Ceny energii elektrycznej w Hiszpanii znów stały się gorącym tematem. W ciągu ostatnich dni osiągnęły bowiem rekordowy poziom na rynku hurtowym: 122,76 euro za megawatogodzinę. Co prawda obecnie nieco już opadły, ale nadal utrzymują się na bardzo wysokim pułapie.
Za tak wysokimi cenami hiszpańskiego prądu stoją trzy główne przyczyny. Pierwsza to duże obciążenia podatkowe. Druga to wysoki koszt środowiskowy, czyli cena, jaką producenci muszą zapłacić za prawo do emisji dwutlenku węgla do atmosfery. Trzecia przyczyna to wysokie koszty gazu ziemnego, który jest jednym z paliw wykorzystywanych do produkcji energii. Produkcja energii z gazu ziemnego również uwalnia CO2, więc podobnie jak przy węglu konieczne jest poniesienie kosztów prawa do jego emisji. To prawo jest swojego rodzaju podatkiem, jaki nałożyła Unia Europejska w ramach starań o dekarbonizację, czyli zmniejszenie (albo lepiej – zaprzestanie) emisji dwutlenku węgla.
Zatem bez względu na to, czy przedsiębiorstwo energetyczne wykorzystuje w swoich elektrowniach węgiel, czy gaz ziemny, musi nabywać prawa do emisji CO2. Koszty, jakie za to ponosi, są uwzględniane w cenie energii elektrycznej sprzedawanej na rynku hurtowym, a więc przenoszone na konsumentów. Same prawa do emisji dwutlenku węgla mają charakter kontraktów terminowych i są przedmiotem obrotu na rynku, który Unia Europejska utworzyła w 2005 r. Oczywiście cena praw do emisji wzrosła od tamtego czasu. Jeszcze przed wybuchem pandemii koronawirusa kontrakt umożliwiający emisję tony CO2 kosztował w okolicach 20 euro. W grudniu 2020 r. przekroczył cenę 35 euro, a w sierpniu osiągnął rekordową stawkę 55,72 euro.
Czy do 2050 r. przestaniemy w ogóle emitować dwutlenek węgla?
Unia Europejska zaplanowała dekarbonizację do 2050 r. Dlatego koszt emisji CO2 tak szybko i znacząco rośnie. Utworzony przez UE system handlu uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla to jedno z podstawowych narzędzi unijnych, które mają posłużyć zatrzymaniu zmian klimatycznych poprzez efektywne zahamowanie emisji gazów cieplarnianych. To największy tego typu rynek na świecie.
Eksperci z „elEconomista” tłumaczą, że „rynek ten działa na zasadzie »cap and trade«. Ustanawia się pułap całkowitej ilości emisji, które mogą być emitowane przez instalacje objęte systemem. Pułap ten jest z czasem obniżany w celu zmniejszenia całkowitych emisji. Poniżej limitu instalacje kupują lub otrzymują uprawnienia, którymi mogą handlować między sobą w zależności od swoich potrzeb. Ograniczenie całkowitej liczby dostępnych uprawnień gwarantuje, że mają one określoną wartość. Na koniec każdego roku instalacje muszą zwrócić wystarczającą ilość uprawnień, aby pokryć wszystkie swoje emisje, w przeciwnym razie grożą im wysokie kary”.
W przypadku kiedy dana instalacja (np. elektrownia węglowa) zredukuje swoje emisje CO2, może albo zatrzymać nadwyżkę uprawnień i z niej pokrywać swoje przyszłe zapotrzebowanie, albo odsprzedać uprawnienia innej instalacji, która potrzebuje uprawnień do dodatkowej emisji.
Unia Europejska wprowadzając decyzje ograniczające emisję (lub zawyżając jej ceny) zachęca podmioty do inwestowania w odnawialne, niskoemisyjne lub bezemisyjne źródła energii. Jednak wzrost cen uprawnień przekłada się także na wzrost kosztów przedsiębiorstw je kupujących, ten z kolei przenoszony jest na konsumenta pod postacią wzrostu kosztów konsumpcji energii elektrycznej. Widać to po wzroście rachunków za energię elektryczną w hiszpańskich gospodarstwach domowych.
W 2022 r. gaz będzie o połowę droższy
Promowana przez Unię transformacja energetyczna wywołuje wiele zawirowań na rynku energetycznym. Ceny kontraktów terminowych na gaz na 2022 r. są w tej chwili o 50 proc. wyższe niż analogiczne kontrakty sprzed roku. To problem dla wielu przedsiębiorstw, które obawiają się podpisywania kontraktów na dostawy prądu na przyszły rok. Ceny gazu w Hiszpanii do końca roku pójdą w górę o 50 proc., a w następnym roku najpewniej o kolejne 20 proc.