a w rezultacie istnieje ryzyko inercji”.

SourceLe Figaro

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »