Kanadyjska Rada Ministrów, której przewodniczy premier Justin Trudeau, opracowała projekt ustawy nazwanej „Ustawą o ochronie przed szkodami w Internecie”. Ma mieć charakter federalny i obowiązywać w całym kraju. Partia Liberalna, z której wywodzi się Trudeau, przedstawia zaprojektowaną ustawę jako narzędzie mające na celu ochronę bezpieczeństwa dzieci w Internecie, a także jako mechanizm zakazujący wymiany intymnych zdjęć nieletnich.
Tak naprawdę nowe prawo wykracza dalece poza te problemy, zakłada bowiem utworzenie regulatora nadzorującego zachowanie na platformach cyfrowych. Miałby on ścigać wszystkie „szkodliwe” wypowiedzi, za które ustawodawcy z Partii Liberalnej uznają krytykę nielegalnej imigracji czy LGBT.
Ustawa zakłada, że za regulowanie „mowy nienawiści” odpowiedzialne będą same platformy streamingowe i sieci społecznościowe. Jednak wewnętrzna moderacja będzie dalej kontrolowana przez zewnętrznego regulatora, organ „bezpieczeństwa cyfrowego”, który będzie upewniał się, że „radykalne” według ustawy treści nie będą dopuszczane.
Jeśli organ „bezpieczeństwa cyfrowego” uzna, że jakieś przepuszczone przez moderatorów komentarze „podżegają do nienawiści lub zniesławienia osób, lub grup”, ustawa przewiduje wysokie kary – wynoszą one do 20 tys. dolarów kanadyjskich dla domniemanych ofiar i do 50 tys. dolarów kanadyjskich dla państwa. Obywatele, którzy zauważą takie wpisy, będą mogli składać anonimowe skargi, nawet jeśli nie będą w tej sytuacji osobami poszkodowanymi.
Zapytany o pracę nad ustawą Trudeau odpowiedział niedawno, że rząd „skupi się na uczynieniu Internetu bezpieczniejszym dla nieletnich, ale nie cenzurując go dla reszty Kanadyjczyków”. Niemniej nowe przepisy budzą uzasadnione obawy wśród firm i użytkowników sieci. Kanadyjski Rzecznik Praw Obywatelskich otrzymał wiele petycji w sprawie zbadania, czy planowana ustawa nie ogranicza prawa do wolności słowa.
Obecnie opracowywana ustawa nie jest nowym pomysłem. Już podczas kampanii wyborczej w 2019 r. Trudeau obiecywał podobne rozwiązania. Prac nad wcześniejszą ustawą nie udało się jednak zakończyć z powodu przedterminowych wyborów w 2021 r.
Tymczasem kanadyjski sąd federalny nakazał tamtejszemu ministrowi środowiska i dwóm wyższym urzędnikom wypłacenie odszkodowania w wysokości 1750 dolarów kanadyjskich dziennikarzowi Ezrze Levantowi, którego politycy zablokowali na platformie X (Twitterze).
Levant to założyciel konserwatywnego medium internetowego „Rebel News”, krytycznego wobec rządu i sprzeciwiającego się wspomnianej ustawie, uznawanej przez Levanta za „najgorszą ustawę cenzorską, jaką kiedykolwiek widziano w wolnym świecie”.
Wspomniani politycy poza wypłatą odszkodowania za „pozbawienie dziennikarza dostępu do ważnych aktualizacji” muszą także odblokować Levanta. Zablokowanie go sąd uznał bowiem za „wydalenie z ważnej przestrzeni publicznej, jaką są dzisiejsze sieci społecznościowe”.
Przeczytaj także:
- Niemcy chcą ograniczyć wolność
- Wolność słowa w Brazylii jest poważnie zagrożona
- Bruksela w obawie o wynik wyborów zaostrza walkę z wolnością słowa
- Dziennikarze pod nadzorem. Propozycje unijnych państw godzą w wolność prasy.
Levant napisał na swoim profilu, że otrzymał już odszkodowanie, a urzędnicy nie mogą blokować go ponownie do końca swojej kariery. Wyraził jednak ubolewanie nad faktem, że urzędnicy zapłacili grzywnę z pieniędzy podatników.