fbpx

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

24.5 C
Warszawa
poniedziałek, 29 kwietnia, 2024

"Każdy rząd pozbawiony krytyki jest skazany na popełnianie błędów"

Militarna rywalizacja Niemiec i Francji

W niedawnym przemówieniu kanclerz Niemiec Olaf Scholz przedstawił niemiecką doktrynę obronną. Co w niej zwraca uwagę, to odmienność od propozycji francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona. Francja powinna pogodzić się z odmiennością tych koncepcji i zagwarantować także sobie wojskową autonomię – informuje „Le Figaro”.

Warto przeczytać

Wojna na Ukrainie bardzo silnie podziałała na wiele państw – i wiele zagadnień. Jednym z nich jest ogólna architektura europejskiego bezpieczeństwa. Prezydent Francji Emmanuel Macron już jesienią 2019 r. nazywał NATO „martwym mózgiem”, ale w obliczu rosyjskiego zagrożenia okazało się, że Pakt Północnoatlantycki funkcjonuje całkiem dobrze, a kolejne państwa – Szwecja i Finlandia – chcą do niego przystąpić. USA pokazało także – wysyłając na Ukrainę ponad 70 proc. całej pomocy wojskowej – że nadal odgrywa dominującą rolę w europejskim bezpieczeństwie. Ciężko sobie wyobrazić, jak to miejsce wypełnia europejski przemysł zbrojeniowy. Nic w tym zresztą zaskakującego, bo Francja, która jeszcze niedawno wydawała na obronę 4 proc. PKB, obecnie poświęca na nią mniej niż 2 proc. Nawet jeśli rosyjskie czołgi nie są najnowsze i najsprawniejsze, to bez natowskiego wsparcia zatrzymałyby się zapewne dopiero pod polską granicą. To pozwoliło Niemcom pozbyć się pacyfistycznych iluzji i już w maju uruchomić nowy, warty 100 mld euro fundusz na zbrojenia.

Jednak bardziej rozbudowana niemiecka wizja geopolityczna została wyłożona przez kanclerza Olafa Scholza dopiero niedawno – 29 sierpnia – podczas przemówienia na Uniwersytecie Praskim. Motywowało go zapewne wystąpienie Macrona, który w 2017 r. na Sorbonie mówił o „europejskiej autonomii strategicznej”.

Przemówienie niemieckiego kanclerza zawiera wiele zwrotnych punktów – od odejścia od zasady jednomyślności, przez rozszerzenie składu Unii Europejskiej do 36 krajów, po rozszerzenie jej kompetencji. Obrany kierunek znacząco odbiega od tego, którego trzyma się Francja – zwłaszcza w perspektywie późniejszej interwencji szefa sztabu niemieckiego Eberharda Zorna z 12 września tego roku i kolejną interwencją Olafa Scholza w Bundesheer, czyli Austriackich Federalnych Siłach Zbrojnych, z 16 września.

Mówiąc o autonomii strategicznej, Francja ma na myśli stworzenie europejskiego filaru obrony, który będzie autonomiczny, czyli zdolny do samodzielnego podejmowania inicjatyw, nie będzie zależny od wspólnotowych instytucji, będzie mógł interweniować w obszarach strategicznych (takich jak np. Afryka) bez zgody i biurokracji NATO.

Scholz widzi to inaczej – dla niego struktury działania powinny być natowskie, europejska może być kwatera, ewentualne struktury wspólnotowe musiałyby być silnie przez Unię kontrolowane, a podejmowane przez wojsko misje miałyby charakter peryferyjny – to znaczy polegały na ewakuacji ludności cywilnej czy prowadzeniu szkoleń. Bardziej bezpośrednie działania dotyczyłyby wyłącznie obrony Europy. „Jako najludniejszy naród, o największej sile ekonomicznej i położony w sercu kontynentu, nasza armia musi stać się kamieniem węgielnym konwencjonalnej obrony w Europie, najlepiej wyposażoną siłą zbrojną w Europie” – mówi Scholz.

Przeczytaj także:

Przywołanym przez kanclerza przykładem skutecznego działania wspólnotowego jest projekt obrony powietrznej, jaki Niemcy realizują z Polską, Czechami, Słowacją, Holandią oraz krajami skandynawskimi. Ani słowa o Francji.

Cała otoczka tego przemówienia była wielce znacząca. Doszło do niego w dawnej stolicy Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Kanclerz Niemiec odwoływał się do cesarza Karola IV. Atak Rosji na Ukrainę wzbudził w niemieckich politykach sentymenty i ożywił wizję Mitteleuropy.

Wśród planowanych projektów rozwoju niemieckiej armii, które zostały wspomniane w czasie wystąpienia, Francuzi nie znaleźli swojego miejsca. Kanclerz mówił o amerykańskich F-35 oraz programie Maws, który ma dostarczyć nowy model morskiego samolotu patrolowego. Z francuskich Tygrysów 3 zrezygnowano, natomiast dwa istotne projekty francusko-niemieckie, czyli MGCS dla pojazdów opancerzonych i Scaf dla przyszłych samolotów bojowych, nie zostały w ogóle wspomniane.

Te francusko-niemieckie projekty to od dawna karty przetargowe w wielu politycznych układach. Projekt MGCS miał być po stronie francuskiej podzielony równo pomiędzy Nextera (KNDS) i Krauss-Maffei, po stronie niemieckiej zaś realizowany przez Rheinmetall. Ale od strony praktycznej nic nie zostało jeszcze ustalone.

W przypadku Scaf ustalono przynajmniej, że realizacją zajmie się firma o najwyższych kwalifikacjach, którą okazał się Dassault. Miał on zaprojektować nowoczesny samolot bojowy. Niemiecka spółka Airbus Defence chce natomiast uzyskać współwłasność patentów dotyczących kontroli lotu. Zawieszono jednak podpisywanie umów i nic do tej pory nie zostało zagwarantowane.

W swoim wystąpieniu Olaf Scholz potępił „nierozerwalną liczbę systemów broni i sprzętu wojskowego oraz konkurencję między różnymi firmami zbrojeniowymi”. Swoim partnerom radził bliższą współpracę z Occar, czyli organizacji ds. współpracy w dziedzinie broni. Ma ona działać na zasadzie „sprawiedliwego zwrotu przemysłowego”, zamiast faworyzować „najlepszych zawodników”. Dla podkreślenia wagi zrównoważonego rozwoju w tej dziedzinie niemiecki szef sztabu oznajmił: „Chcę sprzętu, który lata i który jest dostępny na rynku. Nie chodzi o tworzenie europejskich rozwiązań, które się nie sprawdzają. Drzwi są otwarte na zakup amerykańskiego sprzętu z górnej półki!”.

Niemcy podkreślili także chęć kontrolowania europejskiego eksportu broni. Byłoby to nie tylko zagrożeniem dla suwerenności innych europejskich państw, ale także zaprzeczeniem francuskiego modelu finansowania DTIB (Defence Technological and Industrial Base), który opiera się właśnie na szerokim eksporcie.

Z pewnością Francja w jakiś sposób odpowie na niemieckie ambicje. Jest w tej chwili największą potęgą militarną Europy i nie zechce łatwo z tej pozycji ustąpić. I choć jest państwem o potędze nuklearnej, to nie oznacza, że zrezygnuje z konwencjonalnej armii, którą ma już przetestowaną w zbrojnych starciach. Zwłaszcza że ustępuje już innym państwom Europy na polu ekonomicznym – rezygnacja z militarnej potęgi mogłaby oznaczać dla Francji obniżenie jej geopolitycznej rangi. Jednak utrzymanie swojej pozycji wymagałoby od Francji przyjęcia odpowiednich strategii rozwoju narodowej obronności, które byłyby możliwe do realizacji i wychodziłyby naprzeciw współczesnym wyzwaniom. Rząd Macrona musi też bardzo ostrożnie dobierać programy współpracy wojskowej, w jakie chce się zaangażować, by nie osiągać symbolicznych korzyści kosztem swojego przemysłu. Warto też wypracować jakiś plan B, aby móc zająć lepszą pozycję w negocjacjach.

SourceLe Figaro

Więcej artykułów

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz komentarz!
Wpisz imię

Najnowsze artykuły

Translate »