fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

20.5 C
Warszawa
czwartek, 2 maja, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Agresywni Chińczycy?

Dla Europejczyka chyba najważniejszym problemem w postrzeganiu Chin jest to, że kultura i sposób myślenia Chińczyków jest zbudowany na sprzecznościach, które dla nich nie istnieją.

Warto przeczytać

Już Konfucjusz potępiał zachowania agresywne: „Prawdziwą siłą jest panowanie nad własnym gniewem i unikanie agresji wobec innych”. Każdy napotkany Chińczyk, zapytany o agresję w społeczeństwie powie, że zaburza harmonię, a jednocześnie stosunki międzyludzkie tętnią przemocą, słowną i „rękoczynami”. Sami Chińczycy wnoszą żądania, kierowane do władz o ograniczenie przemocy. Partia wysyła więcej policji na ulice. Przemoc domowa, temat do niedawna tabu (harmonia miru rodzinnego), wygląda na poważne zjawisko. Czy istotnie jest, aż tak źle?

Wydaje się, że patrząc na te zjawiska „czysto socjologicznie”, a nie statystycznie, jest raczej dokładnie odwrotnie.

Dziesięć lat temu, mężczyzna ciągnący opierającą się kobietę w ciemny zaułek, nie napotykał żadnej reakcji, a jedynie „dyplomatyczne odwrócenie głowy”. Dzisiaj, dzięki nagłośnieniu opresyjnych zachowań przez media społecznościowe, może zostać powstrzymany. Podobnie rzecz się ma z przemocą domową. Tutaj musimy mieć świadomość, że Chiny były i ciągle są, krajem, gdzie patriarchat był nieporównywalny do spotykanego w Europie. Sam Konfucjusz wskazał regulację: „Jeśli żona nie przestrzega tradycyjnych ról i nie wykazuje posłuszeństwa wobec męża, może być ukarana w celu zachowania porządku w rodzinie”. O tym, jak powinna zachowywać się kobieta, pouczała poetka i pisarka przełomu I i II wieku Ban Zhao. Dobrze wykształcona arystokratka w swoich Przestrogach dla kobiet, zachęcała dziewczęta do opanowania siedmiu cnót, właściwych kobietom: pokory, rezygnacji, służalczości, uniżenia, posłuszeństwa, czystości i pracowitości. Niewiele chyba trzeba dodawać – wymienionych siedem cnót przemawia dobitnie.

Ciężkie pobicie żony nie spotykało się z negatywną reakcją władzy i społeczeństwa, a raczej z taktownym niedostrzeganiem problemu. Reakcja mogłaby naruszyć mir domowy, czyli społeczną harmonię.

By pogłębić dysonanse, jednocześnie przybliżyć esencję chińskiej duszy, przywołam najstarszego syna Deng Xiaopinga, Denga Pufanga. Jest on sparaliżowany, podczas rewolucji kulturalnej, żeby uniknąć linczu przez tłum i okrutnego zabicia na miejscu, wyskoczył z trzeciego piętra, w wyniku czego został sparaliżowany, ale przeżył. Przy okazji ponownego wyboru na honorowego przewodniczącego Chińskiej Federacji Osób Niepełnosprawnych (CDPF), miał istotne przemówienie. Po hołdzie złożonym Xi wystąpił z myślą nieodwracalności zmian, które zapoczątkował jego ojciec i tego, że proces przebudowy społeczeństwa potrwa jeszcze dekady, ponadto wystąpił z ideą przywrócenia „centralizmu demokratycznego”, poprzez zachęcanie do debaty. Nie jest to może podważenie jedynowładztwa Xi, ale nawoływanie do poszerzenia bazy opiniodawczo-decyzyjnej, poza Xi i jego „dworzan”. Do spraw międzynarodowych odniósł się również w bardzo interesujący sposób. Zacytował swego ojca: „ukrywaj swoją przewagę i pielęgnuj swoją siłę”, co więcej powiedział również: „najważniejszą rzeczą w tej chwili jest właściwe zajęcie się własnymi problemami Chin”. Podważał zasadność konfrontacyjnej i militarystycznej postawy Chin, stawiając na „wypracowanie środowiska międzynarodowego opartego na współpracy i korzystnego dla obu stron”.

Mamy więc prominentną ofiarę agresji barbarii okresu rewolucji kulturalnej, nawołującą do pracy, kooperacji i nieagresji.

Czy wygra agresja, czy rozsądek?

Ten sam Konfucjusz poucza: „Praktykowanie pięciu rzeczy we wszystkich okolicznościach stanowi doskonałą cnotę. Tych pięć to: powaga, hojność duszy, szczerość, gorliwość i życzliwość”.

Hipokryzja? Nie, to nasze niezrozumienie chińskiego społeczeństwa. Oni inaczej rozumieją agresywność i jej społeczne konsekwencje.

Żeby pogłębić to, co przyjmujemy jako dysonans, posłużę się kolejną wypowiedzią Konfucjusza: „Agresja i nienawiść nie mogą przynieść pokoju i harmonii”.

Z chińskiego punktu wodzenia, punktem docelowym zawsze będzie harmonia i prawie zawsze pokój.

Ewentualne działania militarne wywołane przez Chiny, nie miałyby na celu wojny, ale punktowe uderzenie, które wywołałoby efekt odstraszający. Może nas szokować kontradmirał Lou Yuan, mówiący o zatopieniu jednego czy dwóch lotniskowców. Jak to uzasadniał? – „Stany Zjednoczone najbardziej boją się ofiar”. To doskonale oddaje chiński sposób myślenia, wywołania konfliktu, który ma wstrząsnąć, po to, żeby nie doprowadzić do pełnoskalowej wojny. Później jeszcze wrócę do tej myśli, obecnie pokażę inny, niezmiernie istotny aspekt chińskiego spojrzenia na konflikty.

Działanie, polityka doskonale oddaje gra – chińskie go, zasadza się ona na weiqi, czyli dużej liczbie ruchów, które mają przeciwnika osłabić, okrążyć go. Zachód gra w szachy, które koncentrują się na daniu mata królowi.

Zachodni styl uprawiania dyplomacji sprowadza się do ostrożnego roztrząsania problemów, chiński jest pełen uprzejmości, ale jest walką o psychologiczne uzyskanie przewagi. Dlatego „szybka wojna z Wietnamem” miała być uderzeniem dyplomatycznego młota, mającego podkopać morale, podobnie powinniśmy traktować konflikty graniczne w Himalajach, gdzie Chiny uderzały i się wycofywały.

Kolejne istotne zachowanie Chin, które mając świadomość swej wielkości, wielokrotnie nie podejmowały działań agresywnych w stosunku do swych przeciwników, ale grały na ich skonfliktowanie tak, aby wykorzystać jednych, przeciwko drugim.

Uważam, że sprawa Tajwanu, najprawdopodobniej będzie wyglądać podobnie. Chiny będą unikały pełnoskalowego starcia, czekając, aż jabłko samo wpadnie do koszyka. Będą szukać przewag, w tym przez akcje militarne, ale o bardzo zawężonym charakterze. Chiny wszystkich traktują jako partnerów i swych przeciwników jednocześnie. Doskonałym przykładem podejścia jest: „Pójść na ustępstwa wobec Moskwy, to jakby dać tygrysowi skrzydła, żeby był silniejszy” – ta kpiarska uwaga ministra spraw zagranicznych Huang Hua, dotycząca amerykańskich prób porozumienia z Sowietami, wskazuje na kolejny nurt myślenia o polityce.

Świadomość roli wyborów, skutków w systemie demokratycznym, pozwala nawet na przypuszczalnie określenie terminu, w którym mogłoby dojść do ewentualnego uderzenia. Tuż przed wyborami, poważne straty US Army mogłyby, zależnie od nastrojów, sprowokować izolacjonistyczne lub odwetowe ruchy Białego Domu. Innym dobrym terminem byłyby pierwsze miesiące urzędowania nowej administracji. Chińczycy przez lata bliskich kontaktów z USA nauczyli się skutków cykli wyborczych. Doskonale wiedzą, że przez okres 9 miesięcy od opuszczenia białego domu przez poprzedniego lokatora, trwa proces sprawdzania polityków nowego prezydenta przez służby i przejmowanie obowiązków. Im większa wrogość obozów poprzedniego i nowego prezydenta, tym kooperacja między opuszczającymi administrację i do niej przychodzącymi jest słabsza. To powoduje, że ewentualne „uderzenie prewencyjne” Chin, powinno mieć miejsce w ciągu kilku pierwszych miesięcy po wyborze, ale nie w pierwszych tygodniach, gdyż wtedy de facto władzę sprawują wciąż dotychczasowi biurokraci, kierowani przez nowych, stąd tarcia na średnim (najważniejszym) szczeblu, jeszcze nie wystąpiły.

Zdanie wygłoszone przez prominentnego Zhao Xijun określa „wykorzystanie wojny do powstrzymania wojny”, co możemy rozumieć jako zastosowanie małej wojny do ograniczenia ryzyka dużej wojny.

Gdy połączymy aktywność chińskiej agentury w mediach społecznościowych, jak podczas eskalacji protestów ruchu BLM, z wybraniem odpowiedniego momentu (cykl wyborczy – o czym było wyżej) oraz dyplomacją weiqi (okrążania), możemy dojść do wniosku, że takie uderzenie antyeskalacyjne ma dużą szansę powodzenia. Podstawowym czynnikiem, który może przeciwdziałać agresywnym działaniom chińskim jest uzależnienie Chin od eksportu do krajów, które są ściśle związane z USA. Mówiąc prosto, chińska gospodarka przeżywa obecnie trudny okres. Popyt wewnętrzny gaśnie, a radykalne ograniczenie eksportu, które mogłoby wystąpić, groziłoby ryzykiem poważnego załamania i popadnięciem w trwałą recesję.

Chińska kultura, definiowana (a jakże!) Konfucjuszem, wskazuje model zachowań etycznych: „Jeśli chcesz zwyciężyć agresję u innych, przezwycięż ją najpierw w sobie”. Tym, co poważnie nas dzieli, jest zrozumienie, że z chińskiego punktu widzenia, punktowa ograniczona agresja, jest de facto, rezygnacją z agresji. Chińczycy są naprawdę inni. Im szybciej uświadomią to sobie elity Zachodu, tym lepiej.

Bardzo istotne jest stworzenie platformy komunikacji, na wzór tej, która istniała między USA i ZSRR lub później w trakcie misji Kissingera. Chiny będą grały na osłabienie jedności Zachodu. Już dzisiaj, zadufani w sobie Niemcy, postępują dokładnie tak, jak sobie życzy tego Xi. Dlatego prawdopodobny głęboki kryzys, dotknie Niemcy najmocniej. Partykularne interesy niemieckie dominują nad myśleniem długofalowym i rozumieniem zniuansowania chińskiej polityki. To bardzo niebezpieczne, gdyż emancypacyjne zabiegi Berlina godzą bezpośrednio w interesy USA i samej Europy. Dopiero jakaś forma uczestnictwa Niemiec we wspomnianej platformie komunikacji Waszyngtonu i Pekinu, dawałaby nadzieję, że Niemcy nie będą pchały siebie i innych w przepaść, jak wcześniej w przypadku Rosji.

Przy próbach budowy panelu kooperacji z Chinami, będzie istotne porzucenie retoryki zimnowojennej, przy jednoczesnym zintensyfikowaniu nacisków politycznych i gospodarczych. Jednocześnie nie wolno elitom Zachodu przyjmować gorących uśmiechów ze strony chińskiej jako formy spolegliwości. To może być jedynie grą. Natomiast stosowanie przez Zachód taktyki „kija i marchewki”, przy jednoczesnych realnych, a nie deklaratywnych gestach woli współpracy i zrozumienia, może trafić w serce chińskiej umysłowości, zdefiniowane (ponownie) przez Konfucjusza: „Cierpliwość i wyrozumiałość są lekarstwem na agresję i konflikty”. Zhou Enlai był niewątpliwie admiratorem tej maksymy, mając doskonały kontakt z Mao. Starając się za wszelką cenę porozumieć z Kissingerem, potrafił wpłynąć na bieg historii świata. Przegrał nurt konfrontacyjny w KPCh, wygrało dążenie do konsensusu… Po ostatnich zmianach w partii, twardogłowi „obrośli w piórka”, dlatego tak ważne jest, aby doszło do porozumienia na linii USA – Chiny.

Paradoksalnie to wrogie USA, może dzięki wsparciu porozumienia, chcieli wzmocnić nurt mediacyjny w otoczeniu Xi i doprowadzić do oczekiwanej harmonii we wzajemnych stosunkach. Zwycięstwo twardogłowych oznacza konfrontację, najprawdopodobniej w ograniczonej skali, ale uwzględniając gospodarcze zależności, byłyby to katastrofalne dla gospodarki Chin i reszty świata. Na pewno obydwie strony rozpisują możliwe scenariusze, ważą zyski i straty – przy czym straty, dla władz chińskich mają znaczenie mniejsze niż dla amerykańskich i obydwa mocarstwa doskonale zdają sobie z tego sprawę.

Wbrew roztaczanym przez różnych ekspertów wizjom doskonałości aparatu biurokratycznego, popełnia on niezliczone błędy – chińscy urzędnicy są też ludźmi. To zlekceważenie kryzysu politycznego i gospodarczego, który toczy od niedawna Pakistan, jest właśnie przykładem na to, że taktyczne weiqi przegrywa z sinocentryzmem elit. Obawiam się, że straty wizerunkowe „dobrego wujka z Pekinu” są już nie do odrobienia, co znowu pozwala na ofensywę polityczno-gospodarczą Indii w Indochinach. Natura chińska jest dualna i pierwsze skojarzenie: yin i yag, jest jak najbardziej na miejscu, w tym przypadku. Chińczycy (jak nauczał Konfucjusz) mają powstrzymywać się od agresji i gniewu, gdyż jest to etyczne, a jednocześnie chińska agresywność i okrucieństwo wykracza daleko poza wyobrażenie człowieka Zachodu. Wystarczy wspomnieć pierwszy historycznie odnotowany holokaust całego narodu, czyli Dżungarów. Chińskie wojska ścięły mieczem każdego mężczyznę (niezależnie od wieku), wszystkich chłopców wykastrowano, a te kobiety i dziewczynki, które przeżyły orgie wielotygodniowych gwałtów, sprzedano razem z kastratami w niewolę.

Powtórzę myśl, raz jeszcze – klucz do przyszłości jest w rękach Zachodu, to czy obudzi się chiński agresor, czy wygra kooperacja, zależy od zjednoczonych państw Zachodu.

Przeczytaj także:

Kooperacja na warunkach akceptowalnych dla Chin, ale na zasadach określonych w Waszyngtonie. Wskazywanie, że jedynie współpraca może uratować marniejącą chińską gospodarkę. Postulowane przez Xi wzmożenie konsumpcji przez społeczeństwo się nie udało. Wewnętrzna konsumpcja w Chinach wynosi ledwie ponad 50 proc., z czego jedynie 10 proc. to konsumpcja społeczeństwa. Chiny są niewolnikiem swego modelu eksportowego, a kryzys demograficzny, finansowy i galopujących kosztów pracy (przy kolejnych sankcjach) podmywają możliwości wzrostu. To teraz mamy idealny czas na to, aby Chiny przyjęły propozycję współpracy na warunkach Zachodu.

Musimy przekonać Chińczyków, że nauka Konfucjusza: „Ponad wszystkie zalety i umiejętności, ukrywanie agresji i gniewu w sercu jest najwyższym osiągnięciem człowieka” – jest teraz ważniejsza niż kiedyś.

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »