fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

18 C
Warszawa
środa, 15 maja, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Kiedy będzie trzecia wojna światowa?

Z antropologiem Emmanuelem Toddem, autorem książki pod intrygującym tytułem „Rozpoczęła się trzecia wojna światowa”, rozmawia „Le Figaro”. Wydana w Japonii pozycja zyskała od razu sporą popularność, sprzedając się w 100 tys. egzemplarzy. Autor pisze w niej o wojnie między Rosją a Ukrainą, kładąc nacisk na ideologiczny i kulturowy wymiar tej konfrontacji. Podkreśla też opozycję między liberalnym Zachodem a resztą konserwatywnego i autorytarnego świata.

Warto przeczytać

Emmanuel Todd uznawany jest za wizjonera i mocno skandalizującego myśliciela. Sam przedstawia siebie jako „niszczyciela buntowników”. W 1976 r. w swojej książce pt. „Upadek ostateczny” przewidział rozpad Związku Radzieckiego.

W rozmowie z „Le Figaro” tłumaczy, skąd wzięła się jego teza dotycząca trwania już trzeciej wojny światowej. Przypomina, że mimo sankcji Rosja nie została zmiażdżona gospodarczo. Co prawda Ukraińcy bronią się dość skutecznie, jednak wynik konfliktu jest niepewny.

Na pytanie, dlaczego książkę o wojnie w Ukrainie wydał w Japonii, a nie we Francji, wyjaśnia, że Japończycy są tak samo antyrosyjscy, jak Europejczycy. Jednak ci pierwsi, geograficznie oddaleni od konfliktu, nie podchodzą do sprawy tak emocjonalnie, jak mieszkańcy Starego Kontynentu.

Szanowany w Japonii

Todd podkreśla, że w Japonii jest uznanym myślicielem, antropologiem, historykiem i geopolitykiem, podczas gdy we Francji cieszy się absurdalną reputacją „niszczyciela rebeliantów”. W azjatyckim kraju cytują go w najważniejszych gazetach i magazynach, wydają wszystkie jego książki. Tam też ukazała się najnowsza z nich „Rozpoczęła się trzecia wojna światowa”, będąca zbiorem wywiadów. Tytuł przedstawia, według autora, prawdziwy stan rzeczy, ponieważ kolejna wojna światowa, według niego, już jest faktem. Przyznaje jednak, że zaczęła się ona powoli i od dwóch niespodzianek. Wcześniej Zachód był przekonany, że armia Rosji jest bardzo silna, a jej gospodarka bardzo słaba. Uważano też, że Ukraina zostanie zmiażdżona militarnie, a Rosja zostanie zmiażdżona gospodarczo. Tymczasem stało się dokładnie odwrotnie. Napadnięte państwo broni się skutecznie pomimo utraty 16 proc. terytorium, a Rosjanie sobie wciąż radzą.

Przeczytaj także:

Todd zauważa też, że w momencie udzielania przez niego wywiadu rubel wzrósł o 8 proc. w stosunku do dolara i o 18 proc., w stosunku do euro od dnia poprzedzającego rozpoczęcie wojny.

„Było więc coś w rodzaju qui pro quo. Jest jednak jasne, że konflikt, przechodząc z ograniczonej wojny terytorialnej do globalnej konfrontacji gospodarczej między całym Zachodem z jednej strony a Rosją wspieraną przez Chiny z drugiej, stał się wojną światową. Nawet jeśli przemoc militarna jest niska w porównaniu do poprzednich wojen światowych” – mówi Todd.

Nikt nie mógł przewidzieć

Todd uważa, że chociaż kraje zachodnie militarnie nie włączyły się w wojnę, to dostarczając Ukraińcom broń, są odpowiedzialne za zabijanie Rosjan. A na pewno Europejczycy są zaangażowani w nią gospodarczo. „Prawdziwe wejście w wojnę możemy odczuć poprzez inflację i niedobory” – twierdzi antropolog.

Twierdzi, że „Putin popełnił na początku wielki błąd, który ma ogromne znaczenie społeczno-historyczne”. Zanim napadł na Ukrainę, wielu widziało w niej jedynie rozkładające się społeczeństwo i upadające państwo. Zastanawiano się, czy Ukraina od czasu uzyskania niepodległości straciła 10, czy 15 mln ludzi. Jednak nie został tam przeprowadzony od 2001 r. żaden spis powszechny. Według Todda jest to „klasycznym objawem społeczeństwa, które boi się rzeczywistości”. Stąd zapewne Kreml zakładał, że to słabe społeczeństwo załamie się już na początku wojny. Okazało się jednak, że nawet „rozkładające się społeczeństwo, jeśli jest karmione zewnętrznymi zasobami finansowymi i militarnymi, może znaleźć w wojnie nowy rodzaj równowagi, a nawet horyzont i nadzieję. Rosjanie nie mogli tego przewidzieć. Nikt nie mógł”.

Można się też zastanawiać nad siłą ukraińskich uczuć narodowych i europejskich uczuć poparcia dla Ukrainy. Antropolog przyznaje, że na temat Ukrainy jest zbyt mało informacji. Na podstawie dostępnych starych danych można ocenić, że ukraiński system rodzinny był bardziej indywidualistyczny niż system Wielkiej Rosji, który jest bardziej wspólnotowy, kolektywistyczny. Trudno jednak ocenić co stało się teraz z Ukrainą, z masowymi ruchami ludności. Nie wiadomo, na jakiej zasadzie działa samoselekcja pewnych typów społecznych decydujących się na pozostanie na miejscu lub emigrację przed i w czasie wojny.

Rosja jest krajem zdecydowanie bardziej czytelnym dla Todda. Rozumie on bowiem emocje każdego człowieka i nie wypowiada się jak zimny historyk. Twierdzi, że w tym właśnie najbardziej odstaje od innych zachodnich badaczy. Kierując się emocjami, widzi tragedię Ukrainy i Ukraińców – bombardowania i ofiary śmiertelne, zniszczenie infrastruktury energetycznej, odcięcie od ogrzewania przez całą zimę.

Odczytując inaczej Putina

„Dla mnie jednak zachowanie Putina i Rosjan można odczytać inaczej” – twierdzi antropolog. Przyznaje, że i jego zaskoczył początek wojny i dzieli się analizą amerykańskiego „realisty” geopolityka Johna Mearsheimera. Zauważył on, że Ukraina, której armię od co najmniej 2014 r. przejęli żołnierze natowscy (amerykańscy, brytyjscy i polscy), jest de facto członkiem NATO. Rosjanie zapowiedzieli natomiast, że nigdy nie będą tolerować Ukrainy należącej do NATO. Ci Rosjanie zatem (jak powiedział Putin dzień przed atakiem) prowadzą wojnę z ich defensywnego i prewencyjnego punktu widzenia. Mearsheimer uważa, że nie powinny nikogo cieszyć żadne rosyjskie trudności, bo „skoro jest to dla nich kwestia egzystencjalna, to im trudniejsza, tym mocniej będą uderzać”.

Według Todda analiza ta wydaje się prawdziwa, jednak warto ją uzupełnić. Przed wojną Ukraina była już faktycznie członkiem NATO. W tym czasie jednak Niemcy i Francja stały się mało znaczącymi partnerami w Sojuszu i nie były świadome tego, co dzieje się na Ukrainie militarnie. Oba kraje naiwnie wierzyły, że nie dojdzie do rosyjskiej inwazji. Nie zdawały sobie przy tym sprawy z tego, że Amerykanie, Brytyjczycy i Polacy sprawią, że Ukraina będzie w stanie prowadzić rozbudowaną wojnę. Podstawową osią NATO jest teraz Waszyngton-Londyn-Warszawa-Kijów.

To dla USA jest wojna egzystencjalna

Mearsheimer nie miał jednak we wszystkim racji – będąc Amerykaninem, przecenia swój kraj. Uważa, że jeśli dla Rosjan wojna na Ukrainie ma charakter egzystencjalny, to dla Amerykanów jest to w zasadzie tylko jedna „gra” mocarstwowa wśród innych. Nie ma ona większego znaczenia niż te w Wietnamie, Iraku i Afganistanie. Amerykanie myślą więc, że mogą robić, co chcą, bo będąc daleko od terenu walk, są bezpieczni. Jednak ten brak analizy doprowadza Bidena do rozpędu, a Stany Zjednoczone tak naprawdę są kruche. „Opór rosyjskiej gospodarki spycha amerykański system imperialny ku przepaści. Nikt nie przewidział, że rosyjska gospodarka wytrzyma »potęgę gospodarczą« NATO. Uważam, że sami Rosjanie tego nie przewidzieli” – mówi Todd.

W sytuacji, gdyby gospodarka rosyjska opierała się sankcjom w nieskończoność i wspierana przez Chiny wytrzymała, równocześnie wyczerpując gospodarkę europejską, upadłaby amerykańska kontrola monetarna i finansowa nad światem. Wraz z nią zostałaby zniszczona zdolność USA do finansowania za bezcen swojego ogromnego deficytu handlowego. Ani Rosja, ani Ameryka nie mogą więc odpuścić w tym przypadku. „Dlatego właśnie znajdujemy się obecnie w wojnie bez końca, w konfrontacji, której wynikiem musi być upadek jednej lub drugiej strony”.

Na początku wojny Rosjanie czuli się wykorzystani, mieli pretensję, że nie zostali ostrzeżeni. Putin obecnie korzysta jednak z tego, że lata jego prezydentury były dla Rosjan latami powrotu do równowagi, do normalnego życia po pełnych cierpienia latach 90. Spadła śmiertelność niemowląt, a także liczba zabójstw i samobójstw. Przeciwnie niż jest to w przypadku Francji. Todd zauważa, że Macron będzie reprezentował dla Francuzów coś przeciwnego, odkrycie nieprzewidywalnego i niebezpiecznego świata, ponowne spotkanie ze strachem.

Działania Rosji są racjonalne

Dla Rosjan Putin oznacza stabilność. Przy czym zwykli Rosjanie wierzą, że prowadzą wojnę obronną. „Mają świadomość, że na początku popełnili błędy, ale dobre przygotowanie gospodarcze zwiększyło ich pewność siebie, nie w obliczu Ukrainy (opór Ukraińców jest dla nich interpretowalny, są dzielni jak Rosjanie, nigdy Zachód nie walczyłby tak dobrze!), ale w obliczu tego, co nazywają »zbiorowym Zachodem«, czyli »USA i jego wasalami«. Prawdziwym priorytetem rosyjskiego reżimu nie jest zwycięstwo militarne na ziemi, jest nim zachowanie stabilności społecznej zdobytej w ciągu ostatnich 20 lat” – tłumaczy antropolog.

Według niego Rosjanie prowadzą tę wojnę „na gospodarkę”, bo ze wskaźnikiem dzietności 1,5 dziecka na kobietę, Rosja ma spory problem demograficzny. Muszą zwyciężyć w ciągu pięciu lat albo przegrać. Tyle właśnie trwają wojny światowe. Odbudowują więc częściowo gospodarkę wojenną, chcąc przy tym zachować mężczyzn. Taki jest sens ich wycofania się z rozmaitych miejsc, Chersonia, obwodu charkowskiego i kijowskiego. Czekają na upadek gospodarek europejskich. Bo to Zachód jest ich głównym frontem.

W pojęciu Rosjan to też wojna obronna. Ich wojska weszły na teren Ukrainy z północy, wschodu, południa. Warto zauważyć, że to obszary objęte jeszcze przed wojną natowskimi działami i rakietami. To pozwala rozważyć hipotezę, że „tak, z rosyjskiego punktu widzenia to musi być wojna obronna”.

Bo USA upada

„W opublikowanej w 2002 r. książce »After the Empire« mówiłem o długoterminowym upadku Stanów Zjednoczonych i powrocie rosyjskiej potęgi” – przypomina Todd. Od 2002 r. właśnie rozpoczęła się seria porażek i odwrotów Amerykanów. Stany Zjednoczone najechały na Irak, ale odeszły, pozostawiając Iran jako głównego gracza na Bliskim Wschodzie. Amerykanie uciekli też z Afganistanu. „Satelizacja Ukrainy przez Europę i Stany Zjednoczone nie oznaczała wzrostu dynamiki Zachodu, lecz wyczerpanie się fali zapoczątkowanej około 1990 r., której przekaźnikiem był antyrosyjski resentyment Polaków i Bałtów. To właśnie w tym kontekście amerykańskiego backlashu Rosjanie podjęli decyzję o napaści na Ukrainę, bo poczuli, że wreszcie mają do tego techniczne środki” – wyjaśnia antropolog.

„Wszędzie widać osłabienie USA, tylko nie w Europie i Japonii, bo jednym z efektów kurczenia się systemu imperialnego jest umacnianie się USA w swoich pierwotnych protektoratach”.

Już we własnej, wydanej jeszcze przed wojną, książce „The India Way” S. Jaishankar, minister spraw zagranicznych Indii, dostrzega amerykańską słabość. Zauważa, że konfrontacja Chin ze Stanami Zjednoczonymi nie wyłoni zwycięzcy. Dzięki temu pojawi się miejsce dla wielu innych krajów, między innymi Indii. Wśród nich nie będzie jednak państw europejskich.

Zbigniew Brzeziński w „Wielkiej Szachownicy” pokazuje z kolei, że imperium amerykańskie powstało pod koniec II wojny światowej poprzez podbój Niemiec i Japonii, które do dziś są protektoratami. W miarę kurczenia się systemu amerykańskiego coraz bardziej obciąża on Europę. Pierwszymi, którzy stracą lub stracili wszelką autonomię narodową, są Anglicy i Australijczycy. „Internet wytworzył w anglosferze interakcję człowieka ze Stanami Zjednoczonymi o takiej intensywności, że ich elity akademickie, medialne i artystyczne zostały, że tak powiem, zaanektowane” – zauważa Todd. Europejczyków chronią przed tym trochę języki narodowe. Nie zmienia to faktu, że i tak upadek autonomii krajów Starego Kontynentu jest znaczny i szybki.

Nie PKB a wykształcenie

Gdy wybuchawojna, staje się ona prawdziwym sprawdzianem ekonomii politycznej. To właśnie ona pokazuje wartość realnej gospodarki, prawdziwe bogactwo narodów, zdolność do produkcji, a więc i zdolność do prowadzenia wojny.

PKB Rosji i Białorusi to zaledwie 3,3 proc. PKB Zachodu (USA, anglosfera, Europa, Japonia, Korea Południowa). Okazuje się jednak, że to nie przeszkadza takim krajom produkować rakiet. PKB jest bowiem fikcyjną miarą produkcji. „Jeśli odejmiesz od PKB USA połowę jego zbyt drogich wydatków na opiekę zdrowotną, następnie »bogactwo wytworzone« przez działalność jego prawników, następnie najlepiej zaopatrzone więzienia na świecie, następnie całą gospodarkę źle zdefiniowanych usług, w tym produkcję 15-20 tys. ekonomistów ze średnimi pensjami 120 tys. dolarów, zdasz sobie sprawę, że znaczna część tego PKB to para wodna” – mówi Todd.

Rosja ma natomiast realną zdolność do adaptacji. Gdy w 2014 r. wprowadzono pierwsze poważne sankcje wobec niej, zwiększyła produkcję pszenicy z 40 do 90 mln ton w 2020 r. Natomiast dzięki neoliberalizmowi produkcja pszenicy w USA w latach 1980-2020 spadła z 80 do 40 mln. Rosja stała się również największym eksporterem elektrowni jądrowych. W 2007 r. wydawało się Amerykanom, że ich strategiczny przeciwnik jest w stanie rozpadu jądrowego, tymczasem dziś Rosjanie mają przewagę nuklearną dzięki swoim hipersonicznym rakietom.

W przypadku gospodarek scentralizowanych Zachód krytykuje ich sztywność, podkreślając elastyczność kapitalizmu. Jednak, by gospodarka była elastyczna, potrzebne są mechanizmy rynkowe, finansowe i monetarne oraz pracująca populacja, która wie, jak postępować. Tymczasem, chociaż Stany Zjednoczone są dziś ponad dwukrotnie bardziej zaludnione niż Rosja, to wśród studentów w USA zaledwie 7 proc. studiuje inżynierię, podczas gdy w Rosji jest to 25 proc. Oznacza to, że przy 2,2 razy mniejszej liczbie osób studiujących, Rosjanie produkują o 30 proc. więcej inżynierów. Tę lukę wypełniają w USA uczący się cudzoziemcy. Są to jednak głównie Hindusi i Chińczycy. A więc USA chcąc konkurować z Chinami, muszą importować wykwalifikowane kadry chińskie.

Tymczasem obsesją Putina jest zachowanie reguł, jednak z bardzo dużą rolą państwa, czerpiąc elastyczność z wykształcenia inżynierów, którzy umożliwiają adaptacje przemysłowe i wojskowe.

Mylne poglądy

Niektórzy uważali, że Władimir Putin czerpał zyski z surowców, nie rozwijając swojej gospodarki. To fałszywe przekonanie.

Gdyby tak było, do tej wojny by nie doszło. W obecnym konflikcie niepewność zwiększa to, że stawia on pytanie o równowagę między zaawansowaną technologią a masową produkcją. Co prawda USA dysponują jednymi z najbardziej zaawansowanych technologii wojskowych, wspomagającymi wojska ukraińskie, to jeśli dojdzie do wojny na wyniszczenie, zdolność do kontynuacji zależy od przemysłu produkującego broń niższej klasy. I tu pojawia się kwestia globalizacji. Na Zachodzie została zdelokalizowana tak duża część działalności przemysłowej, że nie wiadomo, czy produkcja wojenna nadąży. Dziś nie wiadomo jak sobie z tym poradzi każda ze stron. Wynik i rozwiązanie wojny będzie zależało od zdolności obu systemów do produkcji broni.

Wymiar ideologiczny i kulturowy

Podczas wojny ważny jest aspekt militarny, ale nie tylko. Istotną jest także ideologiczna i kulturowa równowaga sił – to, co Amerykanie nazywają „soft power”. W Rosji istnieją gęstsze, wspólnotowe struktury rodzinne i silne uczucie patriotyczne. Zachód już o tym nie ma pojęcia. Antropolog wyjaśnia istotną rzecz: „Rosja ma patrylinearną organizację rodziny, czyli taką, w której centralne miejsce zajmują mężczyźni i nie może stosować się do wszystkich zachodnich innowacji neofeministycznych, LGBT, transgenderowych. Kiedy widzimy, jak rosyjska Duma uchwala jeszcze bardziej represyjne przepisy dotyczące »propagandy LGBT«, czujemy wyższość. Odczuwam to jako zwykły mieszkaniec Zachodu. Jednak z geopolitycznego punktu widzenia, jeśli myślimy w kategoriach soft power, to jest to błąd. Na 75 proc. planety organizacja pokrewieństwa jest patrylinearna i można odczuć silne zrozumienie dla rosyjskich postaw. Niezachodnią cześć świata Rosja zapewnia o uspokajającym konserwatyzmie moralnym. Ameryka Łacińska jest tu jednak po stronie zachodniej”.

W ZSRR pewną formą soft power był komunizm. Pozostał on nie bez wpływu na część Włochów, Chińczyków, Wietnamczyków, Serbów czy francuskich robotników. Z powodu ateizmu był on jednak nie do przyjęcia dla całego świata muzułmańskiego. Obecna Rosja stała się jednak archetypicznym wielkim mocarstwem. Zachowuje tradycyjne obyczaje, jest nie tylko antykolonialna, ale także patrylinearna i konserwatywna. To oznacza, że może odwoływać się do znacznie dalszych obszarów niż jej socjalistyczna poprzedniczka.

Tymczasem Amerykanie czują się zdradzeni przez Arabię Saudyjską, która odmawia zwiększenia produkcji ropy naftowej, pomimo kryzysu energetycznego spowodowanego wojną. Stawia ją tym samym po stronie Putina. Konserwatywna Rosja także stała się przychylna Saudyjczykom, którzy trudniej dochodzą do porozumienia z Amerykanami w kwestiach kulturowych i obyczajowych.

Todd uważa, że zachodnie gazety są tragicznie zabawne, ciągle powtarzając, że Rosja jest izolowana. Jednak jak się spojrzy na głosowania ONZ, to 75 proc. świata nie idzie za demokratycznym Zachodem. Ten na mapie świata wydaje się malutki.

„Na zachodnich peryferiach mapy znajdują się kraje o konserwatywnej strukturze rodziny i dwustronnych systemach pokrewieństwa, czyli takie, w których krewni płci męskiej i żeńskiej są równoważni w określaniu statusu społecznego dziecka. A w centrum, przy większej części masy afro-eurazjatyckiej, znajdujemy komunalne i patrylinearne organizacje rodzinne. Widzimy więc, że ten konflikt, opisywany przez nasze media jako konflikt wartości politycznych, jest na głębszym poziomie konfliktem wartości antropologicznych. To właśnie ta nieświadomość i głębia, czynią konfrontację niebezpieczną” – podsumowuje Todd.

Emmanuel Todd jest francuskim antropologiem, historykiem, eseistą, futurystą i autorem licznych książek. Kilka z nich, jak „La Chute finale”, „L’Illusion économique” czy „Après l’empire”, stało się klasykami nauk społecznych. Książka „Rozpoczęła się trzecia wojna światowa” została wydana w 2022 r. w Japonii.

SourceLe Figaro

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »