fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

14.4 C
Warszawa
wtorek, 30 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

„Samozadowolony konformizm sprawia, że Zachód powoli umiera”

Nowa tyrania tłumu – opinia z „The Wall Street Journal”

Warto przeczytać

Nazizm i komunizm – ideologie, które porwały masy w XX wieku, występowały wyraźnie przeciwko rozumowi. Wydawałoby się, że ich doświadczenie czegoś nas nauczyło, a jednak przyglądając się im dziś, możemy dowiedzieć się wiele na temat współczesnych politycznych ekstremów.

Zarówno nazizm, jak i komunizm czerpały z wielu źródeł. Wiele też miały wspólnego – na przykład wyrosły na porażkach z 1848 r. Uwagę na to zwrócił kiedyś amerykański dyplomata Robert Strausz-Hupé. We wspomnianym roku w Europie doszło do wielu demokratycznych rewolucji, w których liberalizm i nacjonalizm „walczyły po tej samej stronie barykady”. Jednak niepowodzenie rewolucji sprawiło, że ich drogi się rozeszły. To zresztą ten sam rok, w którym Fryderyk Engels i Karol Marks opublikowali głośny „Manifest komunistyczny”. Kto wie, może sukces rewolucji powstrzymałby ten rozłam, a przy okazji uchronił świat przed potwornościami I wojny światowej, a w dalszej konsekwencji – także tymi, za którymi stanęli Adolf Hitler i Włodzimierz Lenin.

Jednak za ideologicznymi okropieństwami XX wieku stało coś więcej niż porażki z 1848 r., a mianowicie – technologia. Strausz-Hupé mówił o „wywłaszczonych z rewolucji przemysłowej”, kategorii, do której należały dziesiątki milionów. To właśnie oni zostali zaangażowani w wojnę klasową i rasową, a kierowała nimi nowa siła – media. Dziś, kiedy myślimy o Hitlerze czy Stalinie, zwykle umieszczamy ich na tle osiągnięć im współczesnej industrializacji, która dała zarówno radio i kroniki filmowe, jak i kolej czy czołgi. Zresztą samą propagandę najczęściej umieszczamy właśnie w tych kontekstach.

Od tamtego czasu technologia bardzo się rozwinęła, ale korzenie trapiącego nas dziś kryzysu tkwią mniej więcej w tym samym. Komunizm i nazizm wsparły się bowiem na dwóch wspólnych fundamentach: bezpieczeństwie tłumu oraz tęsknocie za czystością. 

Wskazał na nie Elias Canetti w książce „Masa i władza”. Choć publikacja ta ukazała się pierwszy raz w 1960 r. (po niemiecku), pozostaje jedną z najważniejszych książek o kryzysie Zachodu ostatniego stulecia. Nawet koncepcja ostatecznej efemeryczności zachodniej cywilizacji, którą opisał Oswald Spengler w słynnym „Zmierzchu Zachodu”, nie pokazuje mechaniki kryzysu tak wprost.

Canetti wskazywał genezę tłumu w jednostkowej potrzebie dostosowania do innych. Jednostka, niezdolna do samodzielnego dominowania, dąży do dominacji za pośrednictwem tłumu. Chęcią tłumu jest zaś wzrost, rozwój odbywający się poprzez wchłanianie wszelkich hierarchii. Nie dostrzega w tym jednak niczego złego, przeciwnie – tłum postrzega siebie jako zawsze całkowicie czysty, mający najwyższe cnoty.

To oznacza, że tłum zawsze tropi niedostatecznie cnotliwych. Canetti pisał, że choć tyrania tłumu przybiera różne formy, to najwyraźniej widać ją w wydaniu „pytającego i oskarżyciela”. „Kiedy jest on używany jako ingerencja władzy, [oskarżycielski tłum] jest jak nóż wrzynający się w ciało ofiary. Pytający wie, co jest do znalezienia, ale chce tego dotknąć i wydobyć na światło dzienne” – pisze.

To zjawisko opisał zarówno Aldous Huxley w „Nowym wspaniałym świecie”, jak i George Orwell w „Roku 1984”, a jeszcze dokładniej Hannah Arendt w „Korzeniach totalitaryzmu”. Jednak to Canetti wskazał na psychologię tłumu jako na samodzielny przedmiot intelektualny. Bo choć tłumy zbierały się od początków naszej historii, to dopiero nowoczesna technologia – kiedyś w formie radia i prasy, dzisiaj Twittera i Facebooka – stworzyła dużo więcej możliwości zaprowadzania tyranii tłumu. Tyrania ta, która powstaje w zgromadzeniu samotnych ludzi, dąży do zniszczenia jednostki, którą uważa za pozbawioną cnót.

Nasza XXI-wieczna rzeczywistość różni się jednak od tej sprzed stu lat. Masowa komunikacja w XX wieku kontrolowana była przez rządy. To one mogły rozprzestrzeniać ideologię, przekaz dyktowany był odgórnie. Dziś natomiast sytuacja się odwróciła. Internet umożliwił oddolne gromadzenie się jednostek.

Zmienił się jednak tylko styl wprowadzanej tyranii, efekt jest zasadniczo ten sam – przypisywanie sobie monopolu na cnotę i zastraszanie przeciwników. Nie zgadzasz się z nami? Znaczy to, że jesteś w błędzie, ale znaczy także, że jesteś pozbawiony cnót, a zatem szkodliwy moralnie. Nie wystarczy Cię potępić, należy też zniszczyć. Nazizm i komunizm opierały się na utopijnej wizji świata, ich wyznawcy widzieli w nich systemy cnót, i to przekonanie pozwoliło wprowadzać nową tyranię. Choć Amerykanie zdołali pokonać III Rzeszę, a później Związek Radziecki, to zrobili to za pomocą siły militarnej i przemysłowej – pokazując, że intelektualne i kulturowe fundamenty nie wystarczą, by trwała cywilizacja, musi za nią stać także siła i władza. Może się wydawać, że z XX wieku zwycięsko wyszła jednostka – wolna i niezależna, ale to zwycięstwo zdobyte zostało amerykańską twardą siłą, na którą składały się także nauka i sztuka oraz wolne, zróżnicowane i niezależne media. Tymczasem dziś media ustępują tłumowi, same domagają się cnoty, stawiając się w roli tego, którego Canetti nazywał oskarżycielem.

Wydaje się, że młode pokolenie nie ma tej świadomości historycznej, nie wie, do jakiej tradycji się odwołuje, i tym chętniej łączy żądzę czystości z tyranią nowych mediów społecznościowych. To może tworzyć najbardziej przerażające tłumy, z jakimi miano do czynienia. Efektem będzie powszechna autocenzura, a jak wiemy, jest to kamień węgielny każdego totalitaryzmu.

Wynikiem takiej tyranii jest społeczeństwo nijakie, trywialne, pozbawione autentyczności i indywidualizmu. Łatwiej obrać za cel jawne zło, problem pojawia się, gdy walczyć trzeba z samozadowolonym konformizmem. To on sprawia, że Zachód powoli umiera.

Ostrzegał przed tym już w XIX wieku Aleksander Herzen, rosyjski intelektualista, który po nieudanych rewolucjach 1848 r. pisał: „Nowoczesna myśl zachodnia przejdzie do historii i zostanie w nią włączona, będzie miała swój wpływ i swoje miejsce, tak jak nasze ciało przejdzie w skład trawy, owiec, kotletów i ludzi. Nie podoba nam się ten rodzaj nieśmiertelności, ale co z tym zrobić?”.

I to właśnie rozgrywa się na naszych oczach. Kiedy globalizacja otwiera Zachód na wpływy innych cywilizacji, a skrajne polityki tożsamości odrzucają prawa jednostki, liberalizm historyczny próbuje nie dopuścić do zrealizowania wizji Herzena. Opowiadając się za indywidualną sprawczością, liberalizm historyczny występuje przeciwko ideologiom i temu, czym groził nam Herzen. Nie można przewidzieć kierunku historii, ale można o niego walczyć.

Więcej artykułów

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »