fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

10.6 C
Warszawa
piątek, 4 października, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Jakie są strategiczne cele misji Blinkena na Bliskim Wschodzie?

W polityce i dyplomacji liczą się nie tylko słowa, drobne z pozoru gesty mają często równie istotne znaczenie. Zapewne uwadze obserwatorów polityki nie umknął fakt, że powitanie amerykańskiego sekretarza stanu Anthony Blinkena z izraelskim premierem Benjaminem Netaniahu było dostrzegalnie chłodniejsze niż podczas poprzedniej wizyty.

Warto przeczytać

Wbrew bowiem izraelskiej deklaracji, Amerykanie nie ustają w wysiłkach na rzecz przerwania bombardowań w Strefie Gazy, w każdym razie do czasu ewakuacji cywilów, których 350 tysięcy nadal pozostaje w bezpośrednim polu rażenia nalotów i ostrzału artyleryjskiego. Oświadczenie libańskiego Hezbollahu stwierdzające, że działania Hamasu to wyłącznie palestyńska sprawa zdaje się wskazywać, że pomimo jednoznacznych deklaracji, kontrofensywa Izraela będzie kontynuowana. Istnieje jednak wąska przestrzeń do wypracowania rozwiązania politycznego.

W to przedsięwzięcie zaangażował się Blinken, udając się z Tel Awiwu. Usłyszał tam, że Izrael wyklucza zawieszenie broni. Z kolei 4 listopada złożył wizytę w Ammanie, gdzie rozmawiał z jordańskim wicepremierem i ministrem spraw zagranicznych Aymanem Sadafim, przywódcami arabskimi i reprezentacją Autonomii Palestyńskiej. Do tych pierwszych apelował o wygaszenie antyizraelskich, ulicznych demonstracji, przybierających niekiedy gwałtowną postać. Jednocześnie zadeklarował, że „Izrael mając prawo do obrony przed Hamasem, musi też podejmować wszelkie możliwe środki, by unikać cywilnych ofiar”.

W międzyczasie ponad 800 tysięcy Palestyńczyków udało się ewakuować na Południe, ale panujące tam warunki grożą katastrofą humanitarną. Poza aspektem militarnym operacji w Sferze Gazy, zmierzającej do likwidacji sieci tuneli stanowiących zaplecze logistyczne działań bojowych podejmowanych przez Hamas przeciwko Izraelowi, na plan pierwszy wybijają się kwestie moralne. Wyrazem tego było odwołanie się przez amerykańskiego sekretarza stanu do zdjęcia palestyńskiego dziecka, wyciąganego spod gruzów, które jak powiedział, wywarło to na nim „uderzające wrażenie”.

Koncepcja pokojowej koegzystencji dwóch państw na terenach od dziesięcioleci stanowiących przedmiot konfliktu palestyńsko-izraelskiego wydaje się tym odleglejsza, im bardziej quasi państwo, którym jest Autonomia Palestyńska, odżegnuje się od wzięcia odpowiedzialności za Strefę Gazy – co Blinken sondował w Ammanie. Z chłodnym przyjęciem spotkała się również propozycja, aby państwa arabskie wprowadziły do Strefy Gazy kontyngent pokojowy, opcjonalne pod egidą ONZ.

Strategiczny cel polityki amerykańskiej polega na normalizacji relacji Izraela z krajami arabskimi. Implikacje polityczne, militarne i gospodarcze tworzyłyby nową jakość w wymiarze globalnym, także przez uwolnienie zasobów amerykańskich na rzecz zaangażowania w innych rejonach świata. Umocniłoby to pozycję USA w roli światowego lidera. O to samo w wymiarze gospodarczym dzisiaj zabiegają Chiny, mimo że sukces Pekinu wydaje się obecnie bardziej odległy niż kiedykolwiek, to cel Państwa Środka pozostał niezmienny.

Historia zbliża się do punktu zwrotnego. Technologie, klimat, ogniska zapalne i migracje to wyzwania, które wymagają współdziałania ponad doraźnymi interesami. Ich skala i możliwe skutki nie pozwalają na odkładanie działań już dzisiaj spóźnionych np. w odniesieniu do zmian klimatycznych, które za moment przekroczą punkt, z którego możliwy będzie powrót do sytuacji, gdy wydolność zasobów planety pozwoli ludzkości na dalszą egzystencję.

Przeczytaj także:

Stwórca, który, jak napisano w Księdze Rodzaju, błogosławił ludziom, mówiąc do nich: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną…” – zdaje się przestrzegać nas, że na własne życzenie zbliżamy się do opisanego w Księdze Objawienia, jedynym proroctwie Nowego Testamentu, końca istnienia obecnego świata. Być może dlatego amerykańska dyplomacja nie ustaje w wysiłkach, by zawrócić z drogi, która oznacza jedynie tyle, że nie będzie zwycięzców i zwyciężonych.

SourceRedakcja

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły