fbpx
8 grudnia, 2024
Szukaj
Close this search box.

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Bo do tanga trzeba dwojga…

Krzysztof Jaroszuk
Krzysztof Jaroszuk

Nowy Świat 24 | Redakcja

W 2019 roku Morgan Stanley opublikował badania zatytułowane „Rise of SHEeconomy”, dotyczące przyszłej aktywności ekonomicznej, które kładą szczególny akcent na kobiety.

Według tego badania niemal połowa (45 proc.) Amerykanek w wieku rozrodczym, będzie w roku 2030 bez partnera i dziecka. Według tych samych analiz w 2040 roku samotnych będzie już prawie 60 proc. kobiet. Coraz więcej kobiet opóźnia zawarcie związku małżeńskiego, kobiety opóźniają również poród, przez co rodzi się coraz mniej dzieci. Co jest istotne, do 2010 roku aktywność zawodowa kobiet rosła i obecnie niemal nie ulega zmianom. Prowadzi to do wniosku, że zachowania zawodowe kobiet skutkują raczej zwiększeniem intensywności pracy zawodowej, niż częstszym zatrudnieniem. Taki wniosek korespondowałby ze spadkiem zainteresowania mężczyznami i dziećmi. Co więcej, to kobiety są coraz częściej lepiej wykształcone od mężczyzn i coraz częściej lepiej zarabiają. Skutki tego widać w ekspansji zakupowej, kobiety samotne więcej wydają niż będące w związkach, również to kobiety w związkach odpowiadają za trzy czwarte decyzji zakupowych. Rola kobiet w gospodarce jest zatem dużo większa niż się powszechnie wydaje.

Jakie z powyższego płyną wnioski? Emancypacja kobiet w połączeniu z przekazami medialnymi, stawiającymi na pełną samodzielność i niezależność, chętnie opisującymi jakie straty w karierze przynosi potomstwo, generują trwały trend powolnego zaniku instytucji rodziny i potrzeby posiadania dzieci.

W Polsce liczba kobiet na stanowiskach kierowniczych należy do jednych z największych na świecie, w USA czy na Zachodzie stale rośnie, chociaż jest na wyraźnie niższym poziomie niż w naszym kraju. W Azji rośnie dużo dynamiczniej, ale też baza wzrostu była tam bardzo niska. Z tego trendu wyłamuje się Japonia, gdzie liczba kobiet na stanowiskach kierowniczych w ostatnim okresie spadła. Niewątpliwie tak mocno zaangażowane kobiety mają pewien problem z połączeniem życia zawodowego i macierzyństwa. Jednak porównując Polskę z innymi krajami, gdzie nawet dużo mniej kobiet piastuje najwyższe stanowiska, możemy zaobserwować, że u nas niechęć do posiadania potomstwa jest ciągle mniejsza.

Jak można zauważyć ani pełnienie funkcji kierowniczych, ani prowadzenie działalności gospodarczej nie miały znaczącego wpływu na zawieranie małżeństw i chęć posiadania potomstwa. Potrzebne były zatem dodatkowe czynniki, które stworzyły ten problem.

Spada nam dzietność, możemy stąd spodziewać się, że okrzyczane w mediach przeludnienie pozostanie jedynie Urban Legend, tym bardziej że liczba ludności w Europie spada kolejną dekadę, a jak się zapowiada, zjawisko to przyspieszy. Z badań ankietowych Eurostatu wynika, że w Polsce, o połowę mniej kobiet (w wieku 28-40 lat), niż w innych krajach Środkowej Europy chce mieć dziecko. Jedynie 32 proc. Polek planuje mieć dziecko (CBOS). To olbrzymi „sukces” mediów, dlatego darzę je tak „wielkim szacunkiem”.

Przegrywająca męskość

Wystarczy spojrzeć na najpopularniejsze portale, gdzie temat dziecka należy do tych najtrudniejszych, a konkurować z nim może jedynie tłoczona mizoandria. Oczywiście nikt jej otwartym tekstem tak nie nazwie, ale tendencja do prezentowania mężczyzn jako złoczyńców i kobiet, jako ofiar – jest w prasie kobiecej częsta. Podobna jej mizoginia, lepiej ugruntowana historycznie, jest wyraźnie cherlawa. Chociaż, powinniśmy tutaj przywołać interesujące (chociaż marginalne zjawisko) gdzie występują mężczyźni skrzywdzeni przez toksyczne kobiety i nie mniej od nich obrzydliwi, incele. Pełni pogardy dla kobiet, zanurzeni w negatywnych emocjach, bliźniaczo podobni do wojujących feministek. Jednak, o ile wspomniane feministki brylują w mainstreamowych mediach, korzystają z rozlicznych równościowych grantów, to ich męscy odpowiednicy, jedynie trollują w mediach społecznościowych, spotykając się z niechęcią i bardzo ograniczoną tolerancją ze strony mężczyzn i jawną wrogością kobiet.

Mężczyźni coraz częściej nawet rezygnują z tego, żeby zagadać, flirtować, gdyż każde ich zachowanie może być poczytane jako nękanie czy molestowanie. Coraz mniej chce ryzykować czy zwyczajnie tracić czas i być poniżanym. Trudno obecnie znaleźć mężczyznę, który próbując umówić się na randkę, w ramach ekspresji toksycznego feminizmu, nie został podobnie potraktowany. Musimy mieć świadomość, że istnieje realne zagrożenie nawet trafienia do więzienia z powodu fałszywych oskarżeń (mamy tysiące takich przypadków, rzadko nagłaśnianych przez media, ale zauważalnych). Gdyby tylko jedna na dwadzieścia kandydatek miała tak się zachować, to skąd podejmujący próbę ma wiedzieć, czy budząca jego zainteresowanie, nie jest właśnie Tą?

Facet, który po raz kolejny został potraktowany krzykiem, agresją, przy próbie zagadania z czasem, przestaje próbować, wchodzi w iluzję świata portali randkowych, mających dawać wybór nieograniczony. Praktyka okazuje się jednak drastycznie różna od oczekiwań. Z czasem zniechęcenie narasta i objawia się brakiem zainteresowania płcią przeciwną.

Nie możemy w tym miejscu zapomnieć o agresywnych i często toksycznych mężczyznach, tych, których kobiety mają wręcz prawo nienawidzić, tych, którzy zniechęcają swoją postawą kobiety do jakichkolwiek związków. Nie mają oni większych problemów z poznawaniem nowych wybranek i wchodzeniem w relacje. Paradoks, ale jakże realny, dobrzy, szczerzy, opiekuńczy mężczyźni są przez kobiety często odrzucani, a uosabiający traumatyczność związków, dający asumpt dla niechęci do mężczyzn, ciągle znajdują „drugą połówkę”.

Ewolucja postaw

Jednak to nie koniec. Maskulinizacja postaw kobiet zmniejsza ich atrakcyjność w oczach mężczyzn, to (niejako automatycznie) zmniejsza ich szanse reprodukcyjne, więc nietrudno oczekiwać, że czeka nas drastyczny spadek dzietności.

Kolejna ciekawa socjologicznie postawa, sprowadzająca się do tego, że jest coraz więcej kobiet, które traktują mężczyzn jak bankomat i automat do niekończącej się salwy uwielbień lub trampolinę do skoku w przyszłość, przy naturalnie minimalnym zaangażowaniu własnym (co radykalnie zmniejsza zainteresowanie mężczyzn kobietami), rodzi frustrację, również seksualną, po stronie obydwu płci. Ciepłe słowa płynące z mediów, a dotyczące realizacji potrzeb seksualnych bez zawracania sobie głowy krępującymi uczuciami, przy jednoczesnym wsparciu usług seksualnych jako „takiej samej pracy, jak każda inna”, prowadzą do zmian społecznych.

Mężczyźni mają ukierunkowanie na seks o dużo bardziej biologicznym charakterze. Brak związków będzie powodował skokowy wzrost zapotrzebowania na usługi seksualne. Jaką sytuację generują te czynniki? Paradoksalnie, w ramach walki o prawa kobiet, kobiety będą uprzedmiotawiane. Za 15 lat, nawet 20 proc. kobiet może zajmować się prostytucją lub innymi seks usługami, co będziemy mogli uważać za kolejny duży sukces mediów.

Warto też zwrócić uwagę na rosnące zjawisko: książątek i księżniczek, skrajnych egoistów wpatrzonych w lustro nabrzmiałego ego, często z nierealistycznymi oczekiwaniami w stosunku do płci przeciwnej. Takie osoby, nawet gdy wejdą w związki (wezmą ślub), nie będą w stanie swych związków utrzymać i wezmą rozwód. Są dane pozwalające przewidywać, że przetrwa jedynie 20 proc. małżeństw, a ile z nich będzie tych uczciwych, pozbawionych zdrad? Trudno przewidzieć…

Mamy ciekawe socjologiczne obserwacje, kobiet, skupionych na sobie i swojej karierze, które, co ciekawe, oczekują tradycyjnego mężczyzny, płacącego za nią i za siebie rachunki. Jednak problemem jest to, że tacy mężczyźni nie są zainteresowani tym rodzajem kobiet. Skoro uznają samych siebie za „facetów w spodniach” – „facet w spódnicy” będzie dla nich mentalną konkurencją…

Iluzja rodzi kolejną iluzję

Jak wspominałem wcześniej, skutki gospodarcze też będą opłakane, gdyż to kobiety odpowiadają za decyzje zakupowe w rodzinach, a gdy tych rodzin nie będzie, to możemy spodziewać się relatywnego spadku konsumpcji i kolejnych problemów gospodarczych.

Warto też przyjrzeć się różnicom pomiędzy Azją i Zachodem. W Europie czy Chinach możemy obserwować podobne efekty zachodzących zmian w społeczeństwach. Przyczyny są jednak odmienne. Na Zachodzie emancypacja kobiet nie oznaczała porzucenia życia rodzinnego, a na Wschodzie, już tak.

Patrząc bardziej historycznie w czasach, gdy kościół miał większy wpływ na życie ludzi, nauczał, że seks ma cel głównie prokreacyjny i miał ugruntowywać miłość małżonków, ludzie jednak postępowali bardzo różnie. W Chinach i podobnie w innych krajach Dalekiego Wschodu silny patriarchalizm odcisnął piętno na stosunkach rodzinnych. Śluby zawierane z woli małżonków należały do rzadkości. To rodzice przygotowywali kontrakty małżeńskie, a najważniejszym obowiązkiem żony była postawa pasywna i wydanie męskiego potomka. Seks w celach innych niż prokreacyjne postrzegano negatywnie. Oczywiście mężczyznom wolno było mieć konkubiny, gdyż to oni mogli być w sferze seksualnej aktywni, a kobiety inicjujące się seksem postrzegano jako rozwiązłe i piętnowano (nawet w ramach małżeństwa).

Wiek XX przyniósł monogamię i podważył małżeństwa aranżowane. W praktyce niewiele to zmieniło – nawet zakaz prostytucji i danie praw kobietom do rozwodu. System danwei zakładał również monitorowanie aktywności seksualnej ludzi, a nawet samego zawierania małżeństw, a członkowie grupy uprawiający seks przed zawarciem małżeństwa byli publicznie potępiani. W obecnym tysiącleciu zaszły poważne zmiany. Aktywność seksualna jako przyjemność stała się powszechnie akceptowana. Badania wskazywały też na wyraźny wzrost aktywności seksualnej Chińczyków. Ostatnie lata jednak odwróciły te trendy. W ciągu minionych 10 lat roczna liczba udzielanych ślubów w Chinach spadła dwukrotnie. Nietrudno przewidzieć, jakie tego będą skutki. Zderzenie patriarchalnych konstrukcji, niskiego szacunku dla kobiet, przy jednoczesnym wzroście emancypacji, powoduje zapaść Wschodu – erozja staje się coraz silniejsza.

Niedawno objawił się w krajach anglosaskich ruch „Men Going Their Own Way” – mężczyzn niezainteresowanych kobietami, niechcących nawet podejmować prób tworzenia związków – w przeciwieństwie do incelów, nienastawionych do kobiet wrogo.

Społeczeństwa się atomizują już nie na poszczególne rodziny, ale jednostki. Za kilkadziesiąt lat możemy się spodziewać realnej plagi samotności, depresji (ta u osób po ślubie jest wyraźnie rzadsza). Świat, który znamy, przestanie istnieć. Jednocześnie przybywający do krajów Zachodu imigranci często przynoszą ze sobą brak szacunku do kobiet i postawy patriarchalne. Jak dokładnie będzie przebiegać dryf struktur społecznych, trudno jest do końca przewidzieć.

Przeczytaj także:

Czy możemy mieć nadzieję na przywrócenie komplanarnej synergii między płciami, która systematycznie wygasa? Czy jest możliwe odwrócenie skrajnego indywidualizmu obecnej doby? – wydaje się to niemal niemożliwe. Liberalne media musiałyby całkowicie odwrócić wektor swego przekazu, a to będzie możliwe chyba wtedy, gdy społeczeństwa przeżyją poważny wstrząs, a na to przyjdzie jeszcze poczekać.

To kobiety decydują o związkach i ich przyszłości, dlatego też tekst traktuje głównie o nich…

Przeczytaj także:

NAJNOWSZE: