Obecnie rekompensaty za szkody powodowane przez lądowe farmy wiatrowe (zagospodarowanie terenów i gruntów, hałas i wibracje, ogólny wpływ na ekosystem) są wypłacane w postaci płatności wyrównawczych dla zamieszkujących w pobliżu społeczności. Wciąż jednak brak takich rozwiązań dla ich morskich odpowiedników.
Jak wskazują Andrea Leadsom i Amber Ruud, przedstawicielki partii konserwatywnej, dla mieszkańców rejonów leżących w sąsiedztwie działających na morzu elektrowni wiatrowych powinny zostać utworzone specjalne fundusze majątkowe. Dla typowej morskiej farmy wiatrowej o mocy jednego gigawata proponowany przez nie fundusz płaciłby około 2 milionów funtów rocznie na rzecz lokalnych projektów przez pierwsze 15 lat działalności. „To absolutnie słuszne, że społeczności przybrzeżne i wiejskie powinny otrzymać rekompensatę za hosting nowej infrastruktury na dużą skalę, która zapewnia korzyści krajowe, ale ma lokalnie negatywne skutki. Większa koordynacja nie nastąpi tylko poprzez pozostawienie jej rynkowi. Wymaga to od ministrów nakreślenia jasnej wizji przyszłości brytyjskiej lądowej i morskiej sieci elektroenergetycznej”. Działaczki poparły też pomysł morskiej obwodnicy.
Autor raportu, Ed Birkett, powiedział, że rekompensata zostanie wypłacona przez deweloperów farm wiatrowych i może podnieść ceny niskiej obecnie energii elektrycznej z elektrowni wiatrowych.
Raport Birketta wzywa również do reformy sektora elektroenergetycznego w celu zapewnienia lepszego planowania morskich farm wiatrowych i zminimalizowania zakłóceń.
Powiedział on: „Jeśli rząd nie zajmie się tym problemem w pierwszej kolejności, to budowa nowych farm wiatrowych zostanie opóźniona lub nawet zablokowana przez rosnący lokalny opór. Obecnie dotyczy to głównie Anglii Wschodniej, ale w miarę budowy kolejnych morskich farm wiatrowych możemy zaobserwować podobne problemy w Północnej Walii, Humberside i na wschodnim wybrzeżu Szkocji”.